Następnego dnia wstaliśmy bardzo rano i zaczęliśmy się zbierać z miasta na Jeziorze.
Dano nam broń, prowiant i łódź którą mieliśmy przepłynąć przez jezioro.
Pakując się zauważyłam że pan Bilbo ma na sobie wielki hełm z piórami na czubku.
Nakrycie głowy kompletnie opadało na oczy Hobbita przez co wyglądał nie lada śmiesznie, ale uroku też mu nie brakowało.
- Świetny hełm panie Baggins ! - zawołałam do włamywacza, na co ten się zaśmiał i odparł;
- Mimo że zdaję sobie sprawę że wyglądam w nim co najmniej głupio, dziękuję panno Tris
- Do usług ! - powiedziałam po czym oboje zaczęliśmy się śmiać.
Przyznam że w trakcie podróży mocno zaprzyjaźniłam się z panem Bilbem.
Często z nim rozmawiałam i czułam że mnie rozumie.
Ja jego też starałam się zrozumieć - dlaczego tak opierał się wyruszeniu w podróż i jaki sens dla hobbitów tkwi w prowadzeniu rutynowego życia bez żadnych przygód i zwrotów akcji.
Dla niektórych opis takiego życia może być wręcz równoznaczny z opisem raju - uroczy domek w pięknej okolicy, spokój, cisza, jedzenia pod dostatkiem i praktycznie zero zmartwień.
Ale nie dla mnie. Jedną z ważniejszych rzeczy którą trzeba o mnie widzieć jest to że od małego kocham przygody i nie nienawidzę rutyny. W moim życiu ciągle coś musi się dziać - akcja, przygody i podróże.
Właśnie głównie przez to nigdy nie znalazłam miejsca które mogłabym nazwać "domem, "moim jedynym miejscem na świecie"
Gdy byłam mała ojciec często zmieniał nasze miejsce zamieszkania przez co przyzwyczaiłam się do bardziej koczowniczego trybu życia.
Szczerze ? Nie przeszkadzało mi to - wręcz przeciwnie, dzięki temu przyzwyczaiłam się do spania na twardych skałach czy sosnowych gałęziach, nauczyłam się jak opatrywać duże rany gdy nie ma w pobliżu żadnego medyka, jak rozpoznać gdzie jest wschód a gdzie zachód bez kompasu i tym podobnych rzeczy do przetrwania w ekstremalnych warunkach.
Dlatego właśnie pozwolono mi wyruszyć na tą wyprawę.
Wyprawę która już dobiegała końca.
Samotna Góra była o krok. Wystarczyło tylko przepłynąć jezioro...
****
Po spakowaniu wszystkich bagaży zebraliśmy się przed domostwem władcy Esgaroth, skąd mieliśmy wypłynąć prosto do Ereboru.
Władca zorganizował dla nas oficjalnie pożegnanie z tłumem ludu i jego służących, stojących obok podwyższenia na którym stał rządzący.
Nagle, pakując swoje rzeczy do łodzi usłyszałam rozmowę kuzynów z ojcem.
- Kili, ty nie idziesz - odezwał się Thorin do brązowowłosego krasnoluda
- Co ? Ale... - wymamrotał Kili próbując się przeciwstawić
- Jeśli tak, to ja z nim zostaję ! - zawołał Fili słysząc całą tą wymianę zdań
- Fili, proszę cię bądź rozsądny... - zwrócił mu uwagę nie kto inny jak mój ojciec
- Wiem co robię wujku
- Fili, ty musisz się...
- Muszę być z moim bratem ! -
Po tych słowach blondyn odwrócił się napięcie i podszedł do schorowanego Kiliego podtrzymując go na swoich barkach.
Wtedy przypomniałam sobie co to na prawdę znaczy miłość do rodziny.
Jak mocno może komuś zależeć na jednej, małej osobie w całym świecie...
W końcu nie wytrzymałam - podeszłam do kuzynów siedzących na drewnianym stopniu, siadłam obok nich i objęłam ich mocnym uściskiem który odwzajemnili.
- Trzymajcie się chłopaki - szepnęłam
- Ty też Tris -
Po tych słowach przerwałam przytulas i wstałam ze stopnia.
Spojrzałam jeszcze raz w błękitne oczy Filiego i brązowe tęczówki Kiliego po czym oddaliłam się w kierunku łodzi...
************
Gdy płynęliśmy wczorajsze myśli na temat wyprawy wciąż nie dawały mi spokoju.
Czułam że coś się zbliża, tylko nie miałam pojęcia co...
Wtedy zaczęłam myśleć nad tym ile bym dała by móc przewidzieć przyszłość.
Być może gdybym miała taką zdolność mogłabym kogoś uratować od śmierci.
Albo powstrzymać się od podjęcia decyzji która później okazała się zła.
Nagle z przemyśleń wyrwał mnie dźwięk łodzi dobijającej do brzegu.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej
Sorry za tą dłuższą przerwę, ale ogl miałam dość dużo zajęć przez które zapomniałam trochę o tej książce, na szczęście zdobyłam się wreszcie na napisanie tego rozdziału i cóż... Jest oto next, cieszcie się !
Ale szczerze muszę wam coś wyznać...
Ostatnio czuję że faza na Tolkiena zaczyna mi przemijać... Już nie czuję tej samej "magii" co np. miesiąc czy dwa temu, przez co nie mam też zbytniej chęci na pisanie tej książki...
Co nie znaczy, że mam zamiar to porzucić i przerwać kompletnie pisanie...
Po prostu rozdziały mogą się teraz pojawiać trochę rzadziej...
Co do planowanych przeze mnie kontynuacji, pierwsza z nich na pewno się pojawi, co do drugiej... Nie mam pojęcia.
To tyle ode mnie, kończę tę gadaninę i
Papatki ~
CZYTASZ
Księżniczka Pod Górą ✔︎ [POPRAWKI]
ФанфикTW: BAD WRITING. Pisałam to jak miałam 12 lat. Mam na imię Trís. Moim ojcem jest sam Thorin Dębowa Tarcza, przywódca krasnoludów. Dawno temu wielkie miasto krasnoludów - Erebor, którego miał zostać królem został odebrany krasnoludom przez złego smo...