Uśmiechnięta weszłam do pokoju w którym zostawiłam Moskwę. Spojrzałam na mężczyznę i uśmiechnęłam się szerzej.
- Jak się czujemy? - zapytałam.
- Już dobrze, dziękuję że tak szybko się mną zajęłaś - powiedział mężczyzna.
- Ależ nie ma za co Moskwa. Jesteśmy po tej samej stronie i musimy sobie pomagać - odparłam kucając przy nim - a tak na marginesie idziemy za dwie godziny na spacer.
- Jak to? - odezwała się Narobi.
- Powiedziałam Berlinowi to i tamto i zgodził się bez zająknięcia- odpowiedziałam spokojnie.
- Ty to masz wpływy - zaśmiała się kobieta.
- Sie wie - po tych słowach zaczęłam się śmiać.
- Dobra Moskwa przed spacerem podam Ci satynę i inozytol - powiedziałam.
- Po co? Przecież już mi lepiej - krzyknął mężczyzna.
- Satyna jest na obniżenie cholesterolu i ciśnienia tętniczego krwi, zaś inozytol działa uspokajająco i odprężająco - odparłam patrząc na niezadowolonego Moskwę.
- Za ile zamierzasz iść? - spytała Narobi.
- Dam mu leki i pójdę wybrać paru zakładników na spacerek - zaśmiałam się.
Kobieta spojrzała na mnie i pokiwała głową. Podeszłam do apteczki i wyciągnęłam z niej potrzebne mi leki.
************************************
Uśmiechnięta weszłam do głównej sali gdzie przebywali zakładnicy. Rozejrzałam się dokładnie po pomieszczeniu i zauważyłam Berlina opierającego się o barierkę schodów. Szybko do niego podeszłam.
- Część...
- Co się tak szczerzysz? - przerwał mi mężczyzna.
- Mam świetny humor - odparłam przyglądając się mężczyźnie. Miał dość krótkie, lekko zakręcone, brązowe włosy, które delikatnie opadały mu na czoło. Jego piękne brązowe oczy wpatrywały się prosto we mnie z radosnymi iskierkami. Lekko różowawe usta były wyciągnięte w piękny szeroki uśmiech.
- Zakochałaś się że się tak patrzysz? - zaśmiał się.
- Może.. - zaśmiałam się - potrzebuje około 10 zakładników zabrać na spacerek. Czy mógłbyś wybrać mi tych szczęściarzy? - zapytałam.
- Oczywiście seniorita - uśmiechnął się czarująco - za pół godziny będą czekać na górnych schodach.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się i odeszłam.
Szłam korytarzem i postanowiłam zajrzeć jak idzie praca drukowania pieniędzy. Pchnęłam olbrzymie aluminiowe drzwi i widok jaki ujrzałam zapierał dech w piersiach. Ujrzałam ogromne maszyny drukujące pieniądze. NASZE PIENIĄDZE! Tysiące euro co chwila mijało mi przed oczami. Samo patrzenie na kolorowy papier sprawiało mi tyle radości. Ustałam i oparłam się o najbliższą barierkę. Wsłuchiwałam się w szum jaki wydawały z siebie maszyny. Działał na moje uszy kojąco. Przypominał odgłos fruwających na wietrze kartek papieru. Po chwili wsłuchiwania się w ten cudowny dźwięk uznałam że mogłabym słuchać go do końca swojego życia.
- Piękne prawda? - usłyszałam koło swojego ucha.
- Tak, to cudowny widok - westchnęłam.
- Co z ojcem? - zapytał chłopak.
- Coraz lepiej dostał aspiryne, satynę i inozytol. Zaraz idę po zakładników i idziemy na spacerek, jak chcesz to możesz iść z nami - odparłam.
CZYTASZ
Dziewiątka *La casa de Papel*
FanfictionTo miał być zwykły napad. Dziewiątka ludzi wchodzi, robi swoje i wychodzi. Jednak, gdy w grę wchodzą uczucia wszystko się komplikuje... Najwyższe notowania: #1 domzpapieru 20.11.2019 07.01.2020 30.03.2020 #1berlin 14.01.2020 #2 napad 19.01.2020 #1...