Rankiem obudził mnie mój dzwoniący telefon. Melodia znana z bajki o Kim Kolwiek rozniosła się po całym pokoju, a ja nieprzytomnie rozejrzałam się w poszukiwaniu urządzenia. Podczas kiedy ja usilnie próbowałam znaleźć go na swoim łóżku, on spokojnie leżał sobie na szafce nocnej, wydając z siebie coraz głośniejsze odgłosy. Jedyne o czym wtedy marzyłam, to aby w końcu go uciszyć i dać odpocząć swoim uszom.
- Halo?
Odezwałam się mocno zaspanym głosem i nim zdążyłam się powstrzymać, ziewnęłam prosto w słuchawkę telefonu. Ten postępek speszył mnie nieco, jednak byłam pewna, że osoba po drugiej stronie zrozumie to. W końcu była dopiero dziesiąta rano, a za mną prawie nieprzespana noc.
- Obudziłem cię? Przepraszam, ale skoro już nie śpisz, to może zjemy razem śniadanie?
Głos Lou brzmiał tak samo radośnie i pozytywnie, jak zawsze, a ja zastanawiałam się skąd ten chłopak ma w sobie tyle energii. Byłam pewna, że poszedł spać jeszcze później niż ja, o ile w ogóle poszedł, a mimo to w jego głosie nie można było usłyszeć nawet nutki zmęczenia. Byłam pełna podziwu, szczególnie zważając na swój obecny stan. Może i nie widziałam się jeszcze wtedy w lustrze, ale byłam w stu procentach pewna, że wyglądam fatalnie, bo tak też się i czułam. W Doncaster nieczęsto zdarzało mi się pojawiać na imprezach, właściwie to nie pojawiałam się na nich wcale, dlatego kompletnie nie przyzwyczajona do takiego trybu życia, przechodziłam teraz istną katorgę z silnym bólem głowy i suszą w ustach w roli głównej.
- Jasne, bardzo chętnie. Daj mi tylko chwilę, wezmę prysznic.
- W porządku, za pół godziny spotkamy się na holu. Do zobaczenia!
Rozłączył się, a ja z ciężkim bólem serca musiałam przyznać, że czas wyjść z łóżka i udać się do łazienki. Trzydzieści minut to naprawdę niewiele czasu, a ja byłam w wręcz opłakanym stanie, nie mogłam przecież tak pokazać się ludziom. Czym prędzej wyskoczyłam z łóżka i pognałam do łazienki, gdzie wzięłam szybki prysznic i nałożyłam delikatny makijaż. Poderwałam jeszcze z ziemi swoją torebkę i ruszyłam w stronę drzwi. Otwarłam je szybkim ruchem i wyszłam na zewnątrz, przez co o mało nie wpadłam na przyjaciela, który prawdopodobnie właśnie chciał zapukać. Uśmiechnęłam się szeroko na jego widok, po czym bez zastanowienia cmoknęłam jego policzek. Hotelowa restauracja znajdowała się na parterze, dlatego droga do niej zajęła nam chwilę, podczas której wymienialiśmy się wrażeniami z wczorajszej imprezy. Louis nadal był wyraźnie podekscytowany, dlatego ja również postanowiłam udawać, iż ta noc była jedną z najlepszych w moim życiu, co w gruncie rzeczy było całkowitym kłamstwem. Wciąż ściskało mnie serce, kiedy myślałam o tym, co się wydarzyło. Nie mogłam pozwolić sobie teraz na rozklejanie się, dlatego czym prędzej odrzuciłam od siebie te ponure wspomnienia.
- To co.. Może dziś pokażę Ci Londyn?
Spojrzał na mnie znad talerza, kiedy siedzieliśmy już przy jednym ze stolików. Ja jedynie kiwnęłam głową na znak, że się zgadzam, gdyż właśnie przeżuwałam kolejny kęs swojego tosta. Cieszyłam się na ten dzień. Mieliśmy go spędzić tylko we dwójkę, więc była pewna, że nic nie będzie go w stanie zniszczyć. Ani pijany Stan, ani opryskliwy Harry, ani nic innego. Byłam tylko ja i Lou i na tym właśnie pragnęłam się skupić. Poza tym nigdy wcześniej nie byłam w Londynie, jedynie przejazdem, dlatego byłam bardzo podekscytowana na myśl, że w końcu będę miała okazję go zwiedzić i to jeszcze w takim towarzystwie. Tego dnia nic więcej nie było mi potrzebne. Postanowiliśmy nie tracić ani minuty i od razu po zjedzonym śniadaniu ruszyliśmy na miasto. Tomlinson chciał pojechać taksówką, jednak namówiłam go na przechadzkę. W końcu w ten sposób mogłam zobaczyć dużo więcej ciekawszych miejsc, a przede wszystkim poznać Londyn od podszewki. Błądząc uliczkami przyglądałam się każdej kamienicy, fontannie, mostowi, na które Louis najwyraźniej nie zwracał już najmniejszej uwagi. Byłam zachwycona. Londyn tak bardzo różnił się od Doncaster, że każdy, nawet najmniejszy jego element po prostu mnie fascynował. To nie to, że w Doncaster mi się nie podobało. Wręcz przeciwnie, uwielbiałam je, jednak stolica to było coś innego, pewnego rodzaju odskocznia od tak dobrze znanych mi miejsc w rodzinnym mieście Lou. Po drodze próbowaliśmy nadrobić rozmową cały ten czas, podczas którego nie utrzymywaliśmy ze sobą kontaktu. Louis opowiadał głównie o chłopakach z zespołu i o tym, jak bardzo się ze sobą zżyli, o fanach i o wszystkim, z czego tak naprawdę wcześniej nie zdawałam sobie sprawy. Dopiero wtedy zrozumiałam, że po udziale w programie całe jego życie zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. Miał mniej czasu, niewiele prywatności, a ludzie, którzy go otaczali wciąż czegoś od niego chcieli. Był obserwowany przez media niemal przez cały czas. Życie pod okiem jupiterów naprawdę nie było łatwe. Ja natomiast pochwaliłam się swoją nową pasją i tym, że idzie mi całkiem nieźle z rysowaniem. Powiedziałam mu również o swoich planach na studia, o szkole, Johnsonach. W swojej opowieści ominęłam jednie fakt, że znowu zamknęłam się w swoich własnych czterech kątach i poza murami szkoły nie miałam żadnego kontaktu z rówieśnikami. Uznałam to za zbędne psucie atmosfery, dlatego postanowiłam to przemilczeć. Londyn pomimo wczesnej pory zalany był ludźmi, których tylko przybywało. Starałam się nie zwracać na nich większej uwagi, jednak uznałam to za ciekawy widok, ponieważ w rodzinnym mieście nie ma takich sytuacji. Staliśmy właśnie przed przejściem dla pieszych czekając na zielone światło, kiedy Louis złapał mnie za rękę i mocno pociągnął ku sobie. Spojrzałam na niego nieco zaskoczona, a on uśmiechnął się spoglądając gdzieś przed siebie i kompletnie nie zwracając uwagi na mój zdezorientowany wzrok skierowany właśnie na niego.
CZYTASZ
Stabiliser
Fanfiction"Jednak samotność miała też swoje plusy. Dzięki niej zaczęłam odkrywać siebie samą. Dogłębnie analizować swoje zachowania, nawyki i tą cholerną niezdolność to bycia szczęśliwą. Odnalazłam w sobie pasję, której nigdy wcześniej nie dostrzegałam. Zawsz...