Rozdział 13

111 5 0
                                    

 - Anna nie mogła spać niemal przez całą noc. Nie było to niczym odbiegającym od normy zważając na to, że jej córka była teraz w fazie ząbkowania, jednak to nie Pola spędzała jej sen z powiek tej nocy. Wprost przeciwnie, spała grzecznie jak aniołek pomiędzy swoimi rodzicami. Odkąd opanowała zdolność przechodzenia ze swojego łóżeczka wprost do łóżka ukochanych rodziców, korzystała z tej umiejętności niemal co noc. Nie było w tym nic dziwnego zważając na to, że łóżeczko od samego początku stało przy łóżku Wiktora i Anny, by było im wygodniej sięgać po córeczkę, która w nocy nagle zgłodnieje, albo będzie miała inną, nie cierpiącą zwłoki potrzebę. Tak było i tym razem. Dziesięciomiesięczna Pola, spała najspokojniej w świecie, rozpychając się i układając w najwygodniejszych dla siebie pozach. Anna popatrzyła na córkę z uśmiechem dziwiąc się, że nie budzi jej donośne chrapanie Wiktora. Z czułością pomyślała o tym, że niedługo wypadałoby pomyśleć o osobnym pokoju dla Poli, a co za tym idzie o nowym domu. Szybko jednak tor myśli zbiegł na to, że kiedy tylko nadejdzie odpowiednia pora dnia, będzie musiała się udać do szpitala na obiecaną rozmowę z panem Stefanem i notariuszem. Przerażało ją to wewnętrznie mimo że bardzo często miała kontakt z ludźmi, nad którymi wisiało widmo śmierci. Jednak co do pana Stefana było zupełnie inaczej. Miała mocne wyrzuty sumienia, że zaniedbała kontakt z tym wspaniałym człowiekiem. Być może gdyby tego nie zrobiła, byłaby jeszcze szansa na uratowanie jego życia. Może wystarczyłaby odpowiednio mocna siła perswazji, by namówić go na leczenie we wczesnym stadium nowotworu płuc? Tyle dobra zawdzięczała panu Stefanowi, a przez pędzącą kolej życia całkiem o tym zapomniała. Anna wyrzucała sobie, że nie było jej wówczas, gdy on być może najbardziej jej potrzebował. Nie miał do niej o to żalu, nawet potrafił sobie logicznie wytłumaczyć tak długi brak odzewu ze strony Anny. Świadczyło o tym choćby to, że postanowił zapisać jej coś w swoim testamencie. Była tym faktem niemniej skrępowana. Znała tego człowieka dość krótko mimo wszystko, nawet gdyby zliczyć ilość wspólnie spędzonych dni i miesięcy. Skoro jednak pan Stefan zdecydował się przekazać jej coś i udokumentować to w testamencie, mogła wnioskować, że w jego życiu odegrała jakąś bardzo ważną rolę.

- Anka...Czemu ty nie śpisz?

- Wyrwał ją z zamyślenia zaspany głos Wiktora.

- A ty?

- Ja? No to dobre pytanie jest, spójrz gdzie śpi nasze dziecko.

- Obróciła głowę i spojrzała. Nie mogła się nie roześmiać, widząc prawie całe ciałko córeczki rozłożone wygodnie na Wiktorze.

- Widzę, że dobry z ciebie materac.

- Szepnęła i spróbowała przełożyć małą do łóżeczka. Na szczęście dziewczynka nie obudziła się nawet na moment, gdy Anna odłożyła ją i przykryła kołderką.

- Która to godzina?

- Piąta osiemnaście.

- No i co? Od której tak nie śpisz?

- A bo ja wiem? Nie mogę spać po tym, jak zadzwoniła do mnie była opiekunka pana Stefana.

- No tak...

- Obrócił się twarzą do niej.

- Nie masz czym się zamartwiać. To normalne, że człowiek chce wykorzystać ostatnie dni życia na rozmowę z bliskimi mu osobami. Przecież sama mówiłaś, że jesteś dla niego bliska i ważna, on też tak twierdzi.

- No tak, ale...Wiktor, boję się tego testamentu. Co on chce mi przekazać. Strasznie mnie to krępuje. On tak mi w życiu pomógł, ja jemu niestety nie zdążyłam. Mam wrażenie, jak bym coś komuś wykradała.

- Aniu. Moim zdaniem to błędne myślenie. Jeżeli twierdzisz, że nie zdążyłaś mu pomóc, to właśnie teraz masz okazję się zrewanżować.

Karetką przez życie - fanfiction o na sygnale 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz