Nowe zagrożenie?

517 44 44
                                    


Stałam sparaliżowana strachem. Nie mieliśmy dokąd uciec, a Toriel już na pewno nie ma zamiaru być tak miła jak wcześniej.

-P... Proszę... Niech nas Pani w... wypuści... - nie mogłam opanować jąkania.

-Dlaczego miałabym to zrobić? Mam tak po prostu odmówić sobie zabawy? - odpowiedziała koza z obłędem w oczach.

Poczułam, że Flowey wsuwa mi coś do tylnej kieszeni spodni. Powoli zaczęłam kierować rękę w stronę tej rzeczy.

-Co możemy zrobić, aby nas Pani wypuściła? - zapytałam, aby odwrócić jej uwagę od tego co robię.

-Hee, Hee, nie rozśmieszaj mnie dziecko. Co Ty możesz dla mnie zrobić?

Dotknęłam zimnej, stalowej rzeczy podrzuconej mi przez przyjaciela. Przesunęłam po tym palcem i nagle się skaleczyłam. Bardzo ostre, długie narzędzie. Czy to... skalpel? Uhhh, aż nie chcę myśleć, do czego tej wariatce potrzebny w domu skalpel. Podziękowałam kwiatkowi w myślach, że zabrał to ze sobą. To nadal niewiele jak na obronę przed nią, ale lepsze to niż nic.

-Właściwe... - powiedziała nagle Toriel - Możemy pójść na układ.

Spojrzeliśmy na nią podejrzliwie.

-Jaki?

-Zazwyczaj zadowalam się jedną ofiarą. Człowieka już kiedyś "testowałam", jednak kwiatka jeszcze nigdy. Masz wybór: Możesz bez walki oddać mi swojego towarzysza i odejść żywa. Drugą opcją jest to, że odrzucasz moją propozycję i oboje zostajecie u mnie - uśmiechnęła się - No więc, jaka jest Twoja odpowiedź?

Byłam w szoku. Miałam oddać jej Flowey'ego i zwyczajnie pójść dalej? Nie ma mowy. Wiedziałam, że zostawienie go tu, to skazanie go na tortury i okrutną śmierć z łap tej chorej psychopatki. Cholera, tylko co zrobić? Jak się obronić?

-Pośpiesz się, nie będę czekać wieki na Twoją decyzję.

Flowey spojrzał na mnie ze łzami w oczach. Chyba nie był pewien co chcę zrobić. Odwzajemniłam spojrzenie. Miałam ochotę go przytulić i powiedzieć, że go obronię. Tylko że nie wiem, czy to prawda. Nie wiem czy dam radę. Tak się boję...

-Dobra, straciłam cierpliwość. Liczę do trzech:

Cholera, cholera, cholera, cholera, cholera, cholera, cholera, cholera...

-1...

Flowey, trzymaj się, tylko razem damy radę.

-2...

Boże, tak się boję...

-3!

-NIE! - krzyknęłam - za nic nie oddam Ci mojego przyjaciela!

Usłyszałam, jak kwiatek z ulgą wypuszcza powietrze z ust obok mojego ucha. Mocniej zacisnął łodygę na moim obojczyku, co dodawało mi ciut odwagi. W końcu wiedziałam, że mogę na niego liczyć.

-Co? - zapytała zaskoczona Toriel - Hee, Hee, głupia dziewczyno. Mogłaś przeżyć, miałaś doskonałą szansę i ją zmarnowałaś. Cóż, nie obchodzi mnie to. Teraz zginiecie oboje!

Koza z szałem w oczach rzuciła się w naszą stronę. Spanikowałam. Chwyciłam ręką za plecami skalpel i w ostatniej chwili wyciągnęłam przed siebie i zamknęłam oczy. Poczułam mocne pchnięcie, a po chwili gorącą ciecz spływającą po ręku.
Otworzyłam oczy i spojrzałam wprost w czerwone oczy Toriel, z których zaczynało uchodziło życie. Popatrzyłam na jej ciało, które padło na kolana. Nie mój skalpel zadał jej śmiertelne rany, a... korzenie? Trzy grube, zielone łodygi były wbite w jej klatkę piersiową. Puściłam skalpel, a korzenie skróciły się i stały ponownie tylko małymi listkami Flowey'ego. Ciało kozy upadło na ziemię i zaczęło zamieniać się w proch.

-J...jak Ty to zrobiłeś? - zapytałam w szoku.

-Nie wiem, naprawdę... Ja... Gdy powiedziałaś, że mnie nie oddasz, poczułem w sobie jakąś dziwną siłę i... chciałem Cię ochronić, tak jak Ty mnie. Nawet nie wiedziałem, że tak potrafię - wyjąkał kwiatek.

-Jak mogłabym Cię oddać? Jesteś moim przyjacielem - spojrzałam mu w oczy - Dziękuję Flowey, uratowałeś nas.

Nie był w stanie odpowiedzieć, za to zaczął płakać. Usiedliśmy na chwilę pod ścianą korytarza, aby uspokoić emocje.
Po jakimś czasie byliśmy gotowi do próby otwarcia drzwi. Zajęło nam to sporo czasu, ale w końcu Flowey zdołał otworzyć zamek od środka swoimi korzeniami, prawie jak kluczem. Pchnęliśmy je mocno i w końcu się otworzyły.
Oślepiło nas niesamowicie jasne światło i poczułam przeszywającą falę zimna. Zobaczyliśmy przed sobą długą, zaśnieżoną ścieżkę pośrodku jakiegoś lasu. Zrobiłam parę kroków na przód. Już chciałam zaproponować przyjacielowi, abyśmy wrócili na chwilę do domu Toriel i poszukali czegoś do okrycia się przed zimnem, gdy wrota za nami głośno się zamknęły. Próbowałam je otworzyć, jednak najwyraźniej się zablokowały. Nie mieliśmy wyboru, musieliśmy iść dalej.


Było nam bardzo zimno. Byliśmy też głodni i spragnieni, a końca ścieżki nie było widać. Miałam już dosyć, cała się trzęsłam.

Nagle coś poczułam. To dziwne uczucie... jakby ktoś na mnie patrzył. Zatrzymałam się i rozejrzałam. Nic, wokół same drzewa. W ciągu kilku następnych minut poczułam to jeszcze kilka razy, jednak starałam się to ignorować. Pewnie z tego zimna zaczynam mieć halucynacje.
Ominęłam patyk leżący na środku drogi i zaczęłam pocierać o siebie dłonie, aby troszkę je rozgrzać.

I wtedy to usłyszałam.
To nie była halucynacja, bo Flowey też znieruchomiał. Odwróciłam się i serce podskoczyło mi do gardła.
Patyk, który przed chwilą ominęłam, był złamany na pół, jakby ktoś po nim przeszedł. Dreszcze przeszły mnie całą. Zignorować to? A może uciekać?
Z braku lepszego wyjścia, zaczęłam iść dalej, jednak byłam bardzo czujna. W końcu dojrzeliśmy coś przed sobą.

-Patrz! Co to jest, tam przed nami? - zapytał Flowey.

-Nie wiem, wygląda jak... drewniana brama? Przegroda? - zasugerowałam.

-To chyba ma blokować drogę, ale czemu przerwy między szczeblami są tak duże? Wydaje mi się, że bez problemu przejdziemy.

Byliśmy już bardzo niedaleko. Kwiatek miał rację, brama nie stanowiła dla nas żadnego wyzwania. W dodatku za nią coś było, jednak nie byliśmy pewni co to. Wyglądało jak baaaardzo malutka chatka, chyba zmieściłaby się tam tylko jedna osoba na raz.
Już miałam przekroczyć to dziwne ogrodzenie, gdy... usłyszałam za sobą krok.
Stanęłam jak wryta. Byłam pewna, że ktoś za mną stoi. Nie byłam w stanie się odwrócić, czułam na sobie wzrok tego kogoś. Usłyszałam w swojej głowie bardzo niski, głęboki głos:

- C z ł o w i e k u . . .

Boże, nigdy w życiu nie słyszałam tak przerażającego głosu.

-... Odwróć się i przygotuj się na śmierć.







______________________________

Hejcia! ^^
Ahhhh w końcu poznamy naszego "przyjaciela". Zobaczymy jak potoczy się ta relacja, oby dobrze ;)
Miłego dnia/nocy życzę <3



Pragnienie   {Fell Sans x Reader} Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz