14

2.3K 104 168
                                    

-Jak to? Tak szybko?- zapytał Paweł.

-Najwidoczniej- powiedziałem.

- Ale nawet 24h nie minęły, a tym bardziej tydzień. Coś mi tu śmierdzi.

- Hmm...albo to jest jakiś żart ze strony Julki i Adama, albo to ty.

- Miło Dominik...- powiedział i poszedł  do sypialni jęczeć dalej.- Ja uważam, że to żart i to Ola sfałszowała te testy.

- No ona by nie była taka sprytna. Jedziemy do Julki i sobie to wyjaśnimy.

Paweł tak jęknął z niechcenia, że już chciałem przyjąć poród i nagrać tą cudowną scenę wyjmowania burgerątek z jego odbytu.

- Nie chcesz jechać, to nie, ale później nie pytaj czy jestem ojcem- krzyknąłem zakładając buty.

- Już idę...- powiedział.

Wychodziliśmy i pomyślałem, że zajrzę do skrzynki pocztowej, aby zobaczyć, czy może jakimś cudem są wyniki. Nie było tak jak myślałem. Dziwne było to, że wyniki dostał tylko Adam, a ja nie. Przypuszczam też, że ojcem dziecka mógł być ten napakowany mężczyzna.
Wsiedliśmy do samochodu i zaczęliśmy jechać w stronę mieszkania Adama. Po drodze ciągle myślałem o tym jakie są te wyniki, o ile są wogóle prawdziwe. Nie wiem jak zareaguje Paweł jeżeli to ja będę ojcem. Boję się, że mnie zostawi z tym wszystkim.

Dojeżdżając, przygotowywałem się na najgorsze. Zaparkowaliśmy i weszliśmy do domu. Julka trzymała w ręku jeszcze nie otwartą kopertę i nie tylko ja się stresowałem. Adam siedział na kanapie z kotem i go nerwowo głaskał.

- Otwieramy?- zapytałem.

- Tak...- odpowiedział Adam- Tylko chciałbym powiedzieć, że obojętnie, który z nas będzie ojcem, to ani Julka nie zostawi mnie, ani Paweł Dominika.

Oboje się zgodzili, ale Paweł tak niechętnie pokiwał głową.

Otwierając kopertę czuliśmy się jak na sądzie ostatecznym jakby miał nas sądzić Rafał Bóg, Sławek Dariusz Diabeł i Pani Basia.

- Uwaga. Może to wstrząsnąć wami, ale ojcem jest...- zaczęła Julka.





















Dominik.

Zamurowało mnie, bo przed zerwaniem nie uprawiałem seksu z Olką...chyba, że mi coś podała, ale wątpię. Usiadłem na kanapie obok Nemo i łza mi spłynęła po policzku, a jaka była reakcja Pawła? Wyszedł z mieszkania. Najbardziej nie chodziło mi o to, że jestem ojcem nienarodzonego jeszcze dziecka, ale o to, jak zachował się Paweł.

- Dominik, wszystko gra?- spytała Julka.

- Nie! Nic! Jestem tatusiem jakiegoś bahora, a moja najukochańsza osoba mnie opuściła! COŚ JESZCZE?!- krzyczałem.

- Może Paweł poszedł się tylko przewietrzyć?- zaproponował Adam.- Wiesz, tą wiadomość też nim chyba wstrząsnęła.

- Nie wiem...- powiedziałem pół głosem.- Zadzwonię do niego.

Wziąłem telefon i wyszukałem w kontaktach numer Pawła.

Dzwonię

Pierwszy sygnał...

Drugi sygnał...

Trzeci sygnał...

Piąty sygnał...

Ósmy sygnał...

,,Przepraszamy, wybrany numer nie odpowiada. Spróbuj ponownie później."

Zacząłem się poważnie martwić, ale chciałem zobaczyć te wyniki jeszcze raz, czy może nie ma błędu.

A JEDNAK.

To były fałszywe wyniki na ojcostwo, bo nie było pieczątki lekarza i niemożliwe aby zapomniał jej tam dodać. Po drugie, wyniki nie mogły dojść 2 godziny później, czy może 3. Wybiegłam z domu nic nie mówiąc i szukałem Pawła. Stał na środku chodnika, patrząc w mój samochód. Podbiegłem do niego i przytuliłem go od tyłu. Odwróciłem go, on spojrzał na mnie i się lekko uśmiechnął.

- Co się tak szeczrzysz?- zapytałem z niedowierzaniem.

- Kątem oka widziałem, że na miejscu gdzie powinna być pieczątka od lekarza, jest pusto i wyszedłem zadzwonić do Olki i jej wszystko wygarnąć. Miałem przyjść do was wcześniej, ale powiedziała mi, że i tak Ciebie odzyska, nawet jeśli miała by mnie zamordować. Nie ukrywam, że się tym przejąłem i chciałem jakoś to przemyśleć, ale potem przyszedłeś ty i tak Ci opwiadam.

Przytuliłem go z całej siły i naprawdę chcę się z nim ożenić.

Wróciliśmy do mieszkania i  stanęliśmy przed Adamem i Julką.

- Kochani, już czas- powiedziałem.

- Na co?- spytał Adam.

- Zobaczycie, a teraz czekajcie na mnie tutaj, a ja zaraz po was przyjadę i pojedzidmy w jedno miejsce- oznajmiłem.







Wszyscy razem pojechaliśmy pod dom Oli. Niespodzianka miała zaraz dojechać. Zapukałem, a ona otworzyła.

- Co ty tu robisz?- zapytała.

- Mogę wejść?- spytałem używając smutek.

- A co chcesz?

- Chcę pogadać o dziecku.

Ola zaprosiła mnie do środka i usiadłem na kanapie.

- Co chcesz wiedzieć?

- Są wyniki i okazało się, że jestem ojcem dziecka.

- A nie mówiłam?!

- Dobra, wygrałaś. Na to wygląda, że będę musiał rozstać się z Pawłem i zająć się dzieckiem. Przecież oni nie moze żyć bez ojca, tym bardziej, że jestem jego biologicznym, a chyba nie będzie mieszkało z ojcem zastępczym.

- Jak to zastępczym?

- Przecież ten twój paker, co o mało mnie nie zabił mieszka z Tobą i chyba jesteście razem, co nie?

- Ja go nawet nie kocham, więc nie ma co mówić o tym, aby był on opiekunem dziecka!

- A ty dostałaś wyniki?

- Nie, jeszcze nie.

Usłyszeliśmy pukanie do drzwi i Ola poszła je otworzyć. To była moja niespodzianka dla niej i dla ,,mojego dziecka".
Weszła z powrotem i popatrzyła się na mnie złowrogo, jak policjanci zakuwali ją w metalowe kajdanki. W sumie dla niej to bez różnicy, czy są z puszkiem, czy nie, ale jestem pewien, że gdyby nie to, że to ja zająłem się policją i wogóle, to ona by była taka podniecona, że byłby to żart. Jeszcze jakby ją przeszukali, to orgazm gwarantowany, ale jak to kiedyś usłyszałem ,,Co policjant dotknie, to jego". Chyba tak to szło.
Wprowadzając Olę wszyscy pomachaliśmy jej na do widzenia i odjechała radiowozem.

Po udanej akcji wszyscy wróciliśmy do domów, a ja wreszcie mogłem odpocząć od tego wszystkiego, co działo się przez ostatnie tygodnie.

Czy ja przypadkiem nie obiecałem Pawłowi małego fiku-miku?

Lawięc ❤ Lakarnum & Awięc ❤Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz