Dylan pomógł pijanej dziewczynie wstać, podczas gdy ja patrzyłem na jasny sufit, oświetlony jedynie lampkami ledowymi, które co parę sekund zmieniały swój kolor. Popatrzyłem odrobinę niżej, a osiem par oczu wlepiało spojrzenie w moją twarz. Uniosłem brwi i przymknąłem oczy, a następnie podniosłem się do siadu. Strzeliłem karkiem i z wdzięcznością przyjąłem dłoń mojego przyjaciela. Niepokój domowników wywołany moim spokojem wydawał mi się przytłaczający, dlatego odchrząknąłem i podrapałem się po karku.
-No tak. McLate i Rivera znowu jednością. - zakpił Black, na co czarnowłosa zareagowała niemal natychmiast uderzając go w bok ze swojej pięści. Przewróciłem oczami i skupiłem wzrok na nieznajomych mi twarzach.
-Czy on w ogóle mówi? - zapytał pewien czarnoskóry chłopak, gestykulując w dziwny sposób swoimi długimi ramionami. Uniosłem brwi i wystawiłem do niego swoją dłoń.
-Cześć. - przywitałem się, a na mojej twarzy powstał nieśmiały uśmiech. Jego postawa i rozbudowane ciało sprawiało, że poczułem spięcie swoich mięśni. Wyglądał jak pierdolony Michael Jordan* w kwiecie swojej kariery i miał dosłownie dwa metry wzrostu. Zdecydowanie nie należałem do niskich osób, ale jego wzrost powalał wszystkich obecnych w pomieszczeniu. - Jestem Chris McLate i będę tu mieszkał.
-Jezu, jaki formalny. - zakpił opalony blondyn, jednak zignorowałem jego słowa, ponieważ zostałem przyciągnięty do ciała wysokiego chłopaka, na co prawie udusiłem się powietrzem w swoich płucach. Jego mocny uścisk sprawiał, że moje ramiona chciały pęknąć i tryskać krwią.
-Zamknij się, Jason. - odezwał się nieznajomy głos po mojej prawej stronie. Jordanowi nawet nie śniło się poluźnić swojego uścisku. - Taylor, on zaraz przestanie oddychać. Wiemy, że kochasz nowych ludzi, ale daj mu powietrze.
-Przepraszam. - powiedział czarnoskóry swoim ogłuszającym, głębokim głosem, a ja poczułem jak moje ciało mogło na nowo się poruszać. To uczucie było jak uwolnienie się z gipsu na całym ciele po miesiącu trwania w nim. I wiedziałem już, że nie chciałem z nim zadzierać. - Jestem Drake Taylor. Ten idiota to Jason Martin. Ma kompleks niższości.
-Gdybym miał krowę w ogrodzie też wyglądałbym jak ty. - poskarżył się, a w pomieszczeniu rozległ się chichot pozostałych chłopaków.
-Jestem Liam Brown, jako jedyny mam samochód i molestują mnie o zakupy. Za opłatą, jestem do usług.- zareklamował, na co uśmiechnąłem się i skinąłem głową. - Ja, Drake, Jason, Devon i Paul mieszkamy tutaj. - wskazał kolejno, pokazując mi Michael'a Jordana i podróbkę finalisty z Hotelu Paradise, a następnie pozostałych chłopaków. Paul miał przydługie do ramion, proste blond włosy, których mogła mu pozazdrościć połowa blondynek na świecie. Był wysoki i bardzo szczupły, a gdy się odwrócił, przez koszulkę na ramiączkach niemal byłem w stanie zobaczyć jego wystające w nienaturalny sposób łopatki. Devon nie mógł się pochwalić kolorem włosów na głowie, ponieważ ich nie miał, a od jego czoła światła ledowe odbijały się jak podczas dyskoteki w klubie, ale za to miał zadbaną brodę i septum w nosie. Był niższy ode mnie i przypominał wzrostem Martina. Chłopcy uścisnęli moją dłoń.
-My mieszkamy w akademiku. - odezwał się chłopak w okularach przeciwsłonecznych na głowie, a koloru jego włosów nie potrafiłem zidentyfikować w obecnym świetle. - Mam na imię Canon i kurwa, tak. Studiuję fotografię. - przedstawił się, również porywając moje ciało do uścisku, który już nie był tak niekomfortowy jak w przypadku Taylor'a.- Ramsey to ten brunet, Ollie to tamten blondyn, a Allan to ten w warkoczykach.
-Nie jestem blondynem. - prychnął wymieniony jako drugi chłopak mojego wzrostu. - To białe złoto. Srebrzysty potok. Nie rozumiesz?
-Wmawiaj sobie. - rzucił Allan, spinając brązową gumką czarne włosy, w które były zaplecione kolorowe warkoczyki. Jego karnacja była ciemna, ale nie był aż tak ciemny jak dwumetrowy Jordan. - Ollie to młodszy o rok brat Ramsey'a, ale sam ci tego nie powie. - zaśmiał się, na co brunet przewrócił oczami i pokręcił głową. - Pierwszy rok?
CZYTASZ
Na Stancji
RomanceSpojrzałem na nią, wyglądała inaczej. Jej włosy były rozpuszczone, wyprostowane. Dopiero teraz mogłem zobaczyć ich faktyczny, czerwony kolor. Zawsze były spięte w ciasnego koka. Duże bluzy i wyprane jeansy zmieniły się w piękną, białą sukienkę przed...