Początek

705 48 4
                                    


- Podoba mi się ten pomysł, _____. - stwierdził z uśmiechem Will - I teraz wiem, po co Ci ten koszyk.

- Jak przystało na piknik, włożymy do niego jakieś kanapki i owoce. - powiedziałam.

Przez chwilę jeszcze rozmawialiśmy podekscytowani naszym planem, a następnie zeszliśmy na dół do kuchni, gdzie zrobiliśmy dużo kanapek z serem i szynką oraz kilka z masłem orzechowym. Do koszyka wrzuciliśmy też dwa jabłka, banana i parę mandarynek. Poszłam jeszcze po koc, abyśmy mogli usiąść bez budzenia sobie tyłków, odłączyłam telefon od ładowarki i po krótkim pożegnaniu się z mamą wyszliśmy na zewnątrz.

Droga na łąkę u stóp góry Ebott zajęła nam prawie godzinę. Byliśmy bardzo zmęczeni, jednak malownicze widoki wokół nas zachęcały do dalszej drogi.

Zatrzymaliśmy się na chwilę, aby odpocząć i zjeść po kanapce z masłem orzechowym na dodanie energii. Wypiliśmy też trochę soku jabłkowego, który kupiłam po drodze. Po tej krótkiej przerwie zaczęliśmy z podekscytowaniem wspinać się na szczyt góry. Nie było to tak trudne jak nam się wydawało, ponieważ Góra Ebott nie była zbyt stroma. Wspinaczka skończyła się szybko, co bardzo nas ucieszyło. Droga z domu na szczyt zajęła nam tylko lekko ponad dwie godziny, co było naprawdę dobrym wynikiem.

Nagle Willa, który szedł przede mną zatkało.

- Will, co się stało? - zapytałam zaniepokojona.

- _____, chodź szybko. Musisz to zobaczyć. - odpowiedział powoli, jakby był czymś zszokowany.

Pragnąc dowiedzieć się co takiego spostrzegł mój przyjaciel, szybko go dogoniłam. Spojrzałam przed siebie i zamarłam, całkowicie zapominając o zmęczeniu. Tuż przede mną - na szczycie Góry Ebott, znajdowała się ogromna otchłań, wyglądająca niczym czarna dziura. To był zarówno piękny, jak i przerażający widok.
Powoli zbliżyliśmy się do krawędzi przepaści i spojrzeliśmy w dół. Nagle poczułam jak Will łapie mnie za rękę.

- Uważaj, nie podchodź bliżej. Nie chcę, żebyś spadła. - powiedział chłopak z troską w głosie.

Stałam przy krawędzi tak oczarowana widokiem, że nie byłam w stanie nawet mu odpowiedzieć. Nie było widać dna tej otchłani, była tak głęboka i ciemna.
Po chwili oprzytomniałam.

- Tak, masz rację. Lepiej się odsuńmy i zróbmy nasz piknik daleko od tego... czegoś. - odparłam nadal będąc w szoku.

- Tam widzę bardzo ładne miejsce, spójrz! - zawołał Will z uśmiechem.

- Gdzie? - odwróciłam się gwałtownie tam, gdzie wskazał ręką mój przyjaciel.

Nagle poczułam jak staje mi serce, a czas i wszystko wokół mnie zwalnia. Stojąc na krawędzi przepaści zaczęłam tracić równowagę i niekontrolowanie przechyliłam się w tył.
Byłam jak w transie, przez co nie wydałam z siebie nawet najmniejszego dźwięku.
Ostatnie co zobaczyłam, to przerażona twarz Willa, który biegnie w moją stronę z wyciągniętą ręką. Chciał mnie złapać, jednak było już za późno.
Tracąc przytomność usłyszałam jego głos wykrzykujący moje imię.

Potem była już tylko ciemność.






-----------------------------------------------

Witam ponownie :D
Drugi rozdział za mną i mam nadzieję, że przypadł komuś do gustu. Ciekawe, co takiego spotka nas na dole otchłani...
No cóż, okaże się w następnych rozdziałach ;)

Miłego dnia koteczki ♥️

Pragnienie   {Fell Sans x Reader} Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz