Nowy dom

483 40 51
                                    


Byłam sparaliżowana strachem i bolało mnie prawie całe ciało. Papyrus niósł mnie w worku zarzuconym na plecach, przez co nieustannie obijałam się o jego twarde kości i różne ostre ozdoby, które miał na swojej zbroi. Niedługo po tym jak wyszliśmy z domu szkieletów, Papyrus próbował do kogoś się dodzwonić, jednak ta osoba nie odbierała telefonu. Zdenerwowało go to i krzyczał, że jakaś Undyne pożałuje, że go zignorowała. Miałam nadzieję, że jakoś uda mi się uciec i może nawet wrócić do Sansa, o ile obroni mnie przed bratem.

♪♪♪ Paaa-Pa-Pa-Papyruuus toooo jest super szkieleeeettt, yee yee yee, naaaajstraszniejszy łowcaaaaa ♪♪♪

Usłyszałam tę tandetną melodyjkę, którą szkielet nagrał sobie na dzwonek telefonu. Pomyślałam, że jeśli będę miała okazję, to spróbuję zabrać mu urządzenie i zadzwonić po pomoc.

*piip*

-HALO? KTO MÓWI? - głośno zapytał mój porywacz - NO W KOŃCU UNDYNE, JAK ŚMIESZ IGNOROWAĆ MOJE POŁĄCZENIA? GOTOWAŁAŚ? NIBY PO CO, NIKT NIE CHCE JEŚĆ TEGO TWOJEGO OBRZYDLIWEGO ŚMIECIOWEGO ŻARCIA. - chwila przerwy, słyszałam jakieś krzyki po drugiej stronie słuchawki - NYEH HE HEH, DOBRA, ZAMKNIJ SIĘ, TERAZ JA MÓWIĘ. JAKO NAJLEPSZY I NAJBARDZIEJ UTALENTOWANY STRAŻNIK KRÓLEWSKI, SCHWYTAŁEM CZŁOWIEKA! DOKONAŁEM TEGO I TERAZ IDĘ ODDAĆ GO APPHYS, WIĘC JEŚLI CHCESZ OBEJRZEĆ MOJĄ ZDOBYCZ, TO IDŹ DO LABORATORIUM I CZEKAJ TAM NA MNIE. - kolejna pauza - BĘDZIESZ? TO ŚWIETNIE, MOŻE SIĘ CZEGOŚ NAUCZYSZ. DO ZOBACZENIA!

*piip*

Idzie mnie oddać do jakiegoś laboratorium? Co ja tam niby będę robić? Chyba nie będą na mnie eksperymentować... O matko, tak się boję...

Ze stresu zaczęłam się trząść i kręcić, nie mogłam tak po prostu siedzieć w miejscu.

-CZŁOWIEKU USPOKÓJ SIĘ, MASZ W DUPIE ROBAKI, ŻE SIĘ TAK WIERCISZ? - zawołał do mnie Papyrus.

Wnet się uspokoiłam, bo bałam się co zrobi. On zdecydowanie nie miał zamiaru mnie oszczędzić, jak to od początku podejrzewałam w przypadku Sansa.
Nie wiem ile już byłam w tym worku, ale zrobiło mi się strasznie niewygodnie, nie potrafiłam sobie znaleźć bezbolesnej pozycji. W dodatku było mi zimno, miałam na sobie tylko koszulkę i szorty Sansa. Próbowałam jakoś się przekręcić, gdy znowu odezwał się ten potworny szkielet:

-OSTATNIE OSTRZEŻENIE, JAK SIĘ NIE USPOKOISZ TO POŻAŁUJESZ!

Nadal starałam się przekręcić, bo nie mogłam już wytrzymać bólu i niewygody, ale robiłam to znacznie wolniej. Po kilku minutach leżałam już tak jak chciałam, ale brzuchem i podkulonymi kolanami obijałam się o zbroję kościotrupa. W pewnym momencie coś ostrego przebiło się przez worek i poczułam jak wbija mi się pod żebrem. Głośno zajęczałam z bólu i szarpnęłam się, aby odsunąć ciało od Papyrusa. Zobaczyłam, że to co mi się wbiło to jeden z małych, ale cholernie ostrych kolców będących ozdobą kostiumu szkieleta. Poczułam, że ten się zatrzymał. Nagle zaczęłam spadać i moje ciało gwałtownie zderzyło się z ziemią. Dlaczego on mnie upuścił?
Szkielet rozwiązał worek i groźnie na mnie spojrzał.

-UPRZEDZAŁEM. WKURWIŁAŚ MNIE. NAPRAWDĘ NIE MOŻESZ PRZEZ CHWILĘ USIEDZIEĆ W SPOKOJU?

Uniósł rękę, w której dostrzegłam czarną pałkę.

-W TAKIM RAZIE JA CIĘ USPOKOJĘ - powiedział Papyrus i uderzył mnie w głowę tak, że straciłam przytomność.

Nie wiem ile byłam nieprzytomna, jednak chyba wolałabym być dłużej, ponieważ to była najgorsza pobudka w moim życiu. Odzyskałam przytomność całkowicie naga i przywiązana łańcuchami za ręce i nogi do stołu. Świeciła na mnie ogromna lampa, byłam w pokoju trochę przypominającym salę operacyjną, jednak to pomieszczenie było większe, ciemniejsze i o wiele bardziej zaniedbane. W dodatku w kącie stały puste klatki, a na szafkach pod ścianą stały różne sprzęty, takie jak mikroskop, stereomikroskop, podajnik próbek, pudełka chłodnicze, wytrząsarka, dwie wagi, naprawdę duża ilość szklanych próbówek i jeszcze kilka innych rzeczy, których nie rozpoznawałam. Pod drugą ścianą stały jeszcze maszyny do USG i EKG oraz nieco przestarzały elektroencefalograf. Łzy napłynęły mi do oczu. Nie dość, że jestem w tym laboratorium, o którym mówił Papyrus, to jeszcze jestem naga i kompletnie bezbronna. Szarpnęłam przykutą do stołu ręką, ale to na nic. Łańcuchy może i były dosyć cienkie, ale za to bardzo mocne.
Po chwili usłyszałam jakieś głosy i kroki za drzwiami. Może powinnam udawać nieprzytomną? Tak! Może wtedy mnie zostawia, a ja będę miała czas na wymyślenie jakiegoś planu. Rozluźniłam mięśnie najbardziej jak mogłam i zamknęłam oczy. Drzwi się otworzyły, a do środka ktoś wszedł. Po głosie domyślałam się, że była to kobieta.

-...i ewentualnie wtedy zawiadomimy Asgora. Teraz jest zdecydowanie za wcześnie i na pewno zamknąłby to miejsce, a ja wylądowałabym w lochu. Za to Was na pewno by zabił, gdyby się dowiedział, że braliście w tym udział. Musimy poczekać na lepsze efekty, a jak nadejdą, to zostaniemy bohaterami, Papyrus. - powiedziała kobieta.

-Ej, a ja to co? Też kiedyś Ci przyniosłam człowieka! - ktoś zawołał urażonym głosem.

-Tak Undyne, ale Ty mi przyniosłaś jakiegoś niemowlaka, którego prawdopodobnie wyrzucili tu rodzice, bo go nie chcieli. Pamiętasz? Chciałam poczekać aż urośnie, ale był za mały i za słaby i nie wytrzymał. Jego dusza nigdy nie zaznała miłości, więc była tak obrzydliwa, że nawet nie dało się jej zjeść.

A więc są tu trzy osoby: Papyrus, Undyne i prawdopodobnie ta naukowiec, o której wcześniej słyszałam. A ta historia z niemowlakiem jest okropna...

-Tiaaa, pamiętam. Mimo wszystko, starałam się.

-I JAK ZWYKLE GÓWNO CI Z TEGO WYSZŁO, NYE HE HE HE HE - radośnie powiedział Papyrus.

-Zamknij się.

-SAMA SIĘ ZAMKNIJ TY GŁUPIA...

-... Oboje się zamknijcie! Mamy robotę - uciszyła ich naukowiec.

Podeszli do mnie i poczułam, że ktoś się nade mną nachyla.

-Oj przestań udawać, widziałam na kamerze, że odzyskałaś przytomność i dlatego przyszliśmy.

Serce mi podskoczyło.
Powoli i bardzo niepewnie otworzyłam oczy. Zobaczyłam dwie potworzyce, który groźnie się uśmiechały. Undyne przypominała rybę. Jej ciało pokrywały niebieskie łuski, ale na jej głowie rosły rude włosy, które miała związane w kucyk. Uśmiech odsłaniał jej wyjątkowo ostre, żółte zęby. Była wyższa od Papyrus, a jej ubranie wyglądało jak żeńska wersja kostiumu szkieleta. Tak jak on miał na oku bliznę, tak jej oko było zasłonięte przepaską, jak u pirata.
Pani naukowiec również nie wyglądała zbyt przyjaźnie. Nie jestem pewna, czy to dinozaur, czy przerośnięta jaszczurka. Jej ciało również pokrywały łuski, jednak złote. Nosiła lekarski kitel, a pod nim golfowy sweter w czarno-czerwone paski. Na pysku miała okulary, przez które patrzyła na mnie z zafascynowaniem czerwonymi oczami.

-G...gdzie ja jestem? - zapytałam cicho.

-Oooo, nie martw się, my się Tobą zajmiemy - odpowiedziała jaszczurzyca - Witaj w swoim nowym domu.

Cała trójka potworów zaczęła się śmiać.











___________________________________

Witaaam!
Przepraszam, że tak dawno nie wstawiałam rozdziału, ale za trzy dni mam maturę, więc musiałam się jak najwięcej uczyć. Przez tą naukę nie miałam ani czasu, ani siły na pisanie.
Następny rozdział napiszę po maturce, a w kim na pewno będzie się działo * . *
Życzcie mi powodzenia, haha ^^
Trzymajcie się ciepło i do zobaczenia niedługo <33

Pragnienie   {Fell Sans x Reader} Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz