Ryan

92 13 4
                                    

Jacka nie było od dawna. Prawie miesiąc już minął odkąd ostatni raz go zobaczyłem. Nie zdziwiłem się, miał firmę na głowie, swoje sprawy i życie osobiste. Po co miałby się przejmować zwyczajnym, o dwa lata młodszym chłopakiem, dalej uczęszczającym do szkoły, a także kelnerem i frajerem, który nie wie nawet jak się obronić przed napastnikiem, skopany przez dwa razy starszego ode mnie mężczyznę?

Właśnie... Dla niego byłem nikim, człowiekiem biednym, cieszącym się ze skórki chleba z mojej wypłaty. Człowiekiem wątłym, mało towarzyskim, wycofanym w cień i zapomnianym przez wszystkich. Wyśmiewanym i pogardzanym przez innych. Z brakiem ufności i pragnącym przepychu ku spokoju i ciszy.

A także zwykłym, nieszczęśliwym człowiekiem, który... Pragnął bliskości i miłości drugiej osoby, niezależnie od reakcji i wycofania jakie czułem do takich sytuacji.

Po prostu pragnąłem kogoś obok. Zwyczajnie tego mi brakowało, zwyczajnie to chciałem osiągnąć. Za tym płakałem, za tym przeklinałem wszystkich, którzy mnie wyśmiewali.

Bo nieświadomie czy świadomie puzzle z mojego życia brakowało jednego z kilku kawałków.

Miłości...

...Albo jej zawodu.

Albo to albo to, innych możliwości nie dało się odczytać z fragmentów układanki.

Najgorsze, że żaden puzzel nie pasował do innych z powodu jakiegoś z boków. Z powodu faktu że byłem zaparty albo braku sznurka który złapał by końcem, na lasso, moje serce.

Nie mogłem przecież żaden wciskać na siłę. Jak coś pasuje nie zamierzałem tego zmieniać. Bo gdzieś jest ten pasujący element. Wciskając jeden, nie zauważę tego pod moim nosem.

Wczoraj zdjęli mi bandaże. Straszne uczucie szczególnie z moją awersją do dotykania czegokolwiek w moim zasięgu i naruszanie mojej przestrzeni osobistej. Oglądanie moich ran i obserwowanie jak moja ręka się goi też nie było najprzyjemniejsze. Jednak wytrzymałem.

Skazali mnie na konsultacje z lekarzami i rehabilitację. Wyrok był dość szybki, ale spodziewany.

- Przepraszam- zacząłem przerywając mu przypadkiem na początku zdania- Ale czy będę mógł wrócić do pracy?

- Puki co lepiej na razie sobie to odpuścić. Myślę, że mogą Pana dalej boleć miejsca po uderzeniach, No i dochodzi ręka i noga. Jednak po jakim czasie ma pan pracować, to musi pan ustalić z rehabilitantem.

Skinąłem tylko głową zniesmaczony.

- Wziął pan chorobowe?- zapytał patrząc mi czujnie w oczy. Jakbym coś próbował ukryć. Najgorsze, że doskonale wiedziałem co ma na myśli. Cofnąłem się o krok do tyłu lekko się krzywiąc, ale kiwnąłem głową.

- Oczywiście.

- Pytam bo najwyraźniej przez jakiś czas będzie pan zmuszony zostać w domu- stwierdził nie spuszczając ze mnie czujnego ale i nasiąkniętego współczuciem spojrzenia.

Ja natomiast nie zdołałem być dalej tyle silny, żeby utrzymywać z nim kontakt wzrokowy. Przegryzłem wargę wgapiony w swojego lewego buta zauważając jaki brudny był po tylu przygodach związanych z różnymi rodzajami nawierzchni. Były to najzwyczajniejsze trampki, koloru mocnej czerni, białe sznurówki, lekko pobrudzone, przybierały raczej kolor brudnej szarości, na ich końcach zostały zgubione jednak podobnego koloru plastikowe aglety.

Do domu...

Jak to cholernie ckliwie i nierealistycznie brzmiało. Dla tak wielu ludzi miejsce to było czymś prostym, kojarzyło się z rodziną, z miłością, dziećmi czy nawet ze zwyczajnym pustym mieszkaniem, ciszą i spokojem jaki tlił się z uczuciem w serce. Dom, to ogólnie miejsce gdzie te wszystkie uczucia, wspomnienia, błędy, troski i radości przeżywają ludzie w większości zamykając je w czterech ścianach, jakby całe ich życie kryło się w działce ziemi na której postawiono osobne pomieszczenia otoczone mocnymi ścianami. I może tak w istocie było. Wszystko to najpewniej nasiąkało czymś w rodzaju treści marzeń i wydarzeń dzieciństwa, albo chodź niejakiej przeszłości.

Będziesz MójOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz