6. unexpected meeting

982 121 95
                                    

Wzięcie do serca rad Hoseoka bardzo dobrze wpłynęło na Namjoona. Choć nie potrafił odpuścić w pełni, ciągle myśląc o powodzie tego nagłego zerwania kontaktu ze strony Jimina, na pewno myślał o tym mniej. Zmęczyło go ciągłe martwienie się, zwłaszcza, że przez kolejne dni chłopak dalej nie dał żadnego znaku życia. Powoli Namjoon oswajał się z myślą, że mógł to być koniec i nie był w stanie nic na to zaradzić. Czasem widocznie tak bywało.

Myślał o tym jeszcze raz tuż przed snem, kiedy skończył czytać rozdział rozpoczętej książki. W ciągu dnia funkcjonował dużo lepiej i integrował się z ludźmi, a wszystko dzięki Hoseokowi. Teraz, kiedy został znowu sam, wszędzie było cicho, a jego pokój wypełniała ciemność, znowu pogrążył się w snutych przez siebie teoriach. Chciał wierzyć, że nie zrobił niczego złego, że nie zranił Jimina w jakikolwiek sposób. Nigdy nie było to jego zamiarem.

W końcu zmógł go sen, kiedy umysł odpuścił na chwilę rozpatrywanie spraw, na które mężczyzna nie miał wpływu. Zasnął spokojnie, jednak nie dane było mu pospać długo. Około trzeciej nad ranem w sypialni rozbrzmiał jego telefon, wytrącając ciało z błogiego stanu regeneracji.

– Halo? – zapytał ospale, podrywając komórkę z szafki nocnej. Ledwo otworzył oczy i nawet nie zauważył, kto dzwoni, jednak gdy usłyszał doskonale znany mu głos, niemal od razu się rozbudził.

– Hyung... – Chłopak mruknął do słuchawki po drugiej stronie, zaraz odchrząkując mocniej, by oczyścić ściśnięte gardło. – Przepraszam, że dzwonię tak późno. Nie chciałem cię budzić.

Namjoon podniósł się do siadu jak oparzony, patrząc przed siebie z niedowierzaniem. Miał ochotę się uszczypnąć, by sprawdzić, czy faktycznie dalej nie śpi, a to wszystko nie było snem. Jimin naprawdę do niego zadzwonił?

– Czy... Czy mógłbyś mnie odebrać? Jestem na stacji, a znam tutaj tylko ciebie. Wiem, że to niespodziewane i za to też przepraszam – kontynuował cicho, wprowadzając Namjoona w jeszcze większe zdezorientowanie.

– Zaraz, zaraz, poczekaj... Jesteś w Seulu? – dopytał, uchylając szerzej powieki.

– Tak. Wsiadłem w pociąg i przyjechałem. Przepraszam, ale nie sądziłem, że to tak wyjdzie. I przepraszam, że zawracam ci głowę o tej godzinie. I... – Nie dokończył, gdy Namjoon wciął mu się w zdanie, wstając spod pościeli.

– Poczekaj, nie ruszaj się stamtąd. Już po ciebie jadę.

***

Dworzec był nieprzyjemnie pusty o tej godzinie. Nie słychać było nadawanych przez głośnik ogłoszeń, jednostajnego szurania kółek przyczepionych do walizek, znaczących swoją trasę, ani jakichkolwiek rozmów. Wszystkie okienka z kasami były pozamykane, gdzieniegdzie snuli się ochroniarze, sennie patrolujący teren. Namjoon przemierzał szybkim krokiem pusty hol, na stopach mając wsunięte buty sportowe, które zazwyczaj nosił tylko na siłownię. Rozglądał się po wszystkich znakach kierujących na odpowiednie perony, by odnaleźć ten, na którym wysiadł Jimin. Jednak nie było to potrzebne, bo zanim Namjoon znalazł odpowiedni numer, zobaczył jego skuloną sylwetkę już w środku budynku, gdy siedział na jednym z foteli sklejonych w rząd.

– Jimin – powiedział nieco głośniej, zbliżając się. A kiedy chłopak odwrócił się do niego przodem, serce Kima wydawało się tak ciężkie, jakby obładowane zostało masą kamieni, ciągnących je w dół do samego żołądka.

Chłopak uśmiechał się słabo, ale ledwo było to widoczne przez sińce i opuchliznę na jego twarzy. Był cały poobijany, jego ubrania wyraźnie poszarpane, a dolna warga i policzek rozcięte. Namjoon uklęknął przed nim z przerażeniem, nie wiedząc nawet jak zareagować.

late night show || minjoonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz