Jack

60 7 104
                                    

- Dlaczego mnie tu trzymacie?! Jestem niewinny!

- Jeśli jest pan niewinny, proszę się nie martwić - powiedział spokojnie policjant.

- Co proszę?! Niesłusznie mnie oskarżacie, a ja mam się nie martwić?! Trzymacie mnie tutaj bez podstaw, rozumiecie?! Zamiast zajmować się szukaniem porwanego, zaciągacie ludzi do aresztu! - uderzyłem pięścią w stół. - Natychmiast mnie wypuście. Musze znaleźć Ryana!

- Proszę się uspokoić.

Grali na dwie, najczęstsze role. Zły i dobry glina byli tacy przereklamowani, że nawet mnie by to rozśmieszyło. Jednak dziwnym trafem w ogóle nie było mi do śmiechu.

- Uspokoję się jak znajdziecie winnego całego zamieszania! Na jakich podstawach sądzicie, że to ja jestem winny?! Gdzie mógłbym go schować, co?! A dowody?!

Ten zły pomimo oczekiwań mało się odzywał. Tylko warknął coś pod nosem opary o ścianę z rękami ułożonymi w pozycję typowo zamkniętą i wrogą. Gbur, jakich mało patrzył spode łba groźną miną, jakby jedynie ona mogła zmusić oskarżonego do wyśpiewania wszystko jak leci.

- O ile mi wiadomo - zaczął śniady czterdziestolatek przeglądając papiery. - Ostatnio Ryan wybiegł od Pana z domu biegiem. Dlaczego wybiegł z takim pędem z mieszkania?

Westchnąłem ciężko.

- Tej nocy u mnie nocował - przyznałem. - Był chory, miał gorączkę. Postanowiłem się nim zająć. Z samego rana przyszła moja pracownica, a on przestraszył się i uciekł - wzruszyłem ramionami splatając ręce na klatce piersiowej. - Zostawił przy okazji telefon i portfel. Postanowiłem jechać do szpitala, żeby je oddać. Byłem pewien, że od razu pojechał do swojego przyjaciela.

- Dobrze... A więc proszę powiedzieć co pan robił na miejscu przed pobiciem poszkodowanego.

- Byłem z rodzicami Aspera. Tego pobitego na imprezie w moim domu chłopaka - próbowałem sobie oszczędzić z uwagą niektórych tanich zazdrości u tego chłopaka.

- To spotkanie odbyło się u pana domu, jak dobrze rozumiem.

- Tak, ale nie wiem co to się ma do sprawy Ryana. Aresztujcie Liama, może on mu coś zrobił.

- Aresztowaliśmy go pod zarzutem pobicia, proszę mi wierzyć. Jednak nie ma żadnych dowodów na jego winę w stosunku do pana znajomego. Nie był w danych godzinach w miejskim szpitalu. Pan natomiast wręcz przeciwnie - informowało z wyższością debilne chucherko. Ciekawiło mnie czy biorąc pod uwagę wątłą masę gościa, brał udział tylko w przesłuchaniach, a tamten był jedynie jego gorylem.

- Czyli mam rozumieć - potarłem zewnętrzną,najwyższą część nosa, między oczami, jedną ręką by się uspokoić. - Że aresztowaliście mnie ponieważ tam byłem? To może jeszcze przygotowaliście cele dla wszystkich, którzy tylko się pojawili w tych godzinach!

- Proszę sobie z nas nie żartować. Biorąc pod uwagę Pana dziwną znajomość z poszukiwanym, a również podejrzane sytuacje związane z nim, mamy podejrzenia pana winy.

Prychnąłem ze złością nie wierząc własnym uszom.

- Czyli trzymacie mnie tu przez podejrzenia?! A może macie dowody, co?! Może jakiegoś świadka?!

- Świadka - odpowiedział chuderlak.

Wyprostowałem się gwałtownie. Mieli światka?! Kto śmiał mnie szkalować takimi oskarżeniami? Kto był w stanie skłamać w takiej sprawie?

- Pokażcie mi go! Przysięgam, że nic nie zrobiłem! - wstałem ze złością. Ten zły policjant drgnął jakby przygotowany na atak.

- Proszę usiąść. Nie możemy go tu przyprowadzić. Prosił o anonimowość - wyjaśnił mi niedbale.

Będziesz MójOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz