List

6.1K 258 17
                                    

Wkroczyłam szybkim krokiem do firmy. Nie zatrzymując się poszłam prosto do windy, a następnie do swego biura.

O losie! Dzięki ci, że nie spotkałam nikogo po drodze. Nogi drżały mi jak galareta. W gabinecie dobrałam się do swoich notatek i laptopa, którego dosłownie przywłaszczyłam sobie od Luke'a. Wszelkie dokumenty dotyczące przetargu były właśnie tu. Byłam szalona, prawie pusty budynek i ja zabierająca to co powinno zostać schowane szczególnie przed Anthonym nie było szczególnie rozsądne. Jeśli nie wezmę tego ja, zrobi to ktoś inny. W moim poczuciu musiałam to zrobić, by nie doprowadzić do katastrofy.

Uruchomiłam urządzenie i zabrałam się do wykonania zadania. Przetarg musiał w świetle prawa zostać unieważniony. Jeśli proces sprzedaży nadal będzie trwał, przysporzy to wszystkim wiele problemów. Luke straci wszystko z mojej winy.
Załadowałam pliki, dokonałam poprawek i kliknęłam " Wyślij". Na monitorze wyświetliła się tabelka obrazująca postęp zapisywania zmian.
Minuty ciągnęły się w nieskończoność. W końcu udało się! Schowałam sprzęt i dokumenty do teczki. Kieszeń żakietu zawibrowała.

L: Mam nadzieję, że nie robisz nic głupiego, zaraz ktoś odbierze cię z domu.Weź najpotrzebniejsze rzeczy. Wyjeżdżasz. Niedługo ktoś po Ciebie przyjedzie.

E: Kto? Jestem w Twojej firmie.

L: Niech to szlak, co ty tam do cholery robisz?

E: Ratuje twoje dupsko.

L: Zejdź na dół i poczekaj w aucie. Uważaj na siebie.

E: Kiedy się zobaczymy?

L: Nie wiem. Słuchaj się Patricka.

Kim do kurwy nędzy jest Patrick? Nie mam zamiaru współpracować z żadnym pajacem. Do tej pory doskonale radziłam sobie sama i tak pozostanie.
Zjechałam windą na dół i w pośpiechu przeszłam przez hol.  Kątem oka zerknęłam w kierunku recepcji. Zesztywniałam. Kate siedziała przy swoim biurku z szeroko otwartymi oczami. Z jej głowy i ucha wypływała krew. Była martwa.
- Ja pierdole ona jest martwa - Powiedziałam szeptem do siebie.
- Martwa bardziej niż myślisz Emmo. Idziemy musimy jak najszybciej ruszać. - Mężczyzna zjawił się z nikąd. Chwycił mnie za ramie i rozglądajać się ostrożnie na boki wyprowadził z budynku.
- Kim jesteś? Błagam powiedz, że ty to Patrick. Bo jeśli nie to lepiej od razu mnie zastrzel.
Uśmiechnął się przyjaźnie, a jego oczy błyszczały. Nie musiał odpowiadać. Odetchnęłam z ulgą.
Jechaliśmy w milczeniu, dzięki temu mogłam się uważnie przyjrzeć swojemu towarzyszowi.
- Podoba ci się to co widzisz? - Zapytał nie kryjąc uśmiechu.
- Wolisz żebym skłamała, czy powiedziała prawdę?
- Wolę byś nie kłamała i była otwarta względem mnie. Przed nami być może wspólne długie tygodnie. Postanowiłem zostać przy tobie, zawsze miałem jakieś zadanie, cel w życiu. Luke  swoją prośbą sprawił, że teraz jest to ochrona właśnie ciebie Emmo.
- Jakie kurwa tygodnie?
- Srakie! - Wybuchnął śmiechem. - Żartowałem. Wyluzuj. Ukryję Cię dobrze słonko.
- Pewność siebie level hard. - Mruknęłam pod nosem.
- Żebyś ty wiedziała jeszcze jak. - Skupił się na drodze a ja dokonałam dokładnych oględzin tego pana. Niewiele wyższy ode mnie. Ubrany w wygodny dres. Za kierownicą czuł się niezwykle pewnie. Miał ciepłe spojrzenie i szczery uśmiech. Zero infantylności. Czułam, że możemy się dogadać. Odetchnęłam z ulgą. Mieszkać z dupkiem byłoby słabo.

Roześmiałam się na głos do siebie na tą myśl.
- Co cię tak śmieszy Emmo?
- Nie chciałbyś wiedzieć. - Spojrzałam przez okno wsłuchując się w piosenkę, która leciała w radio. Czułam się bezpiecznie w obecności tego nowo poznanego mężczyny. Odpłynęłam.
Kiedy dotarliśmy na lotnisko podkusiło mnie zapytać.
- Gdzie lecimy?
- Nie wiem czy chcesz wiedzieć, obawiam się twojego wzburzenia.
- Patrick KURWA gdzie lecimy? - Zapytałam dosadnie poraz drugi wchodzą po schodach podstawionych do wejścia na pokład.
- Do Hiszpani.
- Lecimy do Europy?!
- Zgadza się.
Luke wysłał mnie jak najdalej od siebie! Rozumiałam, że dba o moje bezpieczeństwo, ale to już gruba przesada. Patrick zaszedł mnie od tyłu. Z pełnym spokojem złożył dłonie na moich ramionach mówiąc :
- Będziemy musieli porozmawiać. Jest pewna odpowiedzialność, która ciąży na moch ramionach. Nie chodzi jedynie o ucieczkę tutaj, jest coś jeszcze. Dowiesz się niedługo. Luke jest facetem o wielkim sercu. Zabezpieczył cię w każdy możliwy sposób, a ja obiecałem, że dopilnuję byś była bezpieczna.
- Już Cię lubię.
- Z wzajemnością słonko.

Do Malagi dotarliśmy późnym wieczorem. Domek położony przy plaży niedaleko morza, w którym mieliśmy zamieszkać znajdował się na prowincji tej miejscowości. Wykonany  z drewna skandynawskiego z zewnątrz jak i wewnątrz. Posiadał poddasze, dwa tarasy, balkon oraz trzy pokoje. Był piękny. Klimat śródziemnomorski panujący tu, cechowały ciepłe zimy oraz częściowo gorące lata.  Zapowiadał się przyjemny, długi i niezwykle nudny pobyt w tym miejscu.  
Lodówka zaopatrzona w pyszne wina i potrawy kusiła zaraz po otwarciu.
- Jesteś głodny?
- Jak wilk.
- No to jemy.
- OK. Potem możesz iść do siebie, tam czeka na ciebie wiadomość od Luke'a.
- Muszę teraz...
- Rób tę pieprzoną kolację Emmo! - poraz pierwszy widziałam jego poddenerwowanie.
- Wiesz coś i nie chcesz mi powiedzieć.
- Wiem, ale nie mogę tego zrobić.

Jedliśmy w pełnym napięciu. Szybko skończyłam i pognałam do swego pokoju. To co przeczytałam, miało zmienić wszystko. Na zawsze.

Droga Emmo
To banalne pisać listy, ale nie potrafiłem postąpić w inny sposób.
Wyszedłem ze szpitala na własne żądanie. Teraz już nic nie przeszkodzi mi wymierzyć sprawiedliwość Anthonemu.
Uwierz mi na słowo, zostawiłem Cię w dobrych rękach.
Patrick zadba o Ciebie.
Nie boję się stracić życia w starciu między mną a Camello.
Przez przypadek dowiedziałem się, że choruję na nowotwór trzustki.
Lekarz poinformował mnie o wszelkich konsekwencjach.
Niestety rokowania nie są dobre.
Mimo wszystko mam teraz więcej siły niż kiedykolwiek indziej.
Dzięki temu nie boję się niczego stracić, poza Tobą. Jestem jednak gotów pomścić śmierć ojca jak należy, tym bardziej, że to i Tobie zapewni bezpieczeństwo.
Nie czuj się zdradzona lub odepchnięta. Na nikim nie zależało mi bardziej...
Niedługo się zobaczymy.
Obiecuję.
Luke.

Czytałam to piąty raz i jeszcze do mnie  nie dotarło. Łzy spływały mi po policzkach. Życie jest tak bardzo okrutne... Brakowało mi słów by wyrazić swój ból.

Podniosłam oczy słysząc otwierające się drzwi. Łzy rozmazywały mi obraz przed oczami. Patrick wiedział, od początku wiedział! Zbliżył się, a ja zaczęłam okładać go pięściami.
Objął mnie po prostu milcząc....

Tylko Moja - Nigdy cię nie oddam ( ZAKOŃCZONE )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz