Rozdział 1

2.6K 63 5
                                    

Ociężale otworzyłam oczy, gdy mój budzik dawał o sobie znać. Wstałam z niewygodnego łóżka i wyjrzałam przez okno, pogoda jak zwykle nie zachwycała. Nie przejmując się tym udałam się do wspólnej łazienki, oczywiście nie ominęło mnie stanie w kolejce. Szybko się ogarnęłam, założyłam znienawidzony przeze mnie mundurek szkolny, a włosy związałam w warkocz. Poszłam do naszej małej jadali i w spokoju zjadłam kanapkę, po czym nie świadoma tego co czeka mnie po południu, ruszyłam do szkoły z opiekunką. Pani Elizabeth przez całą drogę była bardzo wesoła, co u niej jest codziennością. W takim miejscu jak dom dziecka przydaje się jej nastawienie do świata. Wszystko widzi w jasnych barwach i zawsze znajduje wyjście z trudnych sytuacji. To właśnie dlatego jest ona moją ulubioną opiekunką. Po parunastu minutach drogi dojechałyśmy pod dość dużą szkołę.
Po 7 godzinach przebywania w niej miałam już serdecznie dosyć. Lekcje niesamowicie się dłużyły, a egzaminy z chemii i angielskiego były strasznie trudne, więc kiedy szłam już na przystanek, mogłam o tym wszystkim zapomnieć. Czekając na autobus trzęsłam się z zimna, takiego mrozu tej zimy jeszcze nie było. W końcu nadjechało moje wybawienie i po około pół godzinie znalazłam się w ośrodku. Nie byłam głodna, więc zjadła tylko trochę zapiekanki i pognałam do swojego pokoju. Włączyłam playlistę Taylor Swift, potem parę piosenek Guns N Roses. Wiem to trochę dziwne połączenie, ale był to ulubiony zespół mojego taty, więc mimo, że nie przepadam za taką muzyką, to gdy jej słucham dobre wspomnienia wracają. Leżałam gapiąc się w sufit bardzo długi czas, aż w końcu wzięłam się za odrabianie lekcji. Siedziałam przy książkach z dwie godziny, to jedyne zajęcie, które odciaga mnie od złych myśli. Potem znów wróciłam na łóżko i gdy w pokoju rozbrzmiewały piosenki, które śpiewałam kiedyś z tatą z moich oczu zaczęły kapać słone łzy. Ktoś zapukał do drzwi, a po sekundzie się one otworzyły.

-Lila,skarbie mogę wejść?- Spytała łagodnie pani Elizabeth widząc mój stan. Kiwnęłam głową na tak, po czym ściszyłam muzykę. Kobieta weszła i usiadła na skraju łóżka.

-Kochanie muszę ci o czymś powiedzieć.- Mówiąc to podała mi chusteczke, którą otarłam łzy z policzków. Wyglądała na zadowoloną, wiec to nie mogła być zła wiadomość.

-Kochanie wiesz, że twój tata pochodzi z Doncaster?

-Tak wiem,ale co z tego?- Nie rozumiałam do czego ona dąży.

-Poprzeglądałam trochę dokumenty i okazało się, że znalazłam kogoś z twojej dalekiej rodziny.Spotkałam się z nim parę razy i zostałaś adoptowana.-Uśmiech nie schodził jej z twarzy, wiem, że chciała dla mnie jak najlepiej, ale w tym momencie moje oczy przybrały wielkość guzików. Nie mogłam uwierzyć, że mam jeszcze kogoś na tym świecie i nie jestem sama. W duchu cieszyłam się jednak wiedziałam, że to nie będzie łatwe. Szczerze mówiąc to wolałam zostać w domu dziecka. Nie chciałam poznawać nowych ludzi. Nie chciałam mieć nowych opiekunów. To by za bardzo bolało.

-Powiesz coś?- Ocknęłam się po jej słowach.

-Ale jak to?...Kto to jest?- Ledwo te słowa zdołałam wypowiedzieć, a ta zaśmiała się dźwięczne.

-Dobra powiem Ci, twój pradziadek miał nie ślubne dziecko, a była nim babcia Louisa Tomlinsona tego z zespołu One Direction.- Szczerze mówiąc, nie kojarzyłam o kogo chodzi. W życiu do głowy by mi nie przyszło,że mam rodzinę i to jeszcze jakąś sławną.

-I ta gwiazda niby chce mnie zaadaptować? Zabawne. Może pani powiedzieć prawdę.- Nie mogłam w to uwierzyć, albo po prostu nie chciałam.

-Kochanie to jest prawda. Twój kuzyn powiedział, że się tobą zaopiekuję. Jutro wielka przeprowadzka.- Zrobiłam zdziwioną minę.

-Ale ja go nawet nie znam, dlaczego tak szybko? To nie może być prawa.Nie.- Zaprzeczyłam, wstałam z łóżka i chodziłam niespokojnie po pokoju.

-Lila nie mamy innego wyjścia. Nie możesz tu długo zostać. Myślałam, że się ucieszysz.- Mówiąc to widocznie posmutniała. Zarobiło mi się jej żal, chciała dla mnie jak najlepiej, a ja narzekam.

-Przepraszam, to na prawdę dobra wiadomość, ale nie spodziewałam się. To dla mnie szok.- Starałam się uśmiechnąć.

-Wiem mała.- W tamtej chwili na korytarzu rozległ się pisk którejś z dziewczyn. Spojrzałam zaskoczona na kobietę, a ta tylko przewróciła oczami.

-Co tam się dzieje?- Spytałam ciekawa.

-Bo widzisz zaprosiłam Louisa tutaj, stoi za drzwiami. Chyba któraś z dziewczyn go spotkała. -Powiedziała, a moje oczy znów się powiększyły.

-Moge go tutaj wypuścić ?- Nie wydusiłam z siebie żadnego dźwięku, tylko pokiwałam delikatnie głową na tak. Kobieta podeszła do drzwi i je otworzyła.

-Emma daj mu teraz spokój. Potem zrobicie sobie zdjęcie.- Zaśmiała się i wpuściła do środka młodego chłopaka w szarych spodniach, koszulce w niebieskie paski i brązowej kurtce. W tym czasie ja usiadłam po woli na łóżku, cała w szoku. Zobaczyłam osobę, z którą będę teraz żyła i nie jest to nikt znajomy. Nieśmiało na niego patrzyłam, a ten ciągle się uśmiechał.

-Cześć jestem Louis, a ty Lila, tak?- Nie odpowiedziałam. Nie mogłam wydusić z siebie żadnego słowa.

-Nie jesteś za bardzo rozmowna.- Westchnął.-To może ja powiem ci coś o sobie. Jestem Louis, mam 21 lat. Mieszkam w Londynie, ale pochodzę z Doncaster gdzie mieszka moja rodzina, mam 4 siostry no, a ty kuzynki.- Opowiadał tak przez jakiś czas, a ja uważnie go słuchałam. Chyba wyczuł, że nie mam zamiaru nic powiedzieć.

-Przyjadę po ciebie jutro o 10:30. Nie martw się, na pewno będzie nam się dobrze razem mieszkało.- Ostatni raz się do mnie uśmiechnął i wyszedł. Pani Eli poszła go odprowadzić do drzwi, ale po chwili do mnie wróciła. Od razu się do niej przytuliła, brakowało mi uścisku kogoś dla kogo się liczę.

-Spokojnie mała, będziesz tam pod dobrą opieką. Obiecaj mi tylko, że postarasz się żyć normalnie.- Spojrzała na mnie wyczekująco.

-Obiecuję.- Nie byłam tego pewna, ale chciałam sprawić opiekunce przyjemność. Eli wyszła, a ja nieruchomo siedziałam na łóżku. Starałam się o niczym nie myśleć, ale nie wychodziło mi za bardzo. Cały czas nie mogłam zrozumieć co się tak na prawdę stało. To było jak sen. A skoro byłam tam już ostatni dzień, to chciałam pokazać wszystkim, że jest coraz lepiej. Wyszłam więc z pokoju i poszłam do sali dziennej. Weszłam do pokoju wszyscy jak zaklęci patrzyli na moje ruchy. Powoli usiadłam na kanapie obok Willa i zaczęłam oglądać z nimi jakiś film. Komedia była bardzo śmieszna, ci ciągle wybuchali śmiechem i nawet ja się parę razy uśmiechałam.

-Lila jutro wyjeżdżasz?- Przerwał moje milczenie Will.

-Tak.- Na mojej twarzy pojawił się grymas. William najstarszy z nas wszystkich miał 17 lat i był bardzo pomocny. Zawsze kiedy widział smutek na twarzach rówieśników chciał poprawić im humor.

-Mała, nie smuć się. Zaczyna się nowy rozdział w twoim życiu. Tam na pewno będzie ci lepiej, niż tu. Zapomnij o tym co było kiedyś, żyj teraźniejszością, oczywiście to będzie bolało, ale dasz radę. Wierzę w ciebie.- Przyjaźnie się do mnie uśmiechnął. Jego słowa dały mi wiele do myślenia.

-Dziękuje.- Powiedziałam tylko i uciekłam do swojego pokoju. Była godzina 22:00 więc uznałam, że trzeba iść spać, bo jutro czeka mnie wiele wrażeń.

A New LifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz