Dzisiaj krótko i spokojnie. Nie, nie ma żadnych ukrytych kruczków.
Chociaż?
Siedziałam na wiklinowym krześle, obserwując wzburzone na horyzoncie morze, a zraszacze poniżej w ogrodzie właśnie rozpoczęły swoją codzienną pracę. Rola porannego ptaszka wciąż stanowiła dla mnie osobliwą nowość, ale postanowiłam potraktować to jako stan wyłącznie przejściowy. Po ponad tygodniu nieustannego leżakowania, do oczu zaglądnął mi wreszcie minimalny wstręt do spania. Bez namysłu upiłam łyk gorzkiej kawy i wsparłam wygodnie głowę o oparcie krzesła.
Warna powoli budziła się do życia. Wschodzące słońce odbijało konsekwentnie swoje promienie od tafli morza, a widok ten wywoływał u mnie przyjemną gęsią skórkę. Kilka takich poranków uświadomiło mi, co tak naprawdę chciał przekazać popapraniec pamiętnego popołudnia po moich dwóch dniach oderwania od rzeczywistości.
Jeśli jesteś do mnie chociaż trochę podobna, spodoba ci się tutaj.
Panorama z balkonu była niewyobrażalnie piękna i co trzecia osoba mogłaby za nią zaprzedać duszę nawet samemu Lucyferowi. Możliwe, że to nawet Manczenko stanowił ziemską jego wersję. Trudno jednak było stwierdzić na tym etapie, czy i mi to nadmorskie miasto skradło już serce.
Pozostała też kwestia podobieństwa. Nie uważałam, żebym była do niego podobna. Do człowieka, którego cechował wysoki poziom sarkazmu i wiary tylko we własne przekonania. Był również patologicznie uparty. Nie potrafił odpuścić.
Odłożyłam delikatnie zimny kubek, wypełniony do połowy kawą na popielatą płytę podłogową i wysunęłam dalej nogi. Zraszacze w tej samej chwili zakończyły swój poranny cykl, a ogrodnik popaprańca zabrał się za podcinanie krzewów przy murze. Był to całkiem zwyczajny na pierwszy rzut oka mężczyzna w średnim wieku, który to zawsze chodził ubrany na biało, przez co prawie od razu zdobył moją sympatię.
Ostatnie dni w twierdzy przesiąknięte były monotonią, a kontakt z samym M został mocno ograniczony. Po wizycie lekarza wpadł w niewyobrażalny szał na wiadomość, że z moim żołądkiem nie było najlepiej i bez wątpienia wymagał podjęcia jakichś kroków medycznych w niedalekiej przyszłości. Dodatkowo poziom erytrocytów we krwi był poniżej normy, ale to nie stanowiło na szczęście poważnego problemu. Wystarczyło uzupełnić te braki, jedząc większą ilość produktów bogatych w żelazo. I tak też się stało.
Jeszcze tego samego dnia pod wieczór jego kucharz przygotował dla mnie rybę, która została podana z pieczywem pełnoziarnistym. Popapraniec chyba sobie nie zdawał sprawy, że przez takie czyny okazywał mi wiele sympatii, na którą jak wcześniej uparcie utrzymywał, nie było go stać.
Jednak kiedy codziennie zaczęłam dostawać wątróbkę w sosie z suszonych śliwek, coś powoli zaczęło we mnie pękać. Nie zależało mi na swoim zdrowiu aż tak bardzo, żeby co kolację katować się właśnie czymś takim. Zresztą to i tak było nic.
Ten wariat wpadł w środku nocy do mojej sypialni i zażądał szczegółowych wyjaśnień, dlaczego tak bardzo wyniszczyłam własny organizm. Sam powód, który przedstawił mu lekarz, nie wystarczył. On musiał również poznać przyczynę, która mnie do tego popchnęła, a która była jak gorzka pigułka.
Nie pisnęłam ani słowa, mimo że w szale zaczął dewastować pokój, w którym tymczasowo zamieszkałam. Jednak kiedy dotarło do niego, że siłą nic nie mógł zyskać w tej sprawie, wyszedł bez słowa i trzasnął za sobą głośno drzwiami. Od tego czasu spotykałam go sporadycznie, a właściwie to wcale.– Wstawaj! – wrzasnął, kiedy wciąż leżałam i wpatrywałam się w niego bez słowa. – Powiedziałem: wstawaj! – powtórzył ostro.
– Co ty sobie wyobrażasz? – Nie wytrzymałam, mimo że starałam się trzymać język za zębami. – Jestem twoim gościem, a nie własnością!
CZYTASZ
Pełna wiary
RomansaLena Król to wypalona młoda kobieta, której bliżej do ponownego załamania nerwowego niż życiowego spełnienia. Pod wpływem impulsu i przyjacielskiej porady decyduje się na wyjazd do Sofii, a tym samym nieświadomie skazuje się na pobyt w pogrążonej w...