Wróg

6.9K 283 7
                                    

- Daruj sobie. Nie jestem twoim słoneczkiem. - Oj wkurwiłam się. Jak on śmiał! Czy ten dzień mógł być gorszy?

- Biedactwo. Nie uwierzę, że bardziej przejęłaś się mężem niż Luke'em? - Jego szyderczy śmiech przyprawiał mnie o dreszcze. Kpił nie kryjąc z siebie zadowolenia.
- Naprawdę chcesz wiedzieć co myślę Anthony? Szczerze? Mam w dupie twoje gierki. - Tak, cała ja.
- Nie boisz się mnie czy tylko dobrze udajesz? - Zapytał wyraźnie zaskoczony. BINGO! Jest zainteresowany.
- Nie mam najmniejszej ochoty z tobą rozmawiać. Wszystko co się stało jest wyłącznie twoją winą! - krzyczałam do słuchawki.
- Oczywiście, że tak. Zawsze do usług.
- Pierdol się.
- Nie uciekniesz ode mnie tak łatwo, jesteś mi potrzebna. Czy ci się to podoba czy nie będziesz ze mną rozmawiać. - Wycedził przez zęby.
- Wiesz... już to kiedys słyszałam i nie mam ochoty na powtórki. Chyba śnisz. Nie mam zamiaru wchodzić w układy i to akurat z tobą.
- Musisz ze mną współpracować rozumiesz? Nie masz innego wyjścia. W przeciwnym wypadku przestanę być taki miły. Wyjaśnijmy sobie jasno. Jeśli nie po dobroci to siłą- Wytłumaczył dosadnie.
- Żegnam. - Co on sobie wyobrażał? Jednego bossa mafi miałam już za sobą. Tylko, że Luke był zupełnie inny.
- To ja o tym zdecyduje. Lepiej się z tym pogódź i nie podskakuj. Wkurwię się, a tego byś nie chciała. Nie chcę zrobić ci krzywdy, chyba że mnie do tego zmusisz. - Po czym odłożył słuchawkę.
- Żebyś się nie zdziwił. - powiedziałam sama do siebie. W mojej głowie kiełkował pewien pomysł...
M

yślami powróciłam kilka miesięcy wstecz, ujrzałam zrozpaczoną i złamaną życiem kobietę. Kupienie mnie przez Luke'a to nic w porównaniu do tego co działo się teraz.To było wręcz nie prawdopodobne. Bizneswoman kierująca interesami jednego z największych bossów mafi Stanów Zjednoczonych.

Porwał mnie wir pracy, nie chciałam zawieśc Luke'a, gdy w końcu się obudzi. Nie przestawałam wierzyć w to, że to w końcu nastąpi.Wstawałam codziennie punkt szósta rano. O ósmej byłam już w klinice. Rozmawiałam z nim, czytałam i opowiadałam o nowościach w firmie. Goliłam jego twarz, smarowałam ręce balsamem i układałam włosy. Mijał drugi tydzień w śpiączce, wszystkie te czynności stawały się powoli rutyną. Kolejnym punktem po wizycie w szpitalu było Gresham Smith and Partners - biuro architektoniczne. Kontrakty, spotkania biznesowe i ciężko pracujący lojalni pracownicy pozwalały mi na sprawne kontrolowanie zleceń oraz projektów. Dzięki temu, że Luke zatrudnił mnie tu wcześniej, wiekszego problemu z tym nie miałam. Nikt z zewnatrz nie miał pojęcia kto aktualnie stoi na czele tego inperium i tak miało zostać. Za to ilość pozostałych interesów trochę mnie przytłaczała. Powoli wdrażałam się w funkcjonowanie kasyna. Przestępczym światkiem nie chciałam się zajmować.

Późnym popołudniem kolejna wizyta w szpitalu, nieco inna od poprzedniej. Zazwyczaj podchodziłam do łóżka milcząc, modląc się w duchu. Wiele mu zawdzięczałam, być może życie. Czasem kładłam się obok i po prostu byłam, tylko tyle mogłam zrobić. Personel szpitalny był wyrozumiały, a jednocześnie bardzo pomocny. Dzień i noc czuwali także Tod wraz z Mike'em, zapewniając bezpieczeństwo swojemu szefowi. Wieczorem wracałam do domu Karen, zaszywałam się w biurze. Korzystając z laptopa Luke'a poznawałam Anthony'ego Camello. Dokopałam się do wielu pożytecznych informacji. Pomocny okazał się również Cooper oraz Tim. Moje zainteresowanie największym wrogiem nie przypadło im do gustu. Trudno, nie mogłam postąpić inaczej. Tak właśnie mijał dzień za dniem, nie różniąc się od siebie specjalnie.

Czego do tej pory zdążyłam się dowiedzieć? Anthony Camello, człowiek uważany za jedną z najbardziej charakterystycznych postaci mafi w histori San Francisco. Kilkukrotnie organizowano na niego zamach. Do tej pory bezskutecznie. Na początku zajmował się wyłudzeniami i napadami. Szybko się znudził. Dzięki wpływowemu ojcu błyskawicznie piął się po szczeblach hierarchi mafijnej. Bezwzględny. Aktualnie jego interesy kręciły się głównie w okół narkotyków i handlu kobietami. Chętnie brał udział w strzelaninach. Lubił się w planowaniu zamachów na potencjalnych wrogów. Właściciel ogromnego majątku. Niejednokrotnie prasa rozpisywała się na temat jego powiązań z rosjanami oraz licznymi romansami.
Każdą cenną informację notowałam, brakowało mi tylko jednego. Kartoteka medyczna była na wagę złota. Coop próbował się do niej dobrać. Niestety bez skutecznie. Co ukrywał Anthony?

Cierpliwie czekałam na zwrot akcji. Ta sielanka znając moje szczęscie nie mogła trwać całe wieki i nie trwała. Tydzień dobiegał końca. Późnym piątkowym wieczorem wychodziłam z biura. Ważny klient spóźnił się na umówione spotkanie, tak więc i moje wyjście opóźniło się znacznie.
- Nie boisz się chodźić po zmroku sama? - Zapytał męski głos tuż za mną.
- Jestem ostrożną dziewczynką. Jak widać daje sobię radę - odpowiedziałam spokojnie idąc w kierunku samochodu.
- Przydałoby ci się trochę rozrywki. Ciężko pracujesz. Godne podziwu.
- Też tak uważam - Odpowiedziałam nie odwracając się. Nogi mi drżały.
- W takim razie mam propozycję.
- Czym sobie zasłużyłam na takie przywileje? Wolisz bym była uległa, czy raczej powinnam się stawiać? - Odwróciłam się.
- Myślę, że i tak nie miała byś wyjścia. Ta rozmowa mogła mieć zupełnie inny przebieg. Zwykle nie jestem taki miły. - Był przerażająco szczery. Odkrył poły marynarki, za paskiem widniał czarny pistolet. - Zbliżył się niebezpiecznie blisko.
- W takim razie widzimy się jutro w moim biurze. - Próbowałam improwizować.
- Niech ci będzie Emmo.
- Do zobaczenia Anthony - dumnie wsiadłam do auta, obdarzając go najcieplejszym uśmiechem na jaki było mnie stać w stosunku do tego durnia.
Dotarłam do Karen grubo po dwudziestej drugiej. Póki co mieszkanie służbowe było wykluczone. Kochany Tim zajął sie Mili. Porozmawiałyśmy chwilę a mój parszywy dzień poprawiła tylko jedna informacja. Luke miewał się lepiej, za kilka dni spróbują go wybudzić.
Weszłam do gabinetu i ku mojemu zaskoczeniu w fotelu siedział Cooper.
- Powiedz mi, co strzeliło ci do głowy Em?
- Nie rozumiem o co ci chodzi.
- Po cholerę umówiłaś się z Camello? - Grzmiał.
- Skąd o tym wiesz?! - Nie kryłam zaskoczenia.
- Masz ochronę i podsłuch.
- Od kiedy?! Dlaczego nic o tym nie wiem?!
- Odwołaj to.
- Po moim trupie!
- Te słowa mogą być prorocze. Luke dostałby zawału. - Przekonywał gorliwie. - Jak możesz być tak narwana? Jeszcze do ciebie nie dotarło z kim masz doczynienia? Pogrążysz nas wszysykich! - wstał zza biurka ruszając w moją stronę.
- Luke o niczym się nie dowie. Zrozumiano?
- Jakim cudem?
- To proste. Nie powiesz mu.
- Jasne. Myślisz, że się nie zorientuje?
- Trzeba szybko działać, póki nie wrócił do sił. Szukaj dokumentów Coop! Od tego tutaj jesteś tak? Chce wiedzieć na co choruje Camello.
- Nie do zdobycia są te informacje.
- Więc się postaraj -Wskazałam ręką drzwi.

Tylko Moja - Nigdy cię nie oddam ( ZAKOŃCZONE )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz