Rozdział I.

3.2K 93 33
                                    

Harry ledwo mógł przetworzyć wydarzenia odbywające się przed nim. Jego umysł był odrętwiały przez wydarzenia, które miały miejsce w ciągu ostatniej godziny - jazda na testralu do Ministerstwa by ocalić Syriusza, walka w Depertamencie Tajemnic i w końcu dotarcie do Sali Przepowiedni. Tam został zaatakowany przez grupę Śmierciożerców i walczył by nie dać się zabić.

I ostatecznie śmierć Syriusza.

Harry gonił Bellatrix wypełniony nienawiścią, złością i rozpaczą. Posunął się nawet do tego by zaatakować czarownicę zaklęciem niewybaczalnym. Lecz ta tylko wzruszyła ramionami i zaśmiała się z jego raczej żałosnej próby.

I wtedy pojawił się Voldemort.

Teraz Harry stał w atrium Ministerstwa, chroniony przez dwa olbrzymie, kamienne posągi, które Dumbledore transmutował by go chronić, obserwując jak Dumbledore i Voldemort angażują się w coś, co było najbardziej niezwykłym pojedynkiem jaki Harry miał kiedykolwiek okazję zobaczyć.

Dumbledore właśnie zniszczył gigantycznego węża, którego Voldemort przemienił z ognistego bata, który staruszek wyczarował wcześniej. Gdy wąż zniknął Dumbledore wyciągnął wodę z fontanny Atrium i sprawił że krążyła wokoło Voldemorta niczym kula stworzona ze stopionego szkła. Voldemort miał wyraźnie kłopoty z oddychaniem, gdy walczył bezskutecznie o odrzucenie zaklęcia. Chwila nadziei napełnia Harry'ego, lecz Voldemort nagle zniknął z wody z głośnym trzaskiem. Chłopiec był pewny, że to już koniec - że Voldemort postanowił uciec. Wybiegł więc zza swojego kamiennego strażnika, lecz Dumbledore krzyknął
-Zostań tam, gdzie jesteś Harry!-Pierwszy raz wyglądał na tak przerażonego.

I wtedy, bez żadnego ostrzeżenia, ból przeżył jego głowę. Był tak okropny, że sprawił, że cały jego świat stał się biały i straszny, wydawał się wirować i skręcać. A wszystko, co mógł czuć to ból i uczucie, że istniało jakieś stworzenie, w który kiedyś on sam był.

I wtedy stworzenie przemówiło głosem Harry'ego.
-Zabij mnie teraz, Dumbledore... - To był Voldemort. Harry uświadomił sobie z niewielką częścią umysłu, że wciąż mógł myśleć prosto. Był opętany, a stworzeniem które czuł, był sam Voldemort. Gniew i radość zdawały się rosnąć w nim - w tym stworzeniu - gdy drwił z Dumbledore'a używając ust i głosu Harry'ego.

Rozpacz wypełniła młodzieńca, a do jego umysłu zaczęły napływać myśli o Syriuszu, lecz zostało to przerwane przez wstrząsające, dziwne uczucie w jego umyśle. Nawet ból przygasł na chwilę, a Harry poczuł fale oszołomienia napływającą od Voldemorta.
Szok. Zmieszanie. Zaprzeczenie.
-Nie... To niemożliwe...-Harry czuł, jak jego szczęka rusza się, gdy syczące słowa wypłynęły spomiędzy jego ust.

I wtedy chłopak poczuł, jak jego ciało zaczęło drżeć i unosić się, gdy stwór zaczął gwałtownie wyrywać się z jego umysłu. Jego plecy wygięły się w łuk i opadł na kolana, po czym upadł do przodu wydobywając z siebie nierówny, zduszony kaszel. Podniósł głowę, dysząc bez tchu i ujrzał stojącego przed nim Voldemorta, który wpatrywał się w niego szerokimi, niemal przerażonymi oczami.

I wtedy wszystko się zatrzymało.

To było jakby cały świat wokół nich zamarł. Woda pryskająca z fontanny zatrzymała się w miejscu. Pożary wokół nich i dym które spowodowały zatrzymały się bez ruchu, zatrzymane w tym jednym momencie w czasie. W całym atrium nie było słychać żadnego dźwięku.
Voldemort obrócił się dziko, zaskoczony nagłym zatrzymaniu w równym stopniu jak Harry. Chłopak obrócił się i ujrzał, że Dumbledore jest tak samo nieruchomy jak reszta pokoju i zrozumiał, że on i Voldemort są jedynymi zdolnymi do ruchu.
-C...-Harry zaczął chrapliwym głosem, lecz przerwał mu dźwięk... chichotania.

Wtrącanie się złośliwego twórcy - tłumaczenie  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz