Wyzwanie przyjęte

516 39 53
                                    


Gdy się obudziłam, szkieleta już przy mnie nie było. Pewnie musiał wrócić do siebie, aby uniknąć tłumaczenia się przed Papyrusem, który mógłby nabrać podejrzeń co do częstych zniknięć brata. Wstałam i rozciągnęłam się, wydając z siebie ciche mruknięcie. Na małym stoliku w rogu warsztatu, gdzie Sans zazwyczaj zostawia mi śniadanie, zauważyłam wysoką ozdobną szklankę z jakąś zieloną papką w środku. Podniosłam ją, powąchałam i lekko się skrzywiłam. To nie pachniało zachęcająco. Spojrzałam na stolik i dostrzegłam małą karteczkę, która była ukryta pod szklanką. Podniosłam ją i rozłożyłam.

"Hej kiciu, wziąłem sobie do serca Twoją próbę - od dzisiaj więcej zdrowej żywności. Muszę dbać o Twoje samopoczucie ;) Przedstawiam Ci to oto przepyszne zielone coś, na co przepis znalazłem w sieci. Zmiksowany banan, jabłko, gruszka, kiwi, mięta i pokrzywa. Wygląda obrzydliwie, ale sama prosiłaś. Bone apetit"

O, jakie to miłe, postarał się dla mnie. Oby smakowało lepiej niż pachnie. Wzięłam mały łyk koktajlu. To jest... nawet okay. Wzięłam kolejny, trochę większy łyk. Nie... to nie jest okay. To jest ZAJEBISTE! Ze smakiem opróżniłam szklankę i przyznam, że z chęcią wzięłabym dokładkę. W dodatku od razu poczułam się lepiej, to miła odmiana po tak długim czasie żywienia się niemal samymi niezdrowymi rzeczami.

Po śniadaniu skorzystałam z przeklętego wiadra, zakryłam je pokrywką i usiadłam w moim cudownym, mięciutkim fotelu. Przez te wszystkie meble jest tu trochę ciasno, ale przynajmniej przytulnie. Pomylałam, że to dobry moment na zaczęcie książki "Wojna", którą potajemnie wykradłam Sansowi. Ułożyłam się wygodnie z poduszką na kolanach i otworzyłam na pierwszej stronie.

"Dawno temu, Ziemią rządzili LUDZIE i POTWORY."

To wszystko, co było na pierwszej stronie, a więc nie jest to typowa książka historyczna. Bardziej wygląda jak jakaś opowieść dla dzieci, tym bardziej, że pod tekstem widniał obrazek. Przedstawia kogoś, kto przypomina mi Toriel. Sylwetka kozo-podobnego potwora w niemal identycznej szacie, jaką miała tamta psycholka. Po prawej stronie była sylwetka człowieka z włócznią w ręku. Przewróciłam na następną stronę.

"Pewnego dnia, między obiema rasami wybuchła wojna."

Ocho, robi się gorąco. Po lewej stronie obrazka widać było tłum potworów na czele z jakim olbrzymem z rogami i wielkim trójzębem, a po prawej armię ludzi ze swoim przywódcą dzierżącym miecz.
Znowu przewróciłam kartkę.

"Po długiej bitwie, ludzie zwyciężyli."

Pod spodem był obrazek z ludźmi patrzącymi z góry na przegrane potwory. A więc ludzie wygrali wojnę z potworami? Dlaczego do cholery nie uczą o tym na historii? Dlaczego zatajono istnienie rasy potworów? Przecież kiedy żyliśmy w zgodzie!
Na tej stronie widniały jeszcze słowa:

"Ludzie zesłali potwory do podziemi dzięki magicznemu zaklęciu."

W dodatku ludzie też posługiwali się magią? To niesamowite! To okropne, że dzisiejsi ludzie nie mają pojęcia jak kiedyś wyglądał świat. Następna strona.

"Potwory miały nigdy już nie opuścić podziemi przez BARIERĘ stworzoną ludzkim zaklęciem."

Coś już słyszałam o tej barierze. Jedyne co przedstawia obrazek, to jakieś pionowe smugi światła. Tak wygląda bariera? Na kolejnej stronie nie było nic poza napisem "Wiele lat póniej...".

"Po bardzo długim czasie, do podziemia spadł pierwszy człowiek."

Ciekawe ilu ludzi przede mną spadło. Jestem pierwszym człowiekiem, którym opiekuje się Sans?

Pragnienie   {Fell Sans x Reader} Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz