8. the truth

1K 115 57
                                    

– Proszę, przyjedź do mnie.

Tyle sprzecznych myśli zaczęło walczyć ze sobą w głowie Namjoona, gdy tylko usłyszał tę cichą prośbę z ust chłopaka po drugiej stronie linii. Był wściekły na to, że nie odzywał się tyle czasu. Rozgoryczony, bo uwierzył, że ich relacja skończyła się na dobre i mógł w końcu ruszyć do przodu i rozpocząć coś nowego z kimś wyjątkowym. Poirytowany, bo już prawie zasypiał. Ale najbardziej był zmartwiony, słysząc jego szloch i ten błagalny ton, którym nie przestawał się odzywać. A Namjoon miał miękkie serce, szczególnie dla tego dzieciaka w różowych włosach.

Niewiele myśląc, spakował pospiesznie najpotrzebniejsze rzeczy i wsiadł do samochodu. Chwilę po dwudziestej trzeciej wyjechał na drogę w kierunku Busan, choć sam nie wierzył, że to faktycznie zrobił.

Nie dowiedział się, co się stało, jaki był powód tego okropnego płaczu. Jimin powtarzał tylko, aby mężczyzna do niego przyjechał i z trudem podał mu swój adres. Wszystko to było bardzo niepokojące i Namjoon plułby sobie w brodę, gdyby zignorował go i poszedł spać. Jak zwykle wyobrażał sobie najgorsze wersje wydarzeń i obawiał się, że nieposłuchanie próśb chłopaka wiązało się z jakąś tragedią.

Jechał więc prędko po pustej autostradzie, pragnąc dotrzeć na miejsce najszybciej jak to możliwe. Zapomniał nawet o włączeniu radia – myśli w jego głowie były wystarczająco głośne. Znowu analizował całą ich rozmowę, zastanawiał się nad jej przyczyną. Jimin tyle czasu milczał, nie dawał znaku życia. Dlaczego akurat teraz zdecydował się zadzwonić znowu?

Chwilę po drugiej w nocy zatrzymał się pod wskazanym przez chłopaka blokiem. Czuł się tak, jakby teleportował się z miejsca na miejsce, a cała podróż trwała tyle, co pstryknięcie palcami. Znowu dopadły go wątpliwości, mimo że dojechał już do celu, wystarczyło tylko wysiąść z samochodu. Patrzył na ciemne okna budynku, zastanawiając się, co zastanie w środku.

Poprawił torbę na ramieniu, kierując się do wejścia. Winda zawiozła go na odpowiednie piętro, a gdy odnalazł drzwi z trzynastym numerem, zadzwonił dzwonkiem. Serce podeszło mu do gardła, a zimny pot zrosił plecy. Nie podejrzewał nawet, że znajdzie się dzisiaj w tym miejscu, w kompletnie obcym mieście.

Jimin otworzył prędko, od razu wpadając w ramiona Namjoona, przytulając się do niego mocno. Mężczyzna zaparł się jedną nogą z tyłu, aby nie stracić równowagi przez to niespodziewane zderzenie. Pogłaskał go po głowie, słysząc jak pociąga nosem.

– Hej, spokojnie, już jestem – szepnął kojąco.

Jimin zadrżał, słysząc ten znajomy głos, przytulając się mocniej.

– Przepraszam – mruknął niewyraźnie. – Jestem taki głupi.

– Nie jesteś – poprawił go od razu.

Stali w ciszy przez dłuższą chwilę, tuż przed wejściem do niedużego, ciemnego mieszkania. Namjoon go nie pospieszał, pozwalając napoić się tą bliskością, nabrać pewności siebie. Głaskał miarowo jego różowe włosy, przyciskając do nich swój policzek. Kompletnie nie wiedział co zrobić, co powiedzieć.

– Hyung... – Chłopak odchrząknął, słysząc swój własny ściśnięty głos. – Przepraszam, że ściągnąłem cię tutaj o tej godzinie. I dziękuję, że jednak przyjechałeś.

– Nie przepraszaj. Wystraszyłeś mnie.

– Chciałem z tobą porozmawiać.

Nim Namjoon zdążył zadać jakiekolwiek inne pytanie, Jimin oderwał się od niego i pociągnął go delikatnie za dłoń w głąb mieszkania. Wtedy Namjoon zauważył, że miał na sobie tylko biały podkoszulek i ciemne bokserki, zapewne służące mu za piżamę, a szczupłe ramiona zdobiło kilka siniaków. Zamknęli za sobą drzwi, zostawiając buty i kurtkę Kima w przedpokoju.

late night show || minjoonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz