Mężczyzna po moich słowach siedział dłuższą chwilę i myślał. Spojrzałam na jego twarz. W tym momencie była taka zamyślona. Całą swoją uwagę skupił na ścianie za moją głową. Jego ciemne oczy były teraz intensywnie brązowe. Usta miał zaciśnięte w cienką, długą i prostą kreskę. Nos delikatnie poruszał się przy każdym wdechu i wydechu. Na czole pojawiły się delikatne zmarszczki nad ściągniętymi brwiami. Powróciłam wzrokiem do jego ust i zagryzłam swoją wargę. Byłam na niego wściekła, ale nic nie poradzę na to, że dalej mnie pociągał. W tym momencie był cholernie przystojny. Miałam taką ochotę go pocałować i zapomnieć o wszystkim co złe. Jednak głosik w mojej głowie mówił mi, że to nie może skończyć się dobrze. Ta relacja od początku nie miała prawa bytu. Byliśmy z dwóch różnych światów. On bogaty, przystojny kawaler, na którego leci każda kobieta, a ja? Och szkoda gadać! Wypadałam przy nim koszmarnie.
Mężczyzna gwałtownie podniósł się na równe nogi i spojrzał na mnie z góry.
- Wstawaj! - krzyknął.
Spojrzałam prosto w jego oczy, które po raz pierwszy wyrażały czystą pustkę. Od kąt go znam, nigdy, ale to nigdy nie widziałam go wypranego z wszelkich emocji. Posłałam mu rozczarowany wzrok.
- Ogłuchłaś? - zapytał.
Zamknęłam oczy i oparłam głowę o ścianę. Oddychałam głęboko i miałam w dupie co do nie mówił. Słyszałam, że kierował ku mnie jakieś słowa, lecz ich znaczenie nie dobiegało do moich uszu. Wyprostowałam zgięte w kolanach do tej pory nogi. Poczułam olbrzymią ulgę, która nie trwała długo. Poczułam gwałtowne szarpnięcie za ręce, nakazujące mi stanąć na własnych nogach. Zrobiłam niezadowolony wyraz twarzy pomieszany z nutką bólu. Otworzyłam oczy i spojrzałam na mężczyznę. Był wściekły. Kurde, ostatnio widziałam go w tym stanie jak razem z Rio zniknęliśmy na kilka godzin w Toledo. Gdy wróciliśmy do domu Berlin nie odzywał się do mnie przez tydzień! Calusieńki tydzień!
- Nie gap sie tak tylko rusz się - powiedział.
- Mógłbyś być milszy - wywróciłam oczami.
Berlin nic nie odpowiadając ruszył przed siebie. Chcąc niechcąc poszłam za nim. Po kilku minutach dotarliśmy do gabinetu Berlina. Mężczyzna otworzył drzwi i przepuścił mnie przodem, na co leciutko się uśmiecham i kiwnęłam głową w podzięce. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, w którym panował półmrok. Po prawej stronie było małe okno, które przepuszczało niewielkie ilości światła słonecznego do pomieszczenia. Obok okna stała jakąś szafa z uchylonymi drzwiami, z których wysypywały się papiery. Naprzeciw wejścia znajdowało się dość spore dębowe biurko, za którym był masywny, czarny, skórzany fotel. Z drugiej strony stały dwa identyczne krzesła, które sprawiały wrażenie okropnie niewygodnych. Na ścianie za biurkiem wisiał obraz, który przedstawiał jakiego szlachcica, a może króla? Sama nie wiem. Nigdy nie byłam dobra z historii. Od zawsze uważałam, że nie będzie mi ona potrzebna w życiu. Podłoga w gabinecie była pokryta ciemnobrązowymi panelami imitującymi drewniane słoje. Na panelach położony był średniej wielkości, czarny, włochaty dywan.
Powoli ruszyłam w stronę krzeseł i usiadłam na jednym z nich, a na drugim położyłam zmęczone nogi. Zjechałam plecami po oparciu krzesła trochę niżej i oparłam głowę o tył siedzenia. Mężczyzna w tym czasie usiadł wygodnie na fotelu przede mną, położył ręce na biurku i oparł o nie głowę pochylając ją w prawą stronę. Wlepił swój wzrok w moją zmęczoną twarz. Jego brwi ścisnęły się na moment ukazując zmarszczki na czole. Chcąc odciągnąć rozmowę najbardziej jak się da oderwałam od niego wzrok i rozejrzałam się znowu po pomieszczeniu.
Wiedziałam, że irytowało go moje zachowanie, lecz bałam sie tej rozmowy. Nie lubiłam, gdy ktoś wytykał mi moje błędy, a Berlin właśnie miał to zrobić.
- Zrób zdjęcie. Pozostanie na dłużej - postanowiłam się odezwać.
- Po co mi twoje zdjęcie? - prychnął.
- Abyś każdego dnia mógł podziwiać tak piękną kobietę - powiedziałam spokojnie.
- Napijesz się czegoś? - sprawnie zmienił temat, z resztą jak zawsze.
- Poproszę wody - mruknęłam.
- Co ci odbiło z Tokio? - zapytał wstając po szklanki.
- Oh nic takiego. Chciałyśmy się tylko rozerwać - powiedziałam lekceważąco.
- Znam cię nie od dziś i wiem kiedy kłamiesz - odparł.
- Naprawdę? Ciągle mam wrażenie, że nic o mnie nie wiesz - odpowiedziałam.
- Wiem więcej niż ci się wydaje - mruknął.
- Więc jaka jest moja ulubiona piosenka? - zapytałam.
Mężczyzna nie odpowiedział. Nigdy nie rozmawialiśmy na temat muzyki. Byłam pewna, że tym pytaniem udowodnię, że wcale dużo o mnie nie wie.
- It's my life Bona Jovi - odparł po chwili i postawił przede mną szklankę z wodą.
- Skąd...
- Mówiłem, że wiem wszystko - powiedział - a teraz poproszę prawdę.
- Znasz książkę Dziady cz. III? - zapytałam.
- Znam - odparł.
- Potrzebowałam przejść metamorfozę, tak jak Gustaw - wytłumaczyłam.
- Co ty pieprzysz? - westchnął.
- Pieprzyć to możesz tą laleczkę z wycieczki. Czekaj jak jej tam było? Ariela? Ariana? - wyliczałam.
- Adrianna - westchnął.
- Oj właśnie mała i słodką Adrianna - wywróciłam oczami.
- Co ty do niej masz? - zapytał.
- Jeszcze pytasz? - zaśmiałam się.
- Czy ty jesteś zazdrosna? - zdziwił się.
- Nie coś ty - machnęłam ręką - Bardzo się cieszę, że jakaś małolata odbiła mi faceta.
- Nie dramatyzuj - powiedział.
- Mam nie dramatyzować? Wmawiasz mi, że nasz związek nie ma szans bo jesteś chory i Bóg wie co jeszcze, a dosłownie za chwilę lecisz do tej laleczki śliniąc się przy tym - krzyknęłam sfrustrowana.
- Uspokój się Lauro - odparł opierając się o zagłówek fotela.
- Berlin, nie jesteśmy już dziećmi. Porozmawiajmy jak dorośli - westchnęłam.
- Dla ciebie wszystko señiorita - powiedział.
- Podaj chociaż jeden konkretny powód dla którego nie możemy być razem. Pomijając twoją chorobę - poprosiłam.
- Nie chcę cię skrzywdzić jak już mnie zabraknie - wyjaśnił.
- Myślisz, że teraz mnie nie krzywdzisz? - zapytałam.
- Tak będzie łatwiej - westchnął.
- Berlin. Mam już dość tych kłótni i ciągłych sprzeczek - jęknęłam.
- Więc daj sobie spokój - powiedział.
- Nie mogę, bo - zawahałam się - Kocham Cię, Andrès.
- Lauro proszę - zaczął.
- Nie, Andrès. Kocham Cię. Nie zmienisz tego, bo zawsze będę - powiedziałam.
Mężczyzna milczał. W jego wzroku coś sie zmieniło. Już nie był taki pusty, lecz pojawiła się w nich iskierka nadziei.
- A ty mnie kochasz? - zapytałam.
- London.. - westchnął.
- Odpowiedz - powiedziałam.
- Tak, kocham cię - odparł cicho.
Po jego słowach wstałam z siedzenia i szybkim krokiem znalazłam się przy nim. Postanowiłam postawić wszystko na jedną kartę. Pochyliłam się nad nim i złączyłam nasze usta w długo oczekiwanym pocałunku.
Następny rozdział pojawi się w okolicach czwartku/piątku!
Dziękuję za 40 tys!!! Jesteście NAJLEPSI!! ♥️♥️♥️
CZYTASZ
Dziewiątka *La casa de Papel*
FanfictionTo miał być zwykły napad. Dziewiątka ludzi wchodzi, robi swoje i wychodzi. Jednak, gdy w grę wchodzą uczucia wszystko się komplikuje... Najwyższe notowania: #1 domzpapieru 20.11.2019 07.01.2020 30.03.2020 #1berlin 14.01.2020 #2 napad 19.01.2020 #1...