16

2K 102 187
                                    

(Od autorki) Kochani, niestety (albo stety) to już ostatni rozdział tej CUDOWNEJ przygody Awięca i Lakarnuma. Może zrobię epilog, ale nie wiem XD
Pozdrawiam
Epietka 😘

          Przyjechaliśmy na lotnisko. Wzięliśmy bagaże i kierowaliśmy się w stronę wejścia. Dominik nic mi nie powiedział, gdzie lecimy ani po co. A co jeśli chce mnie wywieźć, porzucić i spowodować to, że będę musiał tańczyć na ulicy i zarabiać pieniądze aby przeżyć?! Mam jeszcze czas aby się wycofać. Podczas stania w kolejce aby oddać bagaże, postanowiłem wcielić mój plan w życie.

- Zaraz przyjdę. Idę do toalety- powiedziałem.

- Serio?! Akurat teraz Ci się zachciało?! Czemu nie wyszczałeś się w domu?!- zapytał donośnie?

- Bo wtedy mi się nie chciało i przestań na mnie krzyczeć- oznajmiłem.

- Ja nie wiem, gdzie tu jest kibel, więc ty szukasz i daj mi wszystko oprócz swojego telefonu, bo znając życie wszystko zgubisz, a muszę jakoś się z Tobą skontaktować w razie potrzeby.

          Dałem mu wszystko oprócz telefonu i kierowałem się w stronę...no właśnie. Chciałem uciec, ale mam okropną orientację w terenie, więc nie mam jak stąd wyjść. Uznałem, że wrócę do Dominika i się mu poddam.

- No nie- zaczął.- Odechciało Ci się?!

          Pokiwałem głową na tak, a Dominik w myślach pewnie zdrowaśki odmawiał i egzorcyzmy wykonywał.

          Po jakimś czasie byliśmy w samolocie i siedzieliśmy na swoich miejscach. Ja chciałem siedzieć przy oknie i mój skarb najukochańszy mi pozwolił. Nosz jak tu go nie kochać no. Nagle usłyszeliśmy głos jakiejś babki.

- Witamy państwa serdecznie i dziękujemy za wybranie naszej linii lotniczej. Trasa naszego lotu, to Warszawa- Gran Canaria. Życzymy miłej podróży.

          ŻE CO?!
JAK TO GRAN CANARIA?!?!?! CZY JEMU ŻYCIE NIE MIŁE?! TAKIE LOTY POWINNY BYĆ ZAKAZANE!

- Ciebie powaliło?- zapytałem Dominika.

- Jeszcze nie.

- Właśnie widać, wiesz?! Czemu lecimy na Gran Canarie?! Już wolę na Syberię, ale tam przenigdy nie polecę!

- Za późno.

          Nagle samolot ruszył. Koła toczyły się powoli, aż tak przyspieszyły, że wnuk i mnie w fotel. Po jakimś czasie zorientowałem się, że nie jestem na ziemi, tylko w powietrzu.
Matko boska...

- Czemu my tam lecimy?- zapytałem po raz drugi.

- Mam dla Ciebie niespodziankę, a przy okazji zrobimy sobie małe wakacje i odpoczniemy sobie od tego wszystkiego. 

- Odpoczniemy?! Ty sobie ze mnie żartujesz teraz!

- Niesiety nie.

          Jako, że lot nie był zbytnio krótki to uznałem, że poczytam sobie książki psychologiczne.



         Samolot zaczął lądować, a ja z gaciami do wymiany siedziałem tam w niewyobrażalnym strachu. Wreszcie stanął na koła. No i oczywiście jak to mamy w zwyczaju WSZYSCY po prostu EVERYBODY w samolocie zaczęli bić brawa. Z jednej strony miałem taki cringe, ale z drugiej bawiłem się świetnie. Wysiedliśmy z samolotu i poszliśmy odebrać bagaże.

- Paweł- zaczął Dominik- Czy nie chciałbyś ze mną jeszcze dzisiaj gdzieś wyjść?

- W jakim sensie?- zapytałem.

- No...w...PO PROSTU ZAPRASZAM CIĘ NA RANDKĘ OKEJ?!- powiedział głośno Dominik.

- Ty zapraszasz mnie? Chory jesteś, czy co?- zaśmiałem się, a on razem ze mną.

- Nie, po prostu nigdy nie byliśmy na żadnej randce, a jesteśmy już ze sobą dosyć długo i tak pomyślałem, że skoro jesteśmy zdala od tej patoli w Polsce, to możemy w sumie gdzieś razem wyjść wieczorem- wytłumaczył mi, a ja się zgodziłem i razem poszliśmy po bagaże.

          W hotelu rozpakowaliśmy się i poszliśmy coś zjeść. Zamówiłem sobie dwa talerze dużych homarów, a na deser lody, za to Dominik też sobie coś zamówił, ale nawet nie wiem co, bo myślałem nad tymi mięsistymi homarami, które zjem. Poza tym  byliśmy w mega eleganckiej restauracji i musieliśmy się ładniej ubrać, a w garniturze było ni nie wygodnie.
          Kiedy dostaliśmy nasze potrawy ja od razu zabrałem się do jedzenia, a Dominik zajadał się swoimi krewetkami. Błędem było zamawiać sobie dwa talerze tych homarów, bo jednym już się najadłem, ale oczywiście drugim nie pogadzę. Lodami podzieliłem się razem z Dominikiem, bo bym ich całych nie zjadł.

          Gdy tak rozmawialiśmy i odpoczywaliśmy na krzesłach w restauracji Dominik wstał.

- Co ty robisz?- zapytałem.

- Chciałbym zrobić jedną rzecz- zaczął i stanął się tuż przy moim krześle.

- Nie, nie wygonisz mnie, bo ja tutaj siedzę i jest mi dobrze- powiedziałem.

- Nie o to mi chodzi- zaśmiał się uroczo, uklęknął na jedno kolano i wyjął małe pudełeczko. TO SIĘ WŁAŚNIE DZIEJEEEEE!!!!!!

- Pawle- zaczął- Czy nie chciałbyś spędzić reszty swojego życia przy moim boku i tym samym uczynić mnie najszczęśliwszym gejem na świecie?

- Ile nad tą formułką myślałeś?- zaśmiałem się.

- Całą drogę w samolocie- uśmiechnął się.

- Dobra, ożenie się z Tobą, ale pod jednym warunkiem- zacząłem, a Dominik dziwnie się na mnie spojrzał- Ty też będziesz robić pranie, bo mnie już bolą wszystkie mięśnie

- Da się zrobić misiek- powiedział i puścił mi oczko.

- No to jestem już twój za zawsze kochaniutki- oznajmiłem, a on mnie mega czule i mega mocno pocałował. Czułem jak mu łzy spływają po policzkach, więc albo płakał ze szczęścia, albo, że on także musi robić to nędzne pranie.

          Wszyscy w restauracji bili nam brawa, a ja czułem się wreszcie spełniony.

Lawięc ❤ Lakarnum & Awięc ❤Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz