Pierwsze spotkanie

4.3K 67 3
                                    

Rozdział I

Kiedy wyszłam z klatki schodowej, poczułam na policzkach chłód jesiennego poranka. Po chwili zimny wiatr uderzył w moje ciało, zmiatając z niego resztki ciepłego snu. Miałam rozpiętą kurtkę, a na rękach ciężkie pudło, więc nie mogłam się nawet zapiąć.Z trudem podeszłam do starego jeepa i po otwarciu drzwi, włożyłam ciężar na tylne siedzenie.

Wróciłam do mieszkania i spojrzałam na rząd wypchanych po brzegi kartonów i walizek, stojących w przedpokoju.

— A Wojtek mówił, że może mi pomóc.W końcu nie, jak zawsze sama — powiedziałam do siebie, po czym nie tracąc czasu, zabrałam się za kolejne tobołki.

Po trzydziestu minutach wypełniłam nimi mojego starego jeepa tak, że wykorzystałam każdą wolną szparkę, jaką dostrzegłam, zostawiając jedynie trochę przestrzeni przy tylnej szybie i skrzyni biegów. Na siedzeniu pasażera postawiłam karton z książkami autorstwa mojej cioci, wielkiej Melanii Kajzer...

O dziewiątej przyjechał właściciel mieszkania, któremu zostawiłam klucze. Dziwnie mi się przyglądał, toteż po tym, jak wsiadłam do auta, od razu spojrzałam w środkowe lusterko.

— Matko — szepnęłam do siebie

Przednie pasma moich miodowych włosów przykleiły mi się do twarzy. Przez kości policzkowe przebiegały szare smugi z kurzu, a zielone oczy były spuchnięte i podrażnione. Sięgnęłam do schowka i wyciągnęłam z niego mokre chusteczki. Przyłożyłam jedną do twarzy i natychmiast poczułam ulgę. Wilgotny materiał ukoił podrażnioną skórę pozostawiając na niej aloesowy zapach. Włosy udało mi się wygładzić dłonią.

W końcu pełna obaw ruszyłam w drogę do Głębi, niewielkiego miasta na Dolnym Śląsku, oddalonego od Katowic o ponad dwieście kilometrów. Pochodziła stamtąd Jolka, moja przyjaciółka ze studiów. Ona skończyła edukację już trzy miesiące temu, więc szybciej wróciła do domu i udało się jej dostać pracę, w której jakimś cudem znalazło się też miejsce dla mnie. Miałam zostać stażystką w dużej firmie produkującej, nomen omen, kartony. Mimo że kontrakt rozpoczynał się za tydzień, chciałam zamieszkać tam wcześniej, aby móc zaaklimatyzować się w nowym miejscu.

Jechało mi się przyjemnie, choć w radiu nie puszczano nic ciekawego, oprócz komunikatów o ucieczce jakiegoś mordercy z więzienia. Wciąż myślałam o rodzinnych Katowicach i „Lejdi" — dużym sklepie z odzieżą używaną, w którym do wczoraj pracowałam na pół etatu. Należał do mojego przyjaciela — Wojtka. Spędziłam tam trzy wspaniałe lata wypełnione imprezami, żartami i rozmowami o niczym podczas metkowania ubrań. Wojtek zaproponował mi pracę w momencie, gdy rozpoczęłam studia, i już po kilku tygodniach zakochałam się w tym miejscu. Wiedziałam, że nadejdzie czas, kiedy będę musiała zacząć szukać czegoś poważnego, pozbawionego kolorów, w jakich tam pływałam, przedzierając się przez tabuny używanych sukienek, spodni czy kożuchów, w rytm największych hitów lat osiemdziesiątych, jednak zawsze wydawało mi się to odległą przyszłością. Ona jednak w końcu zapukała do moich drzwi i kazała pożegnać się z dotychczasowym życiem.

— Nieźle — szepnęłam, zaciskając ręce na kierownicy.

Potrząsnęłam lekko głową i trzeźwiej spojrzałam na rozpościerającą się przede mną, dwupasmową drogę. Dotarło do mnie, że zaczynałam nowy rozdział. Z reguły w takich momentach czułam niepewność i przyjemne dreszcze wirujące w klatce piersiowej. Tym razem jednak w mojej głowie kłębiła się pustka, którą chciałam jak najszybciej wypełnić.

Gdy minęłam tabliczkę Głębia, ogarnęła mnie senność. Czułam się tak jakbym wjechała do mglistej otchłani, w której wszystko przebiegało w zwolnionym tempie. Miałam wrażenie, że ludzie zachowują się ociężale, a auta jeżdżą z prędkością czołgów, choć ruch był spory jak na sobotę. Moją uwagę przyciągnęła bujna roślinność. Dorodne krzewy rosły wzdłuż niemalże każdej drogi, przypominając bladozielone mury. Zaczęłam słyszeć echo ciągnące się za wskazówkami męskiego głosu z nawigacji. Pomyślałam, że zmęczenie podróżą daje się we znaki. Po chwili jednak dotarło do mnie, że aplikacja naprawdę przestała działać. Nie przerywając podróży, zadzwoniłam do Jolki. Jedną dłonią trzymałam kierownicę, drugą miałam przysuniętą do ucha i słuchałam dość niedokładnych wskazówek przyjaciółki:

Oczy wilkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz