Maratonik cz. 1

1.3K 100 4
                                    

Cześć wszystkim! Kilka osób pisało do mnie abym napisała jakiś maraton, a więc proszę! Mam nadzieję, że się spodoba! ❤️❤️ Miłego czytania kochani! 🥰

Stałam przed sejfem razem z Arturo. Uśmiechnęłam się szeroko na całe te zajście. Gdzieś w głębi duszy wiedziałam że ta dwójka na sobie leci. Denver nie jest zbyt wylewny w uczuciach a tutaj takie coś. Tak się cieszyłam jego szczęściem. Spojrzałam przed siebie i zdałam sobie sprawę że ciągle łamaliśmy zasady Profesora. Rio jest z Tokio. Tokio postrzeliła policjanta. Denver sypia z zakładniczką. Berlin zdradził mi swoje imię. A ja jestem z Berlinem i ukazuje swoją słabość. Po co nam zasady jak i tak je łamiemy?

Mój wzrok poleciał na Arturo mężczyzna wyglądał jakby go tir przejechał. Nagle zrobiło mi się go żal. Jego kochanka go zdradzała. To musi być cios poniżej pasa Mężczyzna podniósł na mnie swój wzrok i patrzył tępo w moje oczy. Prychnęłam w jego stronę i oparłam się o ścianę naprzeciwko drzwi.

Po kilku minutach sejf otworzył się i wyjrzał z niego Denver z lekkimi rumieńcami na policzkach. Uśmiechnęłam się na ten widok, bo chłopak wyglądał uroczo.

- Jak się czujesz Monika? - zapytałam wchodząc do pomieszczenia.

- Wszystko w porządku - powiedziała.

- Ty gnido! - wrzasnął Arturo wskazując na Denvera.

- Hej hej Arturito spokojnie - zaśmiał się Denver.

- Wykorzystujesz ją! Jesteś bezdusznym bandytą - krzyknął mężczyzna.

- Arturo on mnie nie wykorzystał. Ja ja ja sama tego chciałam - powiedziała jąkając się kobieta.

- Co? Pewnie cię zaszantażowali! Monika powiedz prawdę! - krzyknął mężczyzna.

- Ale to jest prawda - mruknęła.

- No chodź chodź - powiedział Arturo do Denvera podnosząc ręce, a dłonie zacisnął w pięści.

- Ej panowie! Proszę o spokój - powiedziałam.

- Ty! - wrzasnął wskazując na mnie - nie odzywaj się!

- Odsuńcie się drogie Panie - powiedział Denver - Londyn zabierz stąd Monikę.

- Napewno? - zapytałam.

- Oczywiście mała. Dam sobie radę - odpowiedział chłopak z uśmiechem na ustach.

- Chodź - powiedziałam do Moniki łapiąc ją za rękę.

Obie skierowaliśmy się do wyjścia z pomieszczenia. Otworzyłam drzwi i przepuściłam blondynkę przodem. Ostatni raz spojrzałam na swojego przyjaciela, który lekko pokiwał głową.

- Potrzebujesz może do toalety? - spytałam.

Kobieta jedynie pokiwała twierdząco głową i opuściła ją rumieniąc się. Uśmiechnęłam się i ruszyłam przed siebie. Zrozumiałam, że blondynka potrzebuje teraz chwili ciszy i spokoju. Nie chciałam jej przerywać, więc szłam w milczeniu. Zatopiłam się w swoich myślach.

Po kilku minutach dotarliśmy do łazienki. Otworzyłam drzwi i podeszłam do parapetu na którym usiadłam. Monika weszła do kabiny, a ja spojrzałam się przed siebie. Byłyśmy w łazience, w której kilka godzin temu chciałam strzelić sobie w
głowę. Przed moimi oczami stanęły łzy. Moje myśli kręciły sie tylko wokół tamtej sceny. Przerażone miny zakładniczek, płacz i bezsilność. Poczułam jak moje oczy zaczynają mnie piec.

Usłyszałam przekręcania zamka w drzwiach, więc szybko przetarłam oczy i wymusiłam uśmiech. Monika spojrzała na mnie niepewnie i podeszła do lustra.

- Londyn. Co sie dzieje? - zapytała.

- Nic takiego. Niedługo się skończy i wszyscy będziecie mogli wrócić do normalnego życia - powiedziałam.

- Nie o to mi chodzi - westchnęła.

- A więc co masz na myśli? - zapytałam zdziwiona.

- Chodzi mi o ciebie - powiedziała.

- To nic ta..

- Przestań! Nie kłam. Widzę że coś się dzieje. Poza tym Denver był dziś przybity. I powiedział mi żebym zapytała i to Ciebie - odparła poważnie.

- Po prostu wszystko się sypie. Ja się sypie. Dokładnie opowiem ci wszystko po napadzie. Spotkamy się w jakiejś kawiarence na kawkę i wszystkiego się dowiesz - powiedziałam i uśmiechnęłam się delikatnie.

- Dobrze - odwzajemniła uśmiech i podeszła do mnie.

- Co ty? - zapytałam.

Lecz kobieta nie odpowiedziała i przytuliła mnie. Po moim ciebie przeszło ciepło jej ciała. W tamtym momencie poczułam, że mam w niej wsparcie, że mogę jej zaufać. Przytuliłam ją mocniej do siebie i uśmiechnęłam się szeroko. Nie wiem ile to trwało ale poczułam jak jej uścisk słabnie. Odsunęłam ją od siebie i spojrzałam prosto w jej oczy, które wyrażały radość, i współczucie.

- Dziękuję - szepnęłam.

- Nie ma za co - powiedziała.

- Chodź zaprowadzę cię do jakiegoś gabinetu, abyś odpoczęła - odparłam.

Kobieta pokiwała głową i ruszyła za mną.



Dziewiątka *La casa de Papel*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz