Rozdział 5

139 14 0
                                    

          Drzwi do mojego apartamentu otwarły się, a ja z niedowierzaniem pokręciłam głową, robiąc krok w przód. Był idealny. Wszystko wyglądało niczym rodem wyciągnięte z filmów o Bondzie. Typowy brytyjski, bardzo ekskluzywny apartament, a w nim ja. Byłam w stu procentach pewna, że nie byłoby mnie stać na opłacenie pobytu tam nawet przez dobę, ale miałam to szczęście, że Louis nie przyjmował odmowy i uparł się, aby za mnie zapłacić. Z jednej strony strasznie mnie to krępowało, nie lubiłam, kiedy ktokolwiek wydawał na mnie swoje pieniądze, jednak wiedziałam, że gdyby nie to, nie byłoby mnie tutaj. Choć raz mogłam pozwolić sobie na coś takiego i całkowicie nie widziałam w tym nic złego. Pokój był ogromny, dlatego chodziłam w kółko i podziwiałam wszystko, co się w nim znajdowało. Możliwe, że trochę wyolbrzymiałam, jednak naprawdę zapierał dech w piersiach. W końcu stwierdziłam, że czas zrobić test łóżkowy. Postawiłam swoje rzeczy na ziemi, po czym biorąc niewielki rozpęd, rzuciłam się na gigantyczne łoże, które nawet pod moim ciężarem nie wydało z siebie żadnego dźwięku. Westchnęłam cicho, wpatrując się w sufit. Mogłabym na nim leżeć i leżeć, jednak bardzo dobrze zdawałam sobie sprawę, że rozpoczęcie imprezy zbliża się nieubłaganie, dlatego postanowiłam się odświeżyć i zrelaksować. Niechętnie zwlekłam się z łóżka i pokonałam dość dużą odległość, która dzieliła mnie od upragnionej kąpieli. Patrząc na rozmiary łazienki, miałam nieodparte wrażenie, że jest ona o wiele większa niż mój pokój w Doncaster, co sprawiło, że parsknęłam cichym śmiechem. Długi, gorący prysznic to coś, co zawsze potrafiło ukoić moje skołatane nerwy i chociaż odrobinę rozluźnić wiecznie napięte mięśnie. Ciepłe krople wody spływały po moim ciele, a wraz z nimi wszystkie zmartwienia i problemy. Czułam, jak całe zdenerwowanie gdzieś ze mnie uchodzi. To było to, czego potrzebowałam. W prysznicu znajdował się panel, na którym wyświetlana była godzina, dlatego gdy tylko na niego spojrzałam, zaczęłam panikować. Zostało niewiele czasu, a ja musiałam wyglądać dobrze. Szybko wyszłam spod prysznica i założyłam szlafrok. Był tak mięciutki, że z chęcią zostałabym w nim na zawsze.

          W końcu nadszedł czas wybrania stroju na dzisiejszy wieczór, co jak dla mnie, było równoznaczne z totalną klęską. Przed wyjazdem do Londynu kupiłam trzy sukienki specjalnie na tą okazję, ale jako że ani jedna nie wydawała mi się wystarczająco dobra, dokupiłam jeszcze dwie, w efekcie czego musiałam teraz podjąć jedną z trudniejszych decyzji w swoim życiu, a przynajmniej tak mi sie wtedy wydawało.

         Wyciągnęłam je wszystkie z torby i położyłam obok siebie na łóżku, sceptycznie się im przyglądając. Pierwsza była biała, nachodziła jedynie na jedno ramię i odkrywała plecy. Podobała mi się jej zwiewność, ale nie byłam pewna, czy będzie odpowiednia, jak na taką imprezę. Druga była czarna, również dość krótka, chwilami przypominała mi sukienkę, którą nosiła na sobie Natalie Portman w "Czarnym Łabędziu", dlatego bezpowrotnie ją odrzuciłam. Kolejna miała krwistoczerwony kolor, była ładna, ale uznałam, że przez nią będę za bardzo wyróżniać się z tłumu, a tego nie chciałam. Zostały dwie. Jedna z nich, niebieska, nieco dłuższa niż pozostałe, przez co wydawała mi się zbyt formalna. Z nadzieją w oczach spojrzałam na ostatnią sukienkę. Była koloru ecru, stonowana, dziewczęca, na górnej partii połyskiwały złotawe ozdoby, które dodawały jej uroku, a delikatny tiul powodował, że nie wyglądała nazbyt skromnie. Czas mnie naglił, dlatego postanowiłam wybrać właśnie ją. Nie miałam pojęcia, na jakie stroje zdecyduje się reszta gości. W głowie pojawiał mi się obraz wystawnego przyjęcia, na którym każdy pojawiał się, wyglądając niczym gwiazdy na hollywoodzkiej premierze filmu jakiegoś znanego reżysera, ale równie dobrze znajomi Louisa mogli podejść do tego bardziej na luzie i ubrać się w dużo mniej formalne ubrania. Sukienka, którą wybrałam, stała gdzieś pomiędzy, dlatego nieważne jaki charakter miało mieć to przyjęcia, będąc w niej, miałam pewność niewychylania się poza przeciętną w żadną ze stron.

StabiliserOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz