O mój Boże, ten głos...
Tak się boję...-Heh, no co jest, głucha jesteś? - zapytał, tym razem już normalnym głosem.
-P...przepraszam - powiedziałam i odwróciłam się.
Ze łzami w oczach spojrzałam na stojącego przede mną potwora. Zdjął kaptur czarnej, zimowej kurtki. To był szkielet! Wyglądał przerażająco - był wyższy ode mnie, miał ostre jak brzytwa zębiska, pośród których jeden kieł był złoty, a w jego oczodołach świeciły się małe, czerwone światełka. Było w nim coś... dzikiego. To sprawiało, że jednocześnie chciałam uciekać jak najszybciej mogę, a z drugiej strony nie mogłam oderwać od niego spojrzenia.
Nagle on uśmiechnął się jednym kącikiem ust i powiedział:
-Heyyyy, wiem, że jestem niczego sobie, ale nie patrz na mnie jakbyś chciała mnie zjeść - patrzył na mnie z wyższością - To ja tu od tego jestem.
Przepraszam... Ja nie... - nie wiedziałam co powiedzieć, strach dosłownie odbierał mi mowę. Czy on właśnie zażartował? Jak mam na to zareagować?
-I skończ przepraszać, to żałosne. Nieźle Cię przestraszyłem, co? Heh.
Był niemiły, ale jego ton głosu nie wydawał się wrogi. W dodatku był ubrany niemal komicznie - pod kurtką z grubym kożuchem nosił czerwony sweter, a na nogach krótkie, czarne szorty z pojedynczymi paskami po bokach i czarno-czerwono-żółte trampki. Trochę rozproszył mnie też widok obroży na jego karku. Nie rozumiem. W każdym razie, nie mogę mu w żadnym stopniu ufać.
-Raaany, już moja lewa podeszwa jest rozmowniejsza od Ciebie. A co to za chwast na Twoim ramieniu? - wskazał palcem na Flowey'ego.
-To... mój przyjaciel - odpowiedziałam cicho.
-Przyjaciel? Heh, nieważne. Niedługo się przekonasz dziecino, że tutaj nie ma czegoś takiego jak przyjaźń. A teraz Pani wybaczy, ale będę niedelikatny.
Nagle zrobił krok w moją stronę i chwycił mnie za ręce, boleśnie splatając je na moich plecach. Pchnął mnie dalej, abym szła przed nim. Nachylił się do mojego ucha i wyszeptał:
-Swoją drogą, tak właśnie lubię.
Po sposobie mówienia wiedziałam, że się uśmiecha.
-Hej! Czekaj! Gdzie mnie zabierasz?! - pytałam, czując lejące się po twarzy łzy.
-Uwierz mi, że gdybym miał wybór, to prosto do mojego domu. Jednak mam inne zadanie i muszę je spełnić. Inaczej szef będzie wściekły.
-Jakie zadanie? Jaki szef? Komu mnie oddasz? Błagam, nie rób tego! - trzęsłam się, panika przejmowała nade mną kontrolę.
-Szef, to znaczy mój młodszy brat. Nie spodoba Ci się ta wiadomość, ale on zajmuje się chwytaniem ludzi, a ja mu w tym pomagam. Od dawna nie spadł tu żaden człowiek, więc na pewno bardzo się ucieszy.
Flowey niezauważalnie zszedł na ziemię i w jednej chwili wydłużył i ułożył swe korzenie tak, szkielet się o nie potknął i oboje wylądowaliśmy jak dłudzy na śniegu. Zerwałam się do biegu z kwiatkiem, który ponownie znalazł się na moim ramieniu. Już miałam wbiec w drzewa z boku ścieżki, gdy nagle... znieruchomiałam. Pragnęłam biec i starałam się to robić, jednak nie mogłam poruszyć ani jednym palcem. Moje ciało lekko się uniosło i szybko zaczęłam lewitować w stronę potwora. Spojrzałam w jego stronę i zalała mnie fala jeszcze większego strachu. Szkielet stał i patrzył wprost na nas, ale jego oczy się zmieniły. Jeden z oczodołów był pusty, a z tego, w którym nadal świecił się czerwony punkcik, unosiło się coś w rodzaju dymku? Jakiejś aury? Wyglądał na naprawdę wkurzonego. Postawił nas przed sobą i krzyknął na Flowey'ego:
-Co Ty odpierdalasz?! Myślałeś, że zdołacie uciec? Po co to zrobiłeś debilu?
-Chciałem chronić ______ - odpowiedział przerażony kwiatek.
-________? - powtórzył moje imię kościotrup - to Twoja przyjaciółka?
-Tak. Ona broniła mnie, a ja ją - stwierdził stanowczo.
Potwór przez chwilę patrzył na nas, a potem zaczął się głośno śmiać.
-He he heh, skąd Wy się urwaliście? - zadrwił - Tutaj nie przetrwacie dzięki "przyjaźni". W podziemiu każdy wyznaje zasadę Zabij lub zgiń. Przetrwacie tylko, jeśli zadbacie o samych siebie. Ale na to już za późno - powiedział i jego magia ponownie nas unieruchomiła.
Próbowaliśmy protestować, jednak to na nic. Niedługo po przekroczeniu tej dziwnej, za dużej bramy, usłyszeliśmy okrzyk z lasu:
-SAAAAAANS, JESTEŚ NA POSTERUNKU?
Wysoki głos zbliżającej się osoby najwyraźniej zestresował szkielet, który z tego co usłyszałam, nazywa się Sans.
-Szlag by to - szepnął pod nosem.
Otworzył drzwiczki tej malutkiej, drewnianej butki, którą wcześniej widziałam i w pośpiechu wepchnął nas do środka.
-Nie ruszajcie się i nawet nie ważcie się odezwać, bo naprawdę tego pożałujecie - zagroził szeptem, po czym zamknął drzwiczki.
Po chwili usłyszeliśmy ciężkie kroki i ten sam, wysoki głos, niemal krzyczący:
-SAAAANS, ZNOWU SIĘ OPIERDALASZ. ROBIŁEŚ DZISIAJ COKOLWIEK PRZYDATNEGO?
-Tak Szefie, porachowałem kości jednemu typowi, który się tu kręcił, heh - odpowiedział leniwie Sans.
-NYAAAHHHH, GÓWNO PRAWDA, NIC NIE ROBIŁEŚ. ZAJMIJ SIĘ TYM CO DO CIEBIE NALEŻY, ZAMIAST PRZYNOSIĆ NAM HAŃBĘ TYMI BEZNADZIEJNYMI ŻARTAMI.
-Robi się, Szefie.
Nie widziałam co się dzieje. Przecież przed chwilą chciał oddać nas temu swojemu "szefowi", a teraz nas przed nim chowa? Po co?
Usłyszeliśmy pomruk niezadowolenia i oddalające się kroki drugiego potwora. Po chwili nastąpiła cisza. Ani ja, ani Flowey nie ośmieliliśmy się ruszyć. Ja nawet wstrzymałam oddech. Co teraz?
Wydawało mi się, że nie wytrzymam już tego napięcia, gdy nagle drzwiczki się otworzyły. Sans ukucnął przede mną, chwycił mnie za brodę i silnym ruchem przysunął moją twarz do swojej czaszki.-Widzisz, dziecino? Nie jestem aż taki straszny, ochroniłem Ciebie i Twojego małego przydupasa przed moim bratem.
-Czy to znaczy, że nas wypuścisz? - zapytałam z nadzieją w głosie.
-Heh, nie.
Złapał mnie za tył mojego swetra i podniósł tak, abym stanęła.
-Jak to? To po co nas ochroniłeś? - łzy ponownie napłynęły mi do oczu.
-Jak to po co? - uśmiechnął się w ten sadystyczny sposób, spojrzał na mnie i oba jego oczodoły zrobiły się puste - Teraz będę mógł samodzielnie pomyśleć nad karą za wasze niegrzeczne zachowanie.
______________________________________
Hejjjj, mam nadzieję, że rozdział Wam się spodobał :D
Spodziewajcie się następnych już niedługo ;)
CZYTASZ
Pragnienie {Fell Sans x Reader}
FanfictionTwoje zwyczajne, nastoletnie życie całkowicie zmienia się po tym, gdy z Twoim najlepszym przyjacielem urządzacie sobie piknik na szczycie góry Ebott. Czy poradzisz sobie w brutalnym świecie podziemia, gdzie nigdy nie wiadomo komu można zaufać? Czy z...