Rozdział #11

630 28 11
                                    

Było już kawałek czasu po tym jak zaatakowała nas banda Azoga.

Tata czuł się już znacznie lepiej, rany zniknęły z jego twarzy i rąk, znów przybrał poważną postawę i już nie kwapił za bardzo do przytulania hobbita, chociaż ja i tak wiedziałam że ten malec stał się dla Dębowej Tarczy czymś więcej niż zwykłym towarzyszem wyprawy...

Choć mój ojciec był dumny i poważny, potrafiła się w nim obudzić życzliwość i uczucia.

Przebywaliśmy teraz w górach i choć nie byliśmy tak mocno narażeni na atak, to armia Bladego Orka cały czas deptała nam po piętach, więc postanowiliśmy wysłać Bilba na zwiady.

Podczas gdy hobbit wypatrywał orków, ja stałam obok kompanii i kręciłam na palcu kosmyk moich kruczoczarnych loków.

Nagle dostrzegliśmy biegnącego hobbita.

- Są blisko ? - zapytał Thorin

- Bardzo blisko - odparł zasapany włamywacz - Parę mil, mniej więcej. Mamy inny problem... -

- Widzieli cię ?- zapytał Gandalf - Widzieli ?

- Nie, nie w tym problem -

- A nie mówiłem ! Cichutki jak myszka ! - powiedział Gandalf na co wszystkie krasnoludy zaczęły kiwać głowami.

- Chodzi o to że... - zaczął hobbit - Tam jeszcze coś jest -

- Czy to coś ma formę niedźwiedzia ? - dopytywał się czarodziej.

- Tak, ale większą, o wiele -

- Powinnyśmy zawrócić - stwierdził Bofur.

- Żeby nas wargowie zjedli ? - odparł Dwalin

I tak kompania zaczęła dyskusję na temat naszych dalszych działań.

- Znam pewiem dom - zaczął brodacz -

- Czyj to dom ? - zapytał mój ojciec - Przyjaciela czy wroga ? -

- Nieważne. On nam pomoże, albo zabije nas - powiedział Gandalf patrząc w dal.

Nagle usłyszałam głośny ryk, niosący się od strony gór.

- A mamy jakiś wybór ? - zapytał wódz

- Nie.

***

- Szybko ! - popędzał nas Gandalf.

Krasnoludy biegły przed siebie ile sił w ociężałych krótkich nogach.

Lecz mnie długi bieg nie sprawiał kłopotów.

Bez problemu pokonywałam szerokimi susami las, a później polanę.

W końcu trafiliśmy pod drzwi domostwa.

Przez jakiś czas trudno je było nam otworzyć, lecz gdy w końcu się to udało zza drzew wyłonił się ogromny czarny niedźwiedź biegnący w naszą stronę.

Pędem ruszyliśmy przez ogródek gospodarza wprost do drzwi prowadzących  prosto do jego domu.

Gdy wrota się już zamykały, w ostatniej chwili między nie wetknął się ogromny niedźwiedzi pysk.

Spojrzałam zwierzęciu prosto w oczy by miało świadomość że się nie boję, aż w końcu stworzenie zniknęło mi z oczu - udało się nam wreszcie zamknąć drzwi.

- Co to za diabelstwo ? - zapytał Dwalin.

- To... Nasz gospodarz. - przyznał Gandalf

- Beorn. Potrafi zmieniać skórę. Raz jest wielkim człowiekiem, a innym razem dzikim niedźwiedziem.

- Mało brakowało a skończyli byśmy jako jego obiad... - rzekłam.

- Cóż, jako zwierzę jest nieobliczalny... - stwierdził czarodziej - O wiele bardziej od krasnoludów...

***

Niedługo po akcji z Beornem poszliśmy spać.

Noc była dość spokojna, spałam całkiem dobrze choć zapewne niedaleko nas znajdował się wielki niedźwiedź, ale teraz wiedziałam że to tylko nasz gospodarz.

Z samego rana gdy się obudziłam, dostrzegłam Beorna, który później poczęstował nas chlebem, miodem od jego pszczół i mlekiem.

Mimo że twierdził iż nie lubi krasnoludów, zaoferował nam pomoc, kompanii dał swoje konie, a mnie zwrócił Onyksa, który odratował się z łap goblinów i koń błądził wygłodzony jakiś czas po okolicy, aż wreszcie zauważył go Beorn i wziął do siebie.

Niedługo po dość krótkiej wizycie u zmiennokształtnego musieliśmy wyruszać w dalszą drogę, przez Mroczną Puszczę.

Gdy pod nią dotrzemy mamy zostawić pożyczone nam przez Beorna kuce i mojego Onyksa.

Uznałam że taki koń nie da rady przejść przez gęstwinę puszczy więc postanowiłam zostawić go do końca naszej podróży u zmiennokształtnego.

Dość szybko dotarliśmy do Mrocznej Puszczy.

Gąszcz przed nami wyglądał wyjątkowo.

Był piękny, a zarazem mroczny.

Skrywał dużo tajemnic...

Zsiedliśmy z wierzchowców, a Gandalf wszedł nieco w głąb Puszczy.

Nagle wynurzył się gwałtownie z lasu, i zawołał

- Zostawcie mi konia ! -

- Ale jak to ? - zapytałam.

- Chcesz nas znowu zostawić ?! - zapytał Thorin.

-  Spokojnie, dołączę do was. Spotkamy się niedaleko Samotnej Góry -

Po tych słowach wskoczył na konia i odjechał w inną stronę.

A my zostaliśmy sami i jedyne co nam zostało to wejść w gęstwinę tego tajemnego lasu...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Jeeeeest !

Miedzy 10 a 11 rozdziałem jest tylko 20 dni odstępu !
Mój rekord xD

~Bayooooo🖤🖤🖤

Księżniczka Pod Górą ✔︎ [POPRAWKI] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz