Maratonik cz. 4

1.6K 124 32
                                    

Nie wiem ile siedziałam w bibliotece. Minuty, godziny, a może dzień? Miałam to gdzieś musiałam się wypłakać. Berlin złamał mi serce. Siedziałam tam i miałam nadzieję, że zaraz wejdzie przez drzwi i powie, że to jeden głupi żart. Jednak tak się nie stało. W przeciągu całego napadu kłóciliśmy się wiele razy, wiele razy przeklinałam go w duchu, pragnęłam już nigdy mu nie wybaczyć, lecz z miłości nie potrafiłam. Wiedziałam, że ta relacja będzie ciężka. Od kiedy się tylko poznaliśmy zawsze o wszystko się kłóciliśmy. Jednak jedno wiedziałam na sto procent. Nie ważne jaka byłaby sytuacja zawsze oddałbym swoje życie za niego.

Wpatrywałam się w okno. Na zewnątrz zaczęło wschodzić słońce. Wschód nie był tak piękny jak zachód. Zamknęłam swoje oczy rozkoszowałam się delikatnymi promykami słoneczka. Moja skóra tego potrzebowała. Po chwili postanowiłam zejść na dół. Podniosłam się i wyszłam z biblioteki. Szłam korytarzami aż doszłam do sali głównej. Zakładnicy siedzieli jak zwykle na podłodze. Między nimi krążył Rio. Podeszłam do schodów i złapałam w dłoń karabin. Oparłam się biodrem o barierkę i patrzyłam przed siebie. Podszedł do mnie Rio.

- Jak się trzymasz? - zapytał chlopak.

- Nie jest dobrze - mruknęłam i spojrzałam na niego. Wyglądał okropnie. Miał podkrążone i czerwone oczy, jego skóra wyglądała na przemęczoną, a wargi były spuchnięte.

- Dawno szczerze nie rozmawialiśmy - zauważył słusznie.

- Jakoś nie było czasu. Wybacz - powiedziałam.

Rio otwierał usta aby mi odpowiedzieć lecz usłyszałam dziwny odgłos. Wyjrzałam zza jego ramię i ujrzałam, nauczycielka, która przyjechała tu z uczniami wstała na równe nogi. Rio odwrócił się i podszedł do niej.

- Wczoraj słyszeliśmy strzały - powiedziała pewna siebie.

- I co z tego? - zapytałam.

- Kogo tym razem zabiliście? - spytała.

- Siadaj - powiedział Rio.

- Kogo zabiliście? - powtórzyła pytanie.

- Siadaj - warknął Rio.

-  Brakuje kilku zakładników, w tym mojego ucznia Pablo Ruiza. Chce wiedzieć co się z nimi stało - powiedziała.

- Uciekli - mruknęłam.

- Jak to? - zapytała.

- Normalnie, zaplanowali ucieczkę i udało im się - powiedziałam.

Kobieta w odpowiedzi zaczęła klaskać. Reszta zakładników poszła w jej ślady. Wszyscy powoli zaczęli wstawać i klaskać.

- Siadać - krzyknął Rio, lecz nic to nie dało.

- Siadajcie kurwa - krzyczał.

Widząc, że nic to nie daje ścisnęłam mocniej karabin w rękach i zaczęłam strzelać w sufit. Na sali zapanowała absolutna cisza. Zakładnicy nie byli już teraz tacy odważni jak kilka sekund temu.

- Siadać - warknęłam.

Wszyscy zakładnicy usiedli poza naszą kochaną nauczycielką.

- Siadać proszę - powiedział do niej Rio patrząc na mnie z przerażeniem. Widział w moich oczach czystą furię.

Lecz kobieta pozostała nieugięta. Podeszłam do niej ściskając karabin w dłoniach. Końcem broni dotknęłam jej
klatki piersiowej i spojrzałam prosto w jej oczy.

- Siadaj w tej chwili, albo rozpierdolę wszystkim twoim uczniom głowy na twoich oczach zaczynając od Adrianny i Alison Parker - powiedziałam z jadem w głosie.

Nauczycielka szybko wykonała moje polecenie. Wiedziałam, że potrzebuje mocnego argumentu aby ją złamać. Odwróciłam się i ruszyłam na schody. Usiadłam na nich, a po chwili dołączył do mnie Rio.

- Nie tak wyobrażałem sobie ten napad - szepnął.

- Wiem Rio. Ja też - westchnęłam.

- To już czas? - zapytał.

- Wydaje mi się że tak. Trzeba powiedzieć reszcie - powiedziałam.

- Jak myślisz co wybiorą? - zapytał.

- Większość wybierze wolność, chodź na ich miejscu wybrałabym milion. A ty? - zapytałam.

- Chyba zostałbym przy wolności - powiedział.

- Rozumiem - mruknęłam.

Do pomieszczenia wszedł Helsinki. Usiadł obok nas.

- Jak się czujesz? - zapytałam.

- Jest słabo. Masz może jakieś leki na uspokojenie? - mruknął.

- Tabletka czy kroplówka? - spytałam.

- Co szybciej zadziała?

- Zdecydowanie kroplówka.

- Więc niech będzie.

- Chodź podam ci - powiedziałam wstając - Rio znajdę Berlina i mu powiem.

Chłopak pokiwał głową i wstał ze schodów. Ruszył w stronę zakładników zaczął między nimi krążyć. Razem z Helsi wyszliśmy z pomieszczenia. Podeszłam do apteczki i wyjęłam z niej kroplówkę z przezroczystym płynem na uspokojenie.

- Co to? - zapytał Denver który wszedł do środka.

- Inozytol na obniżenie stresu - powiedziałam.

- Źle się czujesz Helsi? - zapytał.

- Nie, tylko potrzebuje coś na uspokojenie - odparł.

Chłopak pokiwał głową.

- Denver robi się źle. Trzeba wdrążyć plan wolność czy pieniądze - powiedziałam.

- Jak skończysz możemy iść do Berlina - odpowiedział.

- Dobrze - westchnęłam.

Zajęłam się pomocą Serbowi. Najdelikatniej jak potrafiłam wbiłam igłę i założyłam motylka. Odkręciłem koreczek i podpięłam kroplówkę. Upewniłam się że wszystko jest w porządku i podeszłam do Denvera dając mu znać, że możemy już iść. Wyszliśmy na korytarz.

- Widzę, że nie masz humoru, więc pozwól, że ci go poprawie - powiedział z uśmiechem.

- Denver - westchnęłam - nie wiem czy jest to odpowiedni moment.

- Jak chcesz - mruknął - jednak uważam, że śmierć jednego z nas to nie koniec świata.

- Jakbyś się czuł gdyby to twój ojciec był warzywem zamiast Oslo? Myślisz że Helsinki by się cieszył? - zapytałam.

Chłopak nie odezwał się słowem. Zrozumiałam, że go zraniłam.

- Przepraszam, mam ciężki okres w życiu - westchnęłam.

- Nie szkodzi wszystko rozumiem - powiedział spokojnym głosem.

Po chwili doszliśmy do gabinetu Berlina. Otworzyłam drzwi i weszliśmy do środka. Mężczyzna siedział za swoim biurkiem i liczył coś na kartce. Odchrząknęłam chcąc zwrócić jego uwagę w naszą stronę. Podziałało automatycznie.

- Co was do mnie sprowadza? - zapytał.

- Trzeba wcielić w życie plan "wolność albo pieniądze" - powiedziałam.

- Skąd takie założenie? - spytał.

- Zakładnicy sie buntują. Jeszcze chwila, a wejdą nam na głowę - odparłam.

- Więc niech tak będzie. Idę zadzwonić do Profesora jak wygląda sytuacja na zewnątrz, a wy idźcie powiadomić resztę - powiedział zadowolony wstając z krzesła.

- Chodź Denver - powiedziałam i skierowałam się do wyjścia z pomieszczenia.

To już koniec maratonu na dziś. Mam nadzieję że się podoba! 🥰🥰 Jak dobrze się przyjmie będzie ich więcej. Do następnego ❤️❤️

 

Dziewiątka *La casa de Papel*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz