28

1.3K 98 40
                                    

Mężczyzna po moich słowach siedział dłuższą chwilę i myślał. Spojrzałam na jego twarz. W tym momencie była taka zamyślona. Całą swoją uwagę skupił na ścianie za moją głową. Jego ciemne oczy były teraz intensywnie brązowe. Usta miał zaciśnięte w cienką, długą i prostą kreskę. Nos delikatnie poruszał się przy każdym wdechu i wydechu. Na czole pojawiły się delikatne zmarszczki nad ściągniętymi brwiami. Powróciłam wzrokiem do jego ust i zagryzłam swoją wargę. Byłam na niego wściekła, ale nic nie poradzę na to, że dalej mnie pociągał. W tym momencie był cholernie przystojny. Miałam taką ochotę go pocałować i zapomnieć o wszystkim co złe. Jednak głosik w mojej głowie mówił mi, że to nie może skończyć się dobrze. Ta relacja od początku nie miała prawa bytu. Byliśmy z dwóch różnych światów. On bogaty, przystojny kawaler, na którego leci każda kobieta, a ja? Och szkoda gadać! Wypadałam przy nim koszmarnie.

Mężczyzna gwałtownie podniósł się na równe nogi i spojrzał na mnie z góry.

- Wstawaj! - krzyknął.

Spojrzałam prosto w jego oczy, które po raz pierwszy wyrażały czystą pustkę. Od kąt go znam, nigdy, ale to nigdy nie widziałam go wypranego z wszelkich emocji. Posłałam mu rozczarowany wzrok.

- Ogłuchłaś? - zapytał.

Zamknęłam oczy i oparłam głowę o ścianę. Oddychałam głęboko i miałam w dupie co do nie mówił. Słyszałam, że kierował ku mnie jakieś słowa, lecz ich znaczenie nie dobiegało do moich uszu. Wyprostowałam zgięte w kolanach do tej pory nogi. Poczułam olbrzymią ulgę, która nie trwała długo. Poczułam gwałtowne szarpnięcie za ręce, nakazujące mi stanąć na własnych nogach. Zrobiłam niezadowolony wyraz twarzy pomieszany z nutką bólu. Otworzyłam oczy i spojrzałam na mężczyznę. Był wściekły. Kurde, ostatnio widziałam go w tym stanie jak razem z Rio zniknęliśmy na kilka godzin w Toledo. Gdy wróciliśmy do domu Berlin nie odzywał się do mnie przez tydzień! Calusieńki tydzień!

- Nie gap sie tak tylko rusz się - powiedział.

- Mógłbyś być milszy - wywróciłam oczami.

Berlin nic nie odpowiadając ruszył przed siebie. Chcąc niechcąc poszłam za nim. Po kilku minutach dotarliśmy do gabinetu Berlina. Mężczyzna otworzył drzwi i przepuścił mnie przodem, na co leciutko się uśmiecham i kiwnęłam głową w podzięce. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, w którym panował półmrok. Po prawej stronie było małe okno, które przepuszczało niewielkie ilości światła słonecznego do pomieszczenia. Obok okna stała jakąś szafa z uchylonymi drzwiami, z których wysypywały się papiery. Naprzeciw wejścia znajdowało się dość spore dębowe biurko, za którym był masywny, czarny, skórzany fotel. Z drugiej strony stały dwa identyczne krzesła, które sprawiały wrażenie okropnie niewygodnych. Na ścianie za biurkiem wisiał obraz, który przedstawiał jakiego szlachcica, a może króla? Sama nie wiem. Nigdy nie byłam dobra z historii. Od zawsze uważałam, że nie będzie mi ona potrzebna w życiu. Podłoga w gabinecie była pokryta ciemnobrązowymi panelami imitującymi drewniane słoje. Na panelach położony był średniej wielkości, czarny, włochaty dywan.

Powoli ruszyłam w stronę krzeseł i usiadłam na jednym z nich, a na drugim położyłam zmęczone nogi. Zjechałam plecami po oparciu krzesła trochę niżej i oparłam głowę o tył siedzenia. Mężczyzna w tym czasie usiadł wygodnie na fotelu przede mną, położył ręce na biurku i oparł o nie głowę pochylając ją w prawą stronę. Wlepił swój wzrok w moją zmęczoną twarz. Jego brwi ścisnęły się na moment ukazując zmarszczki na czole. Chcąc odciągnąć rozmowę najbardziej jak się da oderwałam od niego wzrok i rozejrzałam się znowu po pomieszczeniu.

Wiedziałam, że irytowało go moje zachowanie, lecz bałam sie tej rozmowy. Nie lubiłam, gdy ktoś wytykał mi moje błędy, a Berlin właśnie miał to zrobić.

- Zrób zdjęcie. Pozostanie na dłużej - postanowiłam się odezwać.

- Po co mi twoje zdjęcie? - prychnął.

- Abyś każdego dnia mógł podziwiać tak piękną kobietę - powiedziałam spokojnie.

- Napijesz się czegoś? - sprawnie zmienił temat, z resztą jak zawsze.

- Poproszę wody - mruknęłam.

- Co ci odbiło z Tokio? - zapytał wstając po szklanki.

- Oh nic takiego. Chciałyśmy się tylko rozerwać - powiedziałam lekceważąco.

- Znam cię nie od dziś i wiem kiedy kłamiesz - odparł.

- Naprawdę? Ciągle mam wrażenie, że nic o mnie nie wiesz - odpowiedziałam.

- Wiem więcej niż ci się wydaje - mruknął.

- Więc jaka jest moja ulubiona piosenka? - zapytałam.

Mężczyzna nie odpowiedział. Nigdy nie rozmawialiśmy na temat muzyki. Byłam pewna, że tym pytaniem udowodnię, że wcale dużo o mnie nie wie.

- It's my life Bona Jovi - odparł po chwili i postawił przede mną szklankę z wodą.

- Skąd...

- Mówiłem, że wiem wszystko - powiedział - a teraz poproszę prawdę.

- Znasz książkę Dziady cz. III? - zapytałam.

- Znam - odparł.

- Potrzebowałam przejść metamorfozę, tak jak Gustaw - wytłumaczyłam.

- Co ty pieprzysz? - westchnął.

- Pieprzyć to możesz tą laleczkę z wycieczki. Czekaj jak jej tam było? Ariela? Ariana? - wyliczałam.

- Adrianna - westchnął.

- Oj właśnie mała i słodką Adrianna - wywróciłam oczami.

- Co ty do niej masz? - zapytał.

- Jeszcze pytasz? - zaśmiałam się.

- Czy ty jesteś zazdrosna? - zdziwił się.

- Nie coś ty - machnęłam ręką - Bardzo się cieszę, że jakaś małolata odbiła mi faceta.

- Nie dramatyzuj - powiedział.

- Mam nie dramatyzować? Wmawiasz mi, że nasz związek nie ma szans bo jesteś chory i Bóg wie co jeszcze, a dosłownie za chwilę lecisz do tej laleczki śliniąc się przy tym - krzyknęłam sfrustrowana.

- Uspokój się Lauro - odparł opierając się o zagłówek fotela.

- Berlin, nie jesteśmy już dziećmi. Porozmawiajmy jak dorośli - westchnęłam.

- Dla ciebie wszystko señiorita - powiedział.

- Podaj chociaż jeden konkretny powód dla którego nie możemy być razem. Pomijając twoją chorobę - poprosiłam.

- Nie chcę cię skrzywdzić jak już mnie zabraknie - wyjaśnił.

- Myślisz, że teraz mnie nie krzywdzisz? - zapytałam.

- Tak będzie łatwiej - westchnął.

- Berlin. Mam już dość tych kłótni i ciągłych sprzeczek - jęknęłam.

- Więc daj sobie spokój - powiedział.

- Nie mogę, bo - zawahałam się - Kocham Cię, Andrès.

- Lauro proszę - zaczął.

- Nie, Andrès. Kocham Cię. Nie zmienisz tego, bo zawsze będę - powiedziałam.

Mężczyzna milczał. W jego wzroku coś sie zmieniło. Już nie był taki pusty, lecz pojawiła się w nich iskierka nadziei.

- A ty mnie kochasz? - zapytałam.

- London.. - westchnął.

- Odpowiedz - powiedziałam.

- Tak, kocham cię - odparł cicho.

Po jego słowach wstałam z siedzenia i szybkim krokiem znalazłam się przy nim. Postanowiłam postawić wszystko na jedną kartę. Pochyliłam się nad nim i złączyłam nasze usta w długo oczekiwanym pocałunku.




Następny rozdział pojawi się w okolicach czwartku/piątku!

Dziękuję za 40 tys!!! Jesteście NAJLEPSI!! ♥️♥️♥️

Dziewiątka *La casa de Papel*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz