Jack

85 6 159
                                    

Nie byłem pewny co konkretnie pragnąłem osiągnąć zapisując na cienkiej kartce zeszytu odpowiedzi do zadań. Mój niebieski długopis, na szczęście nieprzerywający ponaglającym tuszem na materiale sunął po niej jak strzała. Moje myśli skupiały się na obliczeniach, moje nerwy na wypełnieniu kartki. Zagryzłem wargę zapisując kolejną odpowiedź do zadania, zatuszowanej w trój zdaniowym poleceniu. Kończąc ostatnią, potencjalnie dobrą część ósmego zadania z moich ust wyszło przekleństwo, które cicho szepnąłem pod nosem i jakie (jakimś niespodziewanym szczęściem) przemknęło niezauważenie i niedosłyszalnie przez oddalonego o dwa rzędy nauczyciela.

Przeczesałem włosy nad cholernym zadaniem. Nie byłem pewny co konkretnie ono miało oznaczać, jak w nim znaleźć sens, a przede wszystkim; Jak zareaguje ojciec na bijące w jego surowe oko zero zapisane czerwonym, wyrazistym podpisem.

- Hej - mocna, uzbrojona w gruby adidas, stopa uderzyła mnie prosto w kostkę. Ugryzłem się w język i kątem oka spojrzałem na szepczącego do mnie chociaż doskonale wiedziałem kim on jest.

Liam wyszczerzył się żartobliwie i schylił ważąc chwilę kroki nauczyciela, który teraz pozwolił sobie pomóc jednej z uczennic w odczytaniu i zrozumieniu zadania.

- Co?- szepnąłem trochę zirytowany. Naprawdę chciałem się skupić nad zadaniem w spokoju.

- Co jest w drugim?- zapytał, a ja się zdziwiłem, że nie zaczynał jak zawsze od pierwszego.

- Wychodzi 20 - odszeptałem modląc się by mnie nie nakryto.

- Tak, ale, co konkretnie - naciskał.

- Nie zdążysz przepisać - odwróciłem się. Tak naprawdę byłem pewien, że to drugie zadanie wyszło mi beznadziejnie. Całe zadanie było dla mnie równie niezrozumiałe co przez całe życie sama istota testów w szkołach.

- No nie bądź taki -ciągle dekoncentrował mnie kopiąc pod ławką.

Dzwonek wyprzedził moje zirytowane myśli. Przełknąłem ślinę nerwowo sprawdzając zadania, które udało mi się obliczyć, aż wielki cień padł na nią z góry. Podniosłem głowę widząc surowy wzrok nauczyciela matematyki. Wyciągnął rękę w moją snę ponaglając do oddania klasówki. Podałem mu ją niechętnie, mężczyzna przeszedł dalej nie zważając na moje zdenerwowanie.

Ojciec zawsze prawił mi morały. Matematyka była jego największą bronią w ostrej walce na argumenty o ocenach w szkole. Ledwo wychodziła mi dwójka.

- Jack, czekaj! - Liam zatrzymał mnie kiedy wstałem zakładając plecak na jedno ramie. - Co powiesz na spacerek z jakimiś laskami? Wiele jest takich, które wzdychają gdy mnie widzą. Oczywiście niektóre pewnie też myślą o tobie.

- Sorry Liam, ale muszę wrócić dziś do domu - powiedziałem.

- Co? Tak wcześnie? A co ty tam niby będziesz robił? - zapytał nieco zdziwiony moją reakcją.

Nigdy nie lubiłem spotkań z koleżankami Liama. Były przede wszystkim wpatrzone w niego, mnie traktowały jak pośrednika, albo bazę danych pełną informacji o zamiłowaniach mojego przyjaciela.

Ale tym razem nie próbowałem się zwyczajnie wymigać od tych durnych spotkań. Moi rodzice chcieli ze mną poważnie porozmawiać. Niedługo była matura, ciągłe nauki po nocach mnie wykańczały.Podejrzewałem, że rozmowa będzie dotyczyć mojej przyszłości, która niestety jarzyła się w mojej głowie jak mgła.

Zszedłem energicznie po schodach omijając różnorodnych ludzi z innych klas. Jeden usilnie mi się przyglądał, ale nawet nie odwróciłem się by dokładnie rozpoznawać jego twarz. Moje myśli w tej chwili kłębiły się wokół rozmowy, którą miałem odbyć.

Będziesz MójOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz