Rozdział #25

593 22 24
                                    

Niedaleko od nas, spomiędzy ziemi wysunęły wielkie, długie stworzenia o potrójnych paszczach, niszcząc grunt i pełzając w zastraszającym tempie. 

Nagle, usłyszeliśmy głośny dźwięk, dochodzący z Kruczego Wzgórza...

Spojrzałam w jego kierunku i ujrzałam samego Azoga Plugawego, a tuż nad nim wielki "żagiel", który był odpowiedzialny za ten odgłos...

- Jeszcze tego brakowało... - powiedział Dain, po czym skierował swoją armię do ataku na pędzący w naszym kierunku oddział orków - Do boju, synowie Durina !

Natomiast elfy nadal stały na tej samej pozycji, jakby nie wiedząc przez chwilę co zrobić.

- Thranduilu, to szaleństwo ! - zwrócił się do władcy elfów Gandalf.

W końcu, oddział Thranduila ruszył do walki w tym samym kierunku co armia Daina. 

- Odwrót ! - wydał rozkaz Bard swoim ludziom - Odwrót do Dale ! 

Mężczyzna ruszył w galopie w kierunku miasta, a za nim jego ludzie oraz Gandalf i Bilbo.

Teraz tylko ja pozostałam w miejsu.

- Tris ! - krzyknął Bilbo - Chodź z nami do miasta ! 

Hobbit pewnie myślał że za murami będzie bezpieczniej, ale ja wiedziałam że Azog ma wielką armię która bardzo szybko opanuje Dale.

Więc zostało mi popędzić w wir walki między krasnoludy i elfy. 

Mój koń ruszył galopem w kierunku hordy orków nacierających na oddział Thranduila.

Było ich mnóstwo, a wszystkie rzucały się z ostrzami gdzie popadnie.

W końcu dotarły i do mnie, tnąc boki mojego konia.

Szybko odparłam atak, wywijając dwoma mieczami.

Siedząc w siodle miałam przewagę, ale też wiele ryzykowałam.

W niektórych momentach byłam o włos od upadku.

W innych Onyks potykał się utrudniając mi zadawanie ciosów.

Widziałam że król elfów walczący obok mnie ma podobne problemy, zwłaszcza że jego łoś był większy od mojego konia.

Cięłam zaciekle jak mogłam, ale przeciwników wciąż nie ubywało.

Orkowie byli rasą wręcz urodzoną do walki i siana terroru, strachu i zniszczenia.

Co z chęcią robili...

Walczyłam już długo, a bitwa wciąż wrzała.

Byłam zmęczona, tak samo jak mój wierzchowiec.

Widziałam, jak krasnoludy tracą resztki sił.

Chociaż pot spływał mi po czole i bolały ręce, wciąż wymachiwałam sztyletami zabijając orków.

Pomyślałam ile wsparcia dla krasnoludów dało by tu pojawienie się ich króla...

Ale byłam prawie pewna że mój ojciec za żadne skarby się tu nie zjawi.

Armia Daina ustawiła się ciasno w pozycji obronnej.

Kolejny oddział Bladego Orka szedł w naszym kierunku. 

Nagle, usłyszeliśmy donośny dźwięk rogu z nad Samotnej Góry.

- "Ojciec i kompania ?" - pomyślałam - "Nie może być..."

Nagle, wielkie umocnienia Ereboru rozstąpił wielki złoty dzwon...

Spomiędzy ścian Góry wybiegła... kompania z moim ojcem oraz Filim i Kilim na czele. 

Księżniczka Pod Górą ✔︎ [POPRAWKI] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz