- Zaspany Banach pojawił się w szpitalu już o siódmej nad ranem. Jakub Warner oczekiwał go w swoim gabinecie.
- Cześć, co się dzieje?
- Zapytał bez ogródek Wiktor
- Cześć Wiktor. No stary, w tym momencie śmierć na chorągwi wygląda lepiej od ciebie.
- No tak się w życiu czasem układa jak widzisz.
- Odpowiedział wzdychając ciężko.
- Siadaj. Kawy? Herbaty? Widzę, że Trochę ci brakuje, żeby znaleźć się w naszej rzeczywistości.
- Mała ząbkuje, Anka przeżywa, nie sposób spać. Powiesz o co chodzi?
- Streścił Wiktor siadając naprzeciw Warnera.
- Będę z tobą szczery Wiktor. Sam dobrze wiesz jak jest. Choroba nadciśnieniowa, cukrzyca, zaawansowana choroba wieńcowa...
- Kubuś, stop. Rozmawiasz z lekarzem, nie musisz mi tego tłumaczyć.
- Wiktor, chodzi o to, że...Organizm twojego ojca powoli nie daje rady. Zmieniałem już antybiotyk kilkukrotnie i są niewielkie poprawy. Zważając na jego chore serce, inne choroby, organizm nie jest już w stanie przyjmować tylu leków. Jego serce jest bardzo słabe.
- Czyli mam rozumieć, że to koniec, tak? Poddajemy się, przestajemy o niego walczyć?
- Robię co mogę...Ale niestety Niczego nie jestem w stanie ci zagwarantować. Teraz najważniejsze jest to ważne, aby niczym starszego pana nie denerwować, niczym zbędnym nie obciążać jego psychiki. Musi teraz dużo odpoczywać.
- Odrzekł Warner ze smutkiem spoglądając na Banacha.
- Niczego nowego mi nie powiedziałeś, ale chcę, żebyś wiedział, że...Ufam ci. Poprosiłem ciebie o to, żebyś prowadził mojego ojca, bo uważam, że masz ogromną wiedzę i doświadczenie. Nie to, żeby ci młodsi interniści byli mniej kompetentni, ale...
- Dziękuję Wiktor, miło to usłyszeć.
- Poza tym...Ja też byłem pod twoją opieką i źle na tym nie wyszedłem jak widać. Może mojemu ojcu też się uda.
- Oby Wiktor, oby. Nawet nie wiesz, jak rzadko słyszę takie słowa, a ile radości sprawiają.
- Wiem stary, przecież ja też jestem lekarzem i wiem jak to motywuje. Dzięki ci za szczerość i w sumie to wszyscy spodziewamy się, że może nastąpić najgorsze.
- To najważniejsze, ale nie traćcie nadziei. Teraz przepraszam cię Wiktor, ale muszę wracać do pacjentów. Ty pewnie pójdziesz do ojca?
- Tak, skoro już tu jestem...
- No to trzymaj się.
- Kuba krzepko poklepał Wiktora po plecach.
- Wyszli z gabinetu i Wiktor skierował się do sali ojca. Wszedł cicho uważając, by nie zakłócić spokoju starszego pana. Zauważył Jarosława, który siedział przy łóżku w nieludzkiej pozie. Głowa wsparta o dłonie, niemal opadała mu na kolana. Wiktor podszedł bliżej i zobaczył, że jego brat śpi. Niepewnie dotknął jego ramienia. Jarek podskoczył jak oparzony.
- Przepraszam, starałem się jak najdelikatniej.
- Rzekł Wiktor ściszonym głosem.
- Nic nie szkodzi, po prostu tak tu teraz cicho...Sam wiesz jak wiesz, przysnąłem chyba na chwilę. Zerwałem się, bo myślałem, że to pielęgniarka.
- Już jestem, także jak byś miał ochotę jechać do domu się przespać to...
- Odparł Wiktor jak by nie zwrócił uwagi na chwilę wcześniej wypowiedziane słowa.
CZYTASZ
Karetką przez życie - fanfiction o na sygnale 2
Fanfictiondalsze losy bohaterów z poprzedniej części.