13

1.7K 94 22
                                    

Otworzyłam powoli oczy, lecz szybko je zamknęłam. Światło które wpadało do pokoju było bardzo jasne i intensywne. Nie wiedziałam jak długo spałam. Postanowiłam podjąć kolejną próbę otworzenia oczu. Powolutku uchyliłam powieki i udało się. Chciałam się podnieść do pozycji leżącej lecz coś pociągnęło mnie za ramię. Natychmiast odwróciłam się w stronę sprawcy lecz nie było tam żadnego człowieka, a igła wbita pod moją skórę. Uniosłam wyżej wzrok i ujrzałam buteleczkę z przezroczystym płynem. Zastanawiałam się co mi podali. Usłyszałam otwieranie drzwi i spojrzałam w tamtym kierunku. Ujrzałam wchodzącego do pokoju Moskwę. Uśmiechnęła  się do niego i położyłam głowę na poduszce.

- Jak się czujesz? - zapytał.

- Dość dobrze. Co mi podaliście? - spytałam.

- Relanium, Levetiracetam Hospira i elektrolity - odparł.

- Relanium to bardzo silny lek w za dużej dawce człowiek staje się otępiały i powolny. A Levetiracntam Hospira dlaczego? Czy to było konieczne? - ponowie zadałam pytanie.

- Niestety tak, gdy zemdlałaś dostałaś ataku padaczki. To był jedyny lek pod ręką. Zgodnie zadecydowaliśmy że podamy ci go dla twojego bezpieczeństwa. Dobrze że Berlin wiedział co nieco o twojej chorobie i uratował cię. Gdyby nie on odgryzła byś sobie język - odparł mężczyzna.

- Moskwa - zaczęłam - jak to się stało?

- Profesor powiedział że widzieli Cię na kamerach jak przyszłyście któregoś razu do Mennicy.

- Moskwa do cholery tam codziennie przychodzą tysiące ludzi a oni akurat zwrócili uwagę na mnie? - zapytałam zrozpaczona.

- Gdy zidentyfikowali Tokio od razu szukali jakiegoś powiązania i tym sposobem znaleźli Ciebie.

- Dlaczego zawsze ja! Gdy życie zaczyna mi się układać ktoś musi przyjść i je zepsuć - rozpłakałam się.

- Przykro mi Londyn - podszedł do mnie i przytulił.

Byłam mu za to wdzięczna. Tyle dla mnie zrobił przez te pięć miesięcy, że śmiało mogę nazwać go moim ojcem. Był ze mną wtedy gdy mój biologiczny tata się mnie wyparł. Płakałam przytulona w ramię Moskwy i myślałam tylko o jednym ,,jak będzie wyglądało teraz moje życie?". Po chwili mężczyzna odsunął mnie od siebie.

- Połóż się, musisz odpoczywać - powiedział.

- Moskwa dziękuje za wszystko - mruknęłam.

- Od tego tu jestem słonko!

Mężczyzna wyszedł z pomieszczenia zostawiając mnie samą sobie. Położyłam głowę na poduszki i przymknęłam oczy. Jednak mój spokój nie trwał długo. Do pokoju ktoś wszedł. Uchyliłam jedną powiekę i zauważyłam skruszoną minę Berlina. Wiedziałam że muszę z nim porozmawiać i czułam że jestem na to gotowa. Otworzyłam oczy i ziewnęłam patrząc na niego.

- Oh przepraszam nie chciałem cię obudzić - zawstydził się.

- Spokojnie nie spałam. Czego dusza pragnie a Londyn może dać? - zapytałam dla rozluźnienia atmosfery.

- Chce porozmawiać - odparł z powagą - o nas - dodał gdy nie otrzymał żadnej odpowiedzi.

- Dobrze mów - mruknęłam ciekawa co ma mi do powiedzenia.

- Eh nie wiem od czego zacząć - westchnął - Kochanie wiem że zawaliłem po całości ale daj mi jeszcze jedną szansę. Kocham Cię najbardziej na świecie. Dzięki tobie znowu uwierzyłem w miłość i wiem jak się czuje osoba kochana. Skarbie to co powiedziałem było bardzo nieodpowiedzialne, ale powiedziałem to pod wpływem emocji. Tak wiem powonieniem je kontrolować ale nie mogę gdy tobie cały czas grozi niebezpieczeństwo. Bez ciebie mój świat straci wszystkie kolory i sens istnienia. Nie zostawiaj mnie proszę cię! Bez Ciebie nie dam sobie rady! Skarbie wybacz mi - prosił ze łzami w oczach. Ten widok i słowa przez niego wypowiedziane tak bardzo mnie  rozczuliły że poczułam nagłą chęć wybaczenia mu.

- Berlin wybaczam Ci - szepnęłam.

- Dziękuję kochanie! - powiedział uradowany i podszedł do mnie szybko łapiąc mnie za rękę. Spojrzał głęboko w moje brązowe oczy a następnie na usta. Po czym wbił się w nie spragniony. W tym pocałunek włożył całe emocje jakie czuł. Dopiero gdy nasze wargi się ze sobą spotkały zrozumiałam jak bardzo za nim tęskniłam. Nagle zdałam sobie sprawę że nie potrafię bez niego żyć. Nie ważne co by mi powiedział i jak zranił i tak zawsze mu wybaczę, chodź nie powiem tego głośno. Andrès złapał mnie za biodra i przysunął bliżej siebie. Swoje drobne dłonie wsunęłam w jego włosy. Całowaliśmy się dopóki nie zabrakło nam tchu. Z uśmiechem na twarzy odsunęliśmy się od siebie.

- Jeszcze raz przepraszam kochanie - szepnął.

W odpowiedzi pocałowałam go poraz kolejny tego dnia. W tym momencie byłam najszczęśliwszą kobietą na świecie, i żadna policja nie zepsuje mi tego dnia.

----------------------------------------------------------
Hejka słoneczka 💞 chciałabym was zaprosić do czytania także innych moich książek oraz wpadnijcie do Lupinusek 💞

Dziewiątka *La casa de Papel*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz