Maraton cz. 1

1.1K 107 43
                                    

Dzień dobry wszystkim! Tak jak obiecałam przed wami kolejny maraton. Co prawda nie ma 35 tysięcy, ale chciałam zrobić wam niespodziankę. Mam nadzieję, że przyjmiecie ją tak samo dobrze jak poprzedni maraton. Miłego czytania kochani! ❤️

- Dzień doooooobry - krzyknęłam radośnie i machałam jak małe dziecko.

Pani Inspektor spojrzała na mnie zdziwiona, a Berlin zaskoczony i wściekły. Jednak w tym momencie miałam go gdzieś. To, że był szefem skoku wcale nie znaczyło, że może decydować o moim życiu. Choć przyznam, że moje zachowanie w tym momencie było lekkomyślne.

- Witaj Lauro. Cieszę się, że postanowiłaś zaszczycić nas swoją obecnością - powiedziała kobieta.

- Londyn - poprawiłam ją.

- Słucham? - zapytała.

- Nazywam się Londyn. Laury już nie ma - powiedziałam twardo.

- Ty też masz przezwisko? - spytała bruneta.

- Berlin - powiedział przez zaciśnięte zęby.

- Usiądź Londyn - powiedziała inspektor.

- Niestety ona musi już iść - odparł Berlin.

- Wcale nie - zaprzeczyłam.

- Nie pamiętasz, że miałaś iść coś zrobić? - nalegał.

- Siedzieć z Tokio? Nie dzięki, nie kręci mnie to już - mruknęłam.

- Londyn - warknął.

- Berlin - powiedziałam.

- Wybaczcie, ale nie przyszłam słuchać tu waszych przekomarzanek -
powiedziała i inspektor.

- Oczywiście - wywróciłam oczami i usiadłam na krześle pomiędzy nią a Berlinem.

Mężczyzna przypatrywał mi się przez dłuższy czas, pewnie przez mój strój, który składał się z kombinezonu z pod którego był widoczny sam stanik. Próbowałam ignorować jego wzrok. Zakładnicy po kolei przychodzili, przedstawiali się i wychodzili. Zaczęłam się tam potwornie nudzić.
Chciałam znaleźć sobie jakieś zajęcie.

- Może herbatki? - zapytałam.

- Nie, dzięki - powiedziała kobieta.

- Chce zobaczyć Alison Parker - dodała po chwili.

- To nie koncert życzeń - warknął Berlin.

- Momencik, najlepsze na koniec. Proszę się tak nie niecierpliwić. To szkodzi urodzie - powiedziałam patrząc z zażenowaniem na bruneta.

- Zauważyłam, że masz dziś doskonały humor - odpowiedziała.

- Wstałam prawą nogą - zaśmiałam się.

- Spałaś w tym stroju? Wygodnie? - zapytała.

- Oczywiście, że nie - zaśmiałam się - śpię bez tego kombinezonu.

- I zapomniałaś założyć bluzki? - wtrącił Berlin.

- Specjalnie ze względu na ciebie. Wstałam i pomyślałam "omg dziś spędzę czas z Berlinem więc nie założę bluzki niech się zboczeniec napatrzy" - pisnęłam.

Mężczyzna już nic nie powiedział, a inspektor uśmiechnęła się na mój ton głosu. Zauważyłam, że gdy rzucałam jakimś żarcikiem jej kąciki ust wędrowały ku górze. Gdy nie to, że jestem bandytą, a ona pracuje w policji, myślę, że byśmy się zaprzyjaźniły. 

W końcu Rio przyprowadził naszą owieczkę. Gdy kobieta zobaczyła, że jest zdrowa zanotowała coś w swoich papierach i spojrzała na naszą dwójkę. Zastanawiałam się o co chodzi. Podejrzewałam różne pytanie, lecz nie tego, które usłyszałam po kilku sekundach.

- Laura powiedz i jedną rzecz - zaczęła.

- Londyn - mruknęłam.

- Czemu bierzesz udział w tym napadzie. Rozumiem, że Berlin  jest chory, ale ty? Tego nie potrafię zrozumieć - powiedziała.

- Jak to chory? - zapytałam.

- Nie powiedział wam? - spytała z błyskiem w oku.

- Nie -  w odpowiedzi pokręciłam głową.

- Berlin jest przewlekle chory na nieuleczalną chorobę Miopatia Hellmera - powiedziała z dziwnym współczuciem w głosie.

Gdy to usłyszałam myślałam, że zaszła pomyłka. Jak to? Że mój Berlin? Nie to nie możliwe. Powiedziały by mi. Na pewno. Ja mu zaufałam, więc on też by powiedział. On nie mógł być chory. Przez te pięć miesięcy ani razu nie dał nam do zrozumienia, że coś z nim jest nie tak. Zachowywał się jak każdy inny z naszej paczki. Nie miał ataków ani nie brał leków. Co to za chorobą jak nie bierze się leków. W ogóle co to za nazwa choroby Miopatia Hellmera? Nigdy o niej nie słyszałam, a przecież byłam na medycynie. Co prawda, nie skończyłam jej, ale wiem sporo. Muszę się dowiedzieć co to za choroba. Jakie ma dolegliwości i objawy. Spojrzałam na Berlina i już wiedziałam, że Murillo nie kłamie. W jego oczach kryło sie przerażenie.

Co za dupek. Zaufałam mu! Powiedziałam tylko jemu, że mam padaczkę. On jedyny oprócz Profesora o niej wiedział. Otworzyłam się przed nim z moimi sekretami, a on? Olał mnie. Nie zaufał. Było mi tak cholernie przykro. Jednak nie mogłam dać tego po sobie zobaczyć. Nie było już Londyn, która płakała na każde jego odrzucenie. Co to, to nie. Tamtej dziewczyny już nie ma.

Patrzyłam na mężczyznę tępym wzrokiem wypranym z jakichkolwiek emocji. Z całych sił starałam się, aby warga mi się nie zatrzęsła. Gdy Berlin spojrzał prosto w moje oczy poczułam jeszcze większy zawód jego zachowaniem. Doszłam do wniosku, że ja go wogule nie znałam po mimo tylu spędzonych razem chwil.

- Jeżeli to wszystko to odprowadzę Panią do wyjścia - powiedziałam i wstałam z krzesła.

Kobieta poszła w moje ślady i podniosła się. Kiwnęła głową w stronę Berlina i ruszyła za mną. Podeszłam do guzika otwierającego drzwi gdy usłyszałam głos inspektor.

- Nie powiedział ci - zaczęła.

- Nie musi mi się spowiadać - powiedziałam wymijająco.

- Zawiódł Cię. To widać w twoich oczach. Trzymaj się Lauro. Mam nadzieję że się jeszcze kiedyś spotkamy - powiedziała i podeszła do samych drzwi.

Szybko kliknęłam guzik i wypuściłam ją.

Dziewiątka *La casa de Papel*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz