#10 Różowy wibrator

1.3K 66 8
                                    

Przychodząc tutaj po raz pierwszy z ulotką z ofertą o pracę którą dostałam od młodej dziewczyny w centrum miasta. Nie pomyślałam, że kariera w miejscu, w którym mi się tak bardzo podobało zakończy się tak szybko.
Pracowałam tu jedynie od dwóch miesięcy, a bardzo polubiłam to miejsce. Miesięczna wypłata starczyła mi na przetrwanie całego miesiąca bez próśb o kieszonkowe rodziców i byłam w stanie odłożyć jakąś sumkę na konto oszczędnościowe. Pijąc kawę o tym boskim smaku, słuchając po raz ostatni relaksującej muzyki, która była prywatnym dziełem syna właściciela kawiarni i jedząc ze łzami w oczach sernik na gorąco z gałką lodów śmietankowych myślałam o tym, co znów będzie.

-Jestem zmuszony zamknąć kawiarnię ze względu na problemy finansowe. Cudem udało mi się odzyskać pieniądze dla wypłat pracownikom. Czytaliście dokładnie swoje umowy?

Mamy początek miesiąca, moje wynagrodzenie na dziś wynosi 150 dolarów, byłam bliska załamania.

Popatrzeliśmy po sobie z Samem i pokręciliśmy głowami.

-Dostaniecie je, ale cytując punkt dziewiąty dotyczący zwolnień. "Zwolnienie natychmiastowe z winy pracodawcy zobowiązuje go do wypłacenia równowartości dziesięciu tysięcy dolarów amerykańskich dla każdego pracownika."

Odetchnęłam z ulgą, ale skoro pan Brown miał problemy finansowe to jak miał nam to wypłacić?

-Tak się cieszę, że moja żona namówiła mnie fundusz gwarancyjny, możecie być pewni, że wasze pieniądze zostaną przysłane na wasze konta bankowe w ciągu czterdziestu ośmiu godzin. Musicie mi się tu podpisać na wypowiedzeniu.

Podpisałam i milcząc, opuściłam kawiarnię.

Smętnym krokiem szłam parkiem z powrotem do domu z kartką papieru w dłoni, która sprawiła, że załamał mi się świat. Co prawda miałam jeszcze drugą pracę, ale nie była tak stabilna jak ta. Przechodząc obok garażów popatrzyłam na swoich współlokatorów.

-Emily, chodź tu na chwilkę. - krzyknął mój kuzyn, który chyba zauważył, że coś jest nie tak. Podeszłam powoli.- Czemu nie jesteś w pracy?

-Zamknęli na stałe, właściciel ma problemy finansowe.- powiedziałam, głośno wzdychając.

-Ou, mogę Ci pomoc jakoś w takim razie? Wiesz, że nie musisz mieszkać na stancji, mama i tata chcą byś mieszkała u nas.

-Wiem, ale nie mogę. I tak płacę już połowę czynszu za stancję i robicie dla mnie bardzo dużo, z co będę wam wdzięczna do końca życia.

-Cała Em. Skoro nie pracujesz to nie chciałabyś mi pomóc przy znalezieniu prezentu dla mamy i Dree?

-Dla Dree?- uniosłam brew, posyłając mu uśmiech. Ten tylko klepnął mnie w ramię, śmiejąc się.- Jasne, pomogę Ci.

-Chris, jedziesz z nami do galerii?

-Jasne, ale wypiłem piwo.- powiedział blondyn, który wyszedł z jednego z pomieszczeń.

-Nie szkodzi, ja prowadzę.- powiedział, a ja przewróciłam oczami, bo zrobił to w dziwną minę, która zawsze mnie wkurzał gdy byliśmy młodsi.

Wsiadłam szybko do samochodu Black'a na miejsce pasażera, by blondyn nie mógł usiąść na moim miejscu, zaśmiałam się gdy zmierzył mnie wzrokiem. On też się uśmiechnął.

-Będę musiał jeszcze zatankować po drodze i wskoczyć do domu na chwilkę, będziecie w stanie wytrzymać kilka tych przystanków?

-Tak.- odpowiedzieliśmy wspólnie, na co ten klasnął w dłonie i wyjechał na ulicę. Cały czas czułam na sobie wzrok chłopaka z tyłu, przez co nie czułam zbyt komfortowo. Wyjęłam telefon i z wielkim smutkiem zauważyłam, że jest rozładowany i wyłączony. Cholerne apple, czas wymienić na nowszy model lub zmienić całkowicie markę.

Na StancjiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz