Rozdział 44

601 34 5
                                    

-Wynocha - Krzyknęłam, gdy do sali wlazła cała pielgrzymka. Chłopcy szli przodem za nimi El, Lou, Brook, Danielle i Perrie, a na samym tyle Paul. Mimo moich narzekań rozsiedli się w pomieszczeniu. Nie miałam innego wyjścia jak schować się pod kołdrą. Miałam nadzieję, że to sprawi, iż będę niewidzialna. Nie chciałam wtedy nikogo oglądać.

-Oj nie wygłupiaj się. Chcemy pogadać. - Westchnął Zayn. Nie zrobiłam nic, leżała dalej skulona pod prześcieradłem.

-Lila proszę nie bądź dziecinna. - Usłyszałam głos Harry'ego, wtedy poczułam jak ktoś zdziera ze mnie kołdrę, niestety nie zdążyłam jej złapać i musiałam patrzeć na te ich przebrzydłe twarzyczki.

-Nie mam ochoty. - Mruknęłam, ciągle leżałam, a mój wzrok utkwił w jednym punkcie na suficie.

-Dobra Lila wiemy, że jesteś zła. Spróbuj na zrozumieć, jesteśmy młodzi i popełniamy czasami błędy. - Czułam, że Louis mówiąc to, się we mnie wgapia, z resztą wszyscy to robili. Nie mogłam dalej słuchać tych bzdur, po prostu wybuchnęłam.

-Tak jesteście młodzi zgadzam się popełniacie błędy, ale skoro widzieliście, że popełnicie taki błąd to nie lepiej było się wycofać. A nie przepraszam, przecież fanki i media są ważniejsze od mojego stanu psychicznego. Rozumiecie co zrobiliście, bo mi się wydaje, że nie. Miałam nadzieję, że może wszystko się ułoży, ale jak widać nadzieja matką głupich. Nie wiem jak mogliście, lepiej by było gdybym w ogóle tu nie przyjeżdżał. Wszyscy mnie tu tylko okłamywali. - Darłam się, a łzy leciały ciurkiem z moich oczu.

-Wcale nie Lila, wiedzieliśmy tylko my. - Liam spojrzał na wszystkich w sali. Skoro Brook wiedziała to Matt pewnie też, a to wyjaśniało by dlaczego ostatnio w szpitalu tak dziwnie się zachowywał. Zamyśliłam się na moment, a gdy się ocknęłam El siedziała na skrawku łóżka.

-Lils posłuchaj mnie przez chwilę. To, że się wyprowadzasz nie znaczy, że stracimy kontakt. W końcu jesteś dla nas kimś ważnym i nigdy o tobie nie zapomnimy. - Próbowała chwycić moją dłoń, ale szybko się wyrwałam.

-Chcę o was zapomnieć. Chcę wymazać z pamięci ten miesiąc spędzony z wami. A teraz wypad. - Machnęłam ręką w stronę drzwi, niestety nie mogłam wyjść z łóżka, bo byłam podłączona do kroplówki. Usiadłam po turecku i wpatrywałam się w pościel. Przez pare sekund trwaliśmy w ciszy, kiedy odezwał się Zayn.

-Tak popełniliśmy błąd, ale nie da się tego już odkręcić. Na prawdę nam przykro. - Nawet na niego nie spojrzałam. Nie chciałam z nimi przebywać i na nich patrzeć, dlatego nie odezwałam się. Znów zapadła cisza, słychać było tylko ciche tykanie zegara, gdy w pomieszczeniu rozległ się dzwonek mojej komórki. Nie byłam chętna do odbierania, ale gdy zobaczyłam, że to Nat dzwoni rzuciłam się na urządzenie i szybko nacisnęłam zielony przycisk.

-Halo. - Odebrałam szybko.

-Hej Lilka jak się czujesz? - Jego głos sprawił, że na parę sekund po prostu zapomniałam o tym, że w okół mnie są w ogóle jakieś osoby, ale niestety ta piękna chwila minęłam tak szybko jak się pojawiła.

-Czuła bym się lepiej, gdyby ich tu nie było. - Miałam w nosie, że wszystko słyszeli.

-Och, Lila. - Westchnął. - Pogadaj z nimi, a ja zadzwonię później skarbie. - Już miałam zaprzeczyć i powiedzieć mu co o nich myślę, ale ten od razu się rozłączył. Niechętnie odłożyłam telefon na pościel i prychnęłam.

-Tam są drzwi. - Krzyknęłam i machnęłam ręką. Siedzieli cały czas w ciszy, aż w końcu Paul wstał.

-Wiecie, że to nie ma sensu tu siedzieć. Nic nie wskóracie, lepiej zostawić ją samą. Chodźcie, bo musimy jeszcze załatwić perę spraw. - Wszyscy spojrzeli na niego.

-Dobra, masz rację. - Pierwszy poddał się Niall, a zaraz za nim reszta chłopaków. Oni zaczęli się zbierać, a dziewczyny dalej siedziały na swoich miejscach. W końcu pozbyłam się połowy osób.

-Lila wiemy, że jesteś zła na chłopaków, ale pogadaj chociaż z nami. - Perrie podeszła bliżej mnie. Z jednej strony chciałam się komuś wygadać, ale z drugiej wiedziałam, że one też są zdrajczyniami. Podniosłam głowę do góry i spojrzałam na nie, jednak nie odezwałam się ani słowem.

-Lila to nie jest tak, że wiedziałyśmy od samego początku. Chłopcy wygadali się nam jakiś czas temu. - Dan próbowała ich bronić.

-Ja dowiedziałam się 5 dni temu. - Brook odezwała się pierwszy raz od kiedy do mnie weszła. Nawet na nią nie spojrzałam. Nie chciałam ich słuchać, ani widzieć. Jedyną osobą, z którą miałam ochotę się zobaczyć był Nathan, on jedyny mnie nie okłamywał. Leżałam i gapiłam się w sufit przez dobre kilka minut. W tym czasie, żadna z nas się nie odezwała.

-Dobra, jeżeli chcesz być sama to cię zostawimy, ale jakby co to dzwoń. - El wstała z krzesła i zaczęła się ubierać, a wszystkie zaraz za nią. W końcu po paru minutach miałam spokój, szybko chwyciłam za telefon i wysłałam mu wiadomość z zapytaniem czy do mnie przyjedzie. W tym momencie łzy znów wezbrały mi się w oczach, nie chciałam być sama, a Nat był jedyną osobą do, której nie straciłam zaufania. Słona ciecz spływały po moich policzkach, a wzrok miałam nieobecny.Wtedy przyszła pielęgniarka, która odłączyła mnie od kroplówki, co nie było takie łatwe przez moje opatrunki.

Po jakimś czasie moje drzwi się otworzyły.

-Lilka co się dzieje? -Wszedł do mnie zaniepokojony chłopak. Nic nie odpowiedziałam tylko znowu wybuchnęłam głośnym szlochem. Sama nie wiem o co mi wtedy chodziło. Te wszystkie emocje się we mnie kłębiły i w końcu musiały wyjść. Usiadłam gwałtownie, bo dławiłam się już własnymi łzami, brunet podleciał do mnie szybko i przytulił najmocniej jak potrafił. Tego właśnie mi było trzeba. Trwaliśmy w uścisku bardzo długo.

-Będzie mi Ciebie brakowało. - Szepnął mi w pewnym momencie do ucha.

-Nie chcę wyjeżdżać, Nat ja nie chcę. - Wyszlochałam.

-Malutka nie martw się. Na razie tu jestem i będę cię tulił tak długo jak będziesz chciała. - Pocałował mnie we włosy. To było bardzo przyjemne uczucie. - Uśmiech proszę. - Założył ręce na piersi i patrzył na mnie wyczekująco. Długo nie musiał czekać, bo myśl o tym, że na razie mogę cieszyć się jego obecnością zwyciężyła z myślą o chłopakach i całej tej sytuacji. Delikatny uśmieszek wstąpił na moją twarz.

-Masz śliczny uśmiech. - Pochwalił, a ja delikatnie się zarumieniłam. - A teraz chodź się trochę przejść. Siedzisz tu całymi dniami, kiedy ostatni raz zlazłaś z tego łóżka?

-A to cię zaskoczę, bo tak się składa, że było to dzisiaj od rana jak poszłam do łazienki. - Wyszczerzyłam się. Nat pokiwał tylko zabawnie głową i podał mi rękę pomagając wstać. Zrobiłam to dość gwałtownie przez co zakręciło mi się trochę w głowie. Brunet to zauważył i od razu przytrzymał mnie drugą ręką. W ostateczności szliśmy długimi szpitalnymi korytarzami bardzo blisko siebie, gdyż jego jedna ręka spoczywała na moich plecach.

A New LifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz