koniecznie przeczytaj notkę pod rozdziałem, to na prawdę ważne, dziękuje i zapraszam na rozdział :)
*
Zayn stał nieruchomo, wpatrując się w Sarah dokładnie tak, jakby coś nie pozwalało mu się ruszyć. Przecież mógł to zrobić. Był dorosły, wiedział, jak się mówi i chodzi ale po prostu nie mógł. Cała jego pewność siebie, jaką posiadał idąc tutaj, cóż... po prostu zniknęła. Z opresji uratował go Liam, który z ustami pełnymi ciastek powitał przyjaciela.
- Zayniee, chodź.
- Zayn, mam na imię Zayn.
Sarah poczuła dziwne ukłucie w okolicach serca. Zawsze go tak nazywała i nie miała zamiaru przestać.
- Czemu kazałeś mi tutaj przyjść?
- Chyba musimy sobie coś wyjaśnić- po raz pierwszy tego wieczoru Sarah się odezwała, zwracając tym uwagę wszystkich.
- Chodzi ci oto, że mnie wystawiłaś? Bo jeśli tak, to nie mamy czego wyjaśniać.
- Ja Cię wystawiłam? To zamiast Ciebie koło fontanny zobaczyłam jakąś blondynkę!
- O jakiej fontannie mówisz? Miałem przyjść po Ciebie do domu.
Sarah podeszła do półki nad kominkiem i wyjęła z niej kartkę z pismem chłopaka, którą sekundę później mu wręczyła.
- To nie ja pisałem, Sarah. To pomyłka.
Sarah spojrzała z niepokojem na chłopaka i kompletnie nie wiedziała co powiedzieć.
- A czemu Ty nie przyszedłeś?
- Bo moja dziewczyna- jedno ukłucie w sercu Sarah- wręczyła mi kartkę, na której było napisane, że nie możesz się zjawić.
Na potwierdzenie jego słów, wręczył dziewczynie kartkę z rzekomo jej pismem.
- To również nie moje pismo.
- Skąd mam Ci wierzyć?
Sarah wzięła długopis do ręki i nabazgrała przypadkowe wyrazy na kopercie, którą wręczył jej Zayn.
- Widzisz? To nie moje pismo.
Liam wziął do ręki oba listy i po chwili wpatrywania się w nie, zabrał głos.
- Stary, to pismo jest identyczne. Nie wiem, jak Ty, ale ja wiem czyja to sprawka.
- Ja też wiem, Liam. Wiedziałem, że wraz z powrotem Perrie pojawią się same problemy.