Uczucia

207 15 20
                                    

Jak wrócił to trochę się zaskoczyłaś tym, że przyniósł całą górę kocyków, położył je obok ciebie i wrócił się jeszcze po ręcznik i jakieś leki.

-Mogę? - zdjął twój płaszcz i wziął ręcznik

-Yhym. - przytaknęłaś

Rudowłosy delikatnie wytarł twoją buzię ręcznikiem, mimo że mogłaś to zrobić sama. Chciał teraz okryć cię kocykiem. Zamiast tego, subtelnie odgarnął twoje mokre włosy przysłaniające twarz i ramiona. Po chwili rzucił cię na łóżko i pogładził cię po policzku. Zrobiłaś się czerwona jak piwonia.
Błądził wzrokiem po całym twoim ciele, zostając na dłużej przy oczach. Próbował z nich wyczytać twoje myśli i najskrytsze pragnienia, doskonale wiedział czego chcesz.
Spojrzał na twoje usta, nie wytrzymując już dłużej, wpił się w nie. Całował czule, pokazując ile dla niego znaczysz. Pocałunek był krótki, ale nasiąknięty wszystkimi uczuciami jakimi cię darzył.
Oderwał się i spojrzał na ciebie jeszcze raz. Przegryzłaś wargę na co nie wytrzymał i powrócił do wcześniejszej czynności. Tym razem pocałunek był dłuższy, pełny pożądania, rozkoszny. Jedną ręką trzymał twoją talię przyciskając cię do siebie. Chciał cię mieć jak najbliżej, pokazać, że jesteś jego, że on tu rządzi. Drugą ręką przytrzymywał cię za szyję, delikatnie gładząc twój policzek kciukami. Dłońmi trzymałaś się jego torsu, przy okazji badając każdy mięsień. Byłaś pełna podziwu jego budowy, onieśmielał cię, a jednocześnie pragnęłaś go więcej. Zjechał na twoją szyję robiąc ścieżkę malinek, mimowolnie uniosłaś głowę do góry. W każdym ruchu był czuły, delikatny i przy tym pełny pożądania, władczy, pewny siebie jak prawdziwy bóg.

Jednak odwrócił głowę w kierunku okna i zmarszczył brwi. Zszedł z łóżka, jednocześnie powoli zabierając z ciebie ręce. Przykrył cię kocami, z zamiarem wyjścia z pokoju.

-Wrócę do ciebie, ale teraz spróbuj zasnąć. - powiedział zanim wyszedł

Leżałaś zdołowana tym, że przerwał i sobie poszedł. Dalej trochę zaskoczona tą sytuacją, byłaś pewna swoich uczuć w stosunku do niego. Podobało ci się to co robił, pragnęłaś go jak nigdy dotąd, ale postanowiłaś iść spać tak jak mówił.

Obudził cię wybuch. To nie było normalne zdarzenie w Ame. Ten dźwięk przypomniał ci dzień śmierci twoich rodziców. Miałaś złe przeczucie. Odrazu wstałaś i wybiegłaś z budynku, szukając wzrokiem miejsca wybuchu. Biegłaś tam ile sił w nogach. Po paru minutach byłaś w korytarzyku, na jego końcu stał Yahiko z jego ścieżkami. Chciałaś zobaczyć co było za nimi.

-Nie idź tam, wracajmy do środka. - oznajmił oschle

Spojrzałaś na niego pytająco, na co tylko złapał cię za rękę i zwrócił się w kierunku wyjścia. Bałaś się zobaczyć tego co tam było, mimo to wyrwałaś się z uścisku rudowłosego i zeskoczyłaś na dół za korytarzem.

Na widok, który ujrzałaś poleciały ci łzy. Straciłaś kolejną bliską ci osobę. Na ziemi leżał prawie martwy Jiraya. Jakaś żaba kiedy cię zobaczyła odrazu wskoczyła do wody i popłynęła.

-Jeszcze żyje? - Yahiko zadał to pytanie jakby sam do siebie

W tym momencie wziął cię na ręce i odskoczył, a jedno z ciał rzuciło bombę w strone senseia.

Wytrzeszczyłaś oczy widząc to. Szamotałaś się w uścisku rudowłosego, ale trzymał cie na tyle mocno, że nie miałaś żadnych szans.

Kiedy było po wszystkim, patrzyłaś na Yahiko z wielkim wyrzutem, żalem, zdenerwowaniem i smutkiem jednocześnie. Chciał coś powiedzieć i cię objąć, ale ty sie odsunęłaś.

-Nie podchodź... - twój żal zmienił się w zawiedzenie - Myślałam, że...

"Myślałam, że się zmieniłeś" - dokończyłaś w myślach i pobiegłaś przed siebie, jak najdalej od niego.

Oczy Pełne Bólu (Yahiko x Reader)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz