Może dziś przeżyjesz

654 44 129
                                    


Szkielet, który jak się niedawno dowiedziałam miał na imię Sans, prowadził mnie i Flowey'ego niewiadomo dokąd. Zanim ruszyliśmy, związał mi ręce za plecami grubym sznurem mówiąc "Wolałbym robić to w innych okolicznościach" i mrugnął. Mój przyjaciel z dezaprobatą pokręcił głową słysząc ten tekst i owinął się wokół mojego ramienia. Szłam przed nim po śniegu sięgającym mi niemal do łydek. Zastanawiałam się jak to możliwe, że spadł tu śnieg, skoro nad nami nie ma nieba. Wprowadził nas w las. Było mi strasznie zimo i byłam przerażona. Chce nas zabić na takim odludziu? Pewnie nie chce, aby inne potwory próbowały podbierać mu moje mięso, gdy będzie je pożerał...
Nie mogłam już wytrzymać i uznałam, że się odezwę:

-Proszę, wypuść przynajmniej mojego przyjaciela. Nie wystarczy Ci, że mnie pożresz? I czemu idziemy tak daleko? Ja... Ja już nie dam rady dłużej iść, zaraz zamarznę...

Nie bałam się już mówić, skoro i tak miałam zaraz zginąć.

-Heh, naprawdę myślisz, że prowadzę Was do tego lasu tylko po to, żeby Was zabić? Zabawne - odpowiedział kpiąco.

-To... niby po co?

-Właśnie po to, abyście nie zostali rozszarpani przez jakiegoś potwora.

-Nie rozumiem. Czyli... Ratujesz nas?

-Nie schlebiaj sobie dziecino, nie jestem Waszym bohaterem. Po prostu nie chcę się narażać na walkę z jakimś wygłodniałym pojebem - wyjaśnił.

Nie odpowiedziałam. Nadal nie wiedziałam dokąd nas prowadził i po co, ale skoro na razie nas chroni, to nie będę narzekać.

-A, tak na marginesie - wtrącił - Potwory nie jedzą ludzkiego mięsa. Nie jesteśmy w stanie go strawić.

-W takim razie czemu ktoś głodny miałby się na nas rzucić? - zapytałam.

-Ponieważ...

Zatrzymał się gwałtownie. Poczułam przez to delikatne szarpnięcie. Odwróciłam się powoli i spojrzałam na niego. Znowu uśmiechał się w ten sadystyczny sposób i patrzył mi prosto w oczy. W jego buzi dostrzegłam błysk złotego zęba.

-... Każdy tutaj chętnie pożarłby Twoją pyszną, ludzką duszyczkę - odparł niskim głosem.

Przeszły mnie ciarki. Potwory jedzą ludzkie dusze? Nie potrafię sobie tego wyobrazić.

-Żartujesz, prawda?

-Nie tym razem, dziecino - powiedział z zadowoleniem i zaczął iść dalej - Więc lepiej trzymaj się blisko mnie, heh.

Pomyślałam, że to brzmi tak, jakby naprawdę chciał nas obronić. Ale przecież mówił, że tak nie jest. Broni mnie przed innymi potworami, ale... może to nie jest powód do radości? Może on jest gorszy niż tamci? Nie wiem co planuje, ale może gdy się przekonam, to sama będę chciała oddać się w ręce jakiegoś głodującego straszydła? Oby nie, ale kto wie co mnie czeka przy tym mrocznym, tajemniczym szkielecie.

-Hej - wyrwał mnie z rozmyśleń.

Uniosłam głowę, aby wiedział, że go słucham.

-Hmm? - mruknęłam.

-Co jest małe, czerwone i puka w szybę? - zapytał.

Czy on naprawdę zadaje mi teraz zagadki? Co jest z tym kolesiem? Jak źle odpowiem to odgryzie mi głowę?

-Nie wiem... Co takiego? - odpowiedziałam niepewnie.

-Dziecko w piekarniku. Heh heh.

Nie spodziewałam się tego, ale prychnęłam pod nosem. Lubię czarny humor, on najwyraźniej też.
Nagle odezwał się Flowey:

Pragnienie   {Fell Sans x Reader} Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz