Rozdział 8

128 3 2
                                    

 - Maja zaparkowała przed budynkiem domu kultury. To właśnie tutaj miała mieć dzisiaj próbę z chórem voci d'angelo, z którym współpracowała od dawna. Tego dnia była w podłym nastroju. Posprzeczali się z Arturem, jak zwykle o jakąś pierdołę, co w jej odmiennym stanie zdarzało się dość często. Oboje tłumaczyli sobie, że to tylko wina hormonów i w głębi duszy Maja podziwiała Artura za to, że wytrzymuje to wszystko, jednak z drugiej strony obawiała się, że to nie jest wina tylko i wyłącznie hormonów i że to źle prognozuje na przyszłość. Odrzucała tę myśl jak najdalej, lecz kiedy Artur wyskakiwał z coraz to nowymi pomysłami nadopiekuńczości, niemal wychodziła z siebie i stawała obok. Zaparkowała i podjechała wózkiem pod budynek domu kultury. Wjechała do środka i stanęła przy windzie, ponieważ próba miała odbyć się na drugim piętrze. Spojrzała na drzwi windy i mina jej zrzedła. Na drzwiach windy widniało ogłoszenie:

- Informujemy, że do końca tygodnia winda pozostaje do wglądu konserwatora. Przepraszamy.

- No pięknie! To jak ja się dostanę na to cholerne drugie piętro?

- Fuknęła pod nosem. Już miała podjechać do sekretariatu, gdy nagle zobaczyła jakiegoś mężczyznę. Szedł spiesznie, w dobrze skrojonym garniturze, porządnie ułożonymi na żel włosami. Nie wiedzieć czemu, jego wygląd zrobił na niej dobre wrażenie i to właśnie jego postanowiła poprosić o pomoc.

- Przepraszam! Przepraszam pana bardzo....Yyyyy.

- Odwrócił się niespiesznie mocno zdezorientowany, jak by oderwała go od jakiegoś ważnego zajęcia.

- Tak? Słucham panią?

- Ja...Mam takie pytanie, bo...Widzi pan...Echhh, nie wiem jak to powiedzieć...

- Tak?

- Zbliżył się i podszedł stając naprzeciw wózka.

- Muszę się dostać na drugie piętro tego gmachu, winda niestety nie działa i...

- Mężczyzna wypuścił ustami powietrze, najwyraźniej kalkulując, czy jest w stanie podołać wniesieniu młodej, być może nie zbyt ciężkiej kobiety, ale z pewnością na sporo cięższym wózku. Maja otaksowała go wzrokiem i stwierdziła, że nie należy on do strong manów, więc nie zdziwiłaby się specjalnie, gdyby odmówił.

- Widzi pani, bo ja...Ja...No...Znaczy, ja nie wiem ja...Nigdy nie miałem do czynienia z osobami tak niepełnosprawnymi, to znaczy chodzi mi o to, że...

- W porządku, jeśli ma pan coś przeciw, proszę po prostu powiedzieć, poproszę kogoś z sekretariatu.

- Nie, to nie chodzi o to, a nawet jeśli to nie dlatego, że jestem jakiś uprzedzony do niepełnosprawnych tylko ja...Nie chciałbym pani bardziej uszkodzić, jak mam pani pomóc?

- Roześmiała się wesoło.

- Bardziej już się nie da, spokojnie. Mógłby pan mnie po prostu zanieść, a wózek, no to...

- Wózek to nie problem, po prostu nie chciałbym w czymś uchybić, może po prostu wezmę panią razem z wózkiem na ręce?

- Niee, proszę szanować też swój kręgosłup. Gdyby mógł pan wziąć mnie na ręce, w sali posadzić na jakieś krzesło, a potem przetransportować ewentualnie mój wózek, chociaż to nie jest konieczne, bo potem tak samo musiałabym dostać się tu z powrotem, ale wtedy pofatyguję kogoś z próby.

- Z próby?

- Zdziwił się jeszcze mocniej.

- Tak. Przyjechałam tu na próbę chóru, jestem jednym z głównych sopranów.

- Ja dzisiaj miałem zacząć jako tenor w zastępstwie Krystiana Dąbka z jego polecenia.

- Ach taaak!

Karetką przez życie - fanfiction o na sygnale 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz