Rozdział #17

365 13 6
                                    

Wysiedliśmy z łodzi i zaczęliśmy wyciągać z niej wszystkie nasze pozostawione tam bagaże.

Gdy już się ze wszystkim zabraliśmy, nie pozostało nam nic innego jak iść przed siebie.

Przemierzaliśmy raz to pustkowia, raz zielone wzgórza i górzyste strome drogi.

W okolicy tych ostatnich było kilka wysokich turniczek, a że w pewnym momencie zatrzymaliśmy się pod jedną, postanowiłam że "raz się żyje !" i podjęłam próbę wspięcia się na nią.

Zdjęłam mój długi szary płaszcz, zaciągnęłam sukienkę i zaczęłam wspinać się na skałkę.

Byłam na górze już po jakiś piętnastu minutach, chociaż podczas wspinaczki noga mi się nie raz osunęła, za co obwiniałam oczywiście moją zdecydowanie za długą (jak dla mnie) suknię.

Niestety, ten wysiłek okazał się dość daremny, bo długo nie po byłam na szczycie podziwiając piękną panoramę wokół, ponieważ gdy tylko ojciec, Dwalin i Balin, będący dotychczas gdzieś dalej z kompanią, spostrzegli że weszłam na turniczkę, kazali mi natychmiast schodzić, bo "jeszcze mi się coś stanie i kości sobię połamię, broń Durinie !" i "zachowuję się niepoważnie, księżniczce nie przystoi wspinać się na jakieś góry, to zabawy dla niewyżytych młodzieńców".

Na początku opierałam się tym uwagom i byłam na nie kompletnie nie wrażliwa, ale gdy tylko usłyszałam że księżniczce nie przystoi chodzenie po górach bo to zabawy dla NIEWYŻYTYCH MŁODZIEŃCÓW, coś we mnie pękło.

We mnie która całe dzieciństwo spędziła na na przygodach, poznawaniu nowych miejsc, nauce nowych stylów walki i przede wszystkim właśnie wspinaczce na góry - czyli czegoś, co było dla moich opiekunów przymiotem właśnie tych niewyżytych młodzieńców...

Po prostu nie wytrzymałam i nogi same mnie pchnęły do zejścia i powiedzenia im tam na dole dosadnie czegoś.

Lecz niestety w moich planach przeszkodziły mi moje emocje, które podczas schodzenia ze skały zdążyły już trochę ostygnąć, więc w końcu postanowiłam im nic nie mówić.

Po jakimś czasie tego trochę pożałowałam, bo zmarnowałam taką idealną okazję na pokazanie swojego "ja"...

I jeszcze te uwagi na temat mojej pozycji...

Mojej tak właściwie PRZYSZŁEJ pozycji, bo choć teoretycznie od urodzenia byłam księżniczką, moje życie w ogóle nie przypominało życia typowej księżniczki i szczerze po tym wszystkim nie wiem czy odnalazła bym się w tej roli...

Mimo wszytko starałam się być dobrej myśli i pamiętać, że moja rodzina zawsze będzie mnie wspierała...

Chociaż ojciec czasem był nadopiekuńczy i miał zbyt wygórowane oczekiwania, a kuzyni czasami złośliwi to wiedziałam, że na prawdę mnie kochają jako członkinię rodziny i zależy im na mnie.

Mnie też na nich zależało...

Ale choć bycie księżniczką niosło że sobą nie tylko ciężkie brzemię, ale też przyniesienie honoru mojej rodzinie nie chciałam kryć się za maską osoby, którą nie jestem.

Czy na prawdę mam zachowywać się jak ktoś kim nie jestem, by moja rodzina była ze mnie dumna ?

*********

Po paru dniach przeprawy przez wzgórza, wreszcie udało nam się dotrzeć do miasta Dale, z którego już prosta droga wiodła do Samotnej Góry.

Szliśmy przez zrujnowane miasto w ciszy, rozglądając się wokół.

Krasnoludy ciągle podchodziły do ruin jakiś sklepików, straganów czy innych zapewne sentymentalnych dla nich miejsc.

Ja tylko przehadzałam się powoli po mieście, myśląc o tym jak to miasto było piękne za czasów swojej świetności, i wizualizując sobie jak mogło wtedy wyglądać.

- Tris, chodź ze mną, pokażę ci coś ! - usłyszałam głos podchodzącego do mnie ojca.

- Co takiego ? - spytałam zaciekawiona

- Chodź za mną, a się przekonasz - odparł Thorin, po czym ruszył przed siebie

Oczywiście byłam bardzo ciekawa co takiego odkrył, więc czym prędzej poszłam za nim.

W pewnym momencie zauważyłam jak skręca w jakąś dziwną, bardzo ciasną uliczkę.

Bez większego namysłu oczywiście zrobiłam to samo.

Gdy wyszłam z uliczki, moim oczom ukazała się lekko wyboista droga skierowana w górę - kiedy i ją pokonałam wreszcie dostrzegłam sylwetkę mojego taty niecały metr ode mnie.

- To co takiego chciałeś mi pokazać ? -

- Widzisz ten sklepik o tutaj ? - zapytał Dębowa Tarcza wskazując na wejście do pomieszczenia z dużymi, okrągłymi drzwiami bardzo wyróżniających się na tle innych.

- Tak

- Tutaj ja i twoja matka pierwszy raz się spotkaliśmy... Pamiętam też że tu była nasza pierwsza randka... I tu się też ukrywaliśmy kiedy jej wuj zabronił nam się spotykać w młodości...

- Na prawdę ? Wuj mamy zabronił wam się spotkać ? A to czemu ?

- Bo ja jestem krasnoludem

- ŻE CO ? To absurd !

- Ehh wiem, totalny. Dlatego właśnie Lyra nigdy go nie słuchała i zawsze w późnych godzinach wieczornych wymykaliśmy się tutaj, do tej kawiarenki...

Po tych słowach między nami nastała chwila ciszy...

- Mama musiała być bardzo szczęśliwa z tobą... - stwierdziłam wreszcie zdobywając się na słowa

- I była... - odparł ojciec

- Thorin ! Tris ! Gdzie jesteście ? Musimy już iść dalej ! - usłyszeliśmy w oddali donośny głos Dwalina

- Już idziemy ! - odkrzyknął Dębowa Tarcza, po czym pobiegliśmy w kierunku Dwalina i reszty kompanii...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Hejko

Witam was po dłuższej przerwie od tej książki

Początkowo ten rozdział miał być znacznie dłuższy, ale postanowiłam że jednak nie będę trzymać was w takiej nie pewności i wstawię trochę krótszy, ale szybciej (żeby ktoś sobie przypadkiem nie pomyślał że zawiesiłam tę książkę czy coś, bo tak nie mam zamiaru zrobić)

Więc już nie przedłużając ~

Papa i do napisania ♡︎

Księżniczka Pod Górą ✔︎ [POPRAWKI] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz