18. always forever

1K 94 76
                                    

Kiedy Namjoon zdejmował słuchawki po puszczeniu kolejnej piosenki z dzisiejszej playlisty, wsłuchiwał się w dźwięk kropli uderzających o jedyne w studiu okno. Padało od wielu godzin i nie zelżało nawet po nadejściu nocy. Przysuwał się wtedy fotelem do mokrej szyby, wyglądając na ulicę w dole, kompletnie pustą o tej porze. Cały obraz rozmazywał się przez ilość spływających strużek deszczu, a świecące, kolorowe sklepowe szyldy wyglądały jak małe chmurki lewitujące nisko nad chodnikami. Namjoon zamyślał się wtedy, odpływał na dłuższe chwile. Czasem odrywał się od rzeczywistości tak mocno, że aż Minhyuk musiał wyjść ze swojej pracowni i upomnieć go osobiście o tym, że za chwilę któraś z piosenek dobiegnie końca. Nigdy wcześniej nic takiego im się nie przytrafiało.

Zakładał wtedy z powrotem słuchawki i opowiadał o puszczonych utworach, starając się brzmieć interesująco, z tą zwyczajową pasją, którą zawsze obdarowywał swoich gości. Nie miał nastroju na czytanie wybranych ciekawostek, wmawianie wszystkim słuchaczom, że dzisiejsza audycja jest dla niego przyjemnością. Nie potrafił się skupić, zbyt pochłonięty własnymi rozmyślaniami, które męczyły go nieustannie od wielu dni. Czekał tylko aż wybije trzecia, aby wrócić w końcu do domu i przespać kolejne kilka godzin, nie odzywając się do nikogo.

Jedyne, co trzymało go w ryzach tej nocy, były telefony od osób słuchających audycji. Każda z tych rozmów zawsze poprawiała mu humor, uśmiechał się, słuchając różnych historii, doprowadzających go do śmiechu, wzruszenia czy szoku. Za to uwielbiał tę pracę. Była to najlepsza część każdego słuchowiska, kiedy cisza w wygłuszonym studiu, ustępowała pod wpływem głosów dzwoniących ludzi, z radością opowiadających anegdotki ze swojego życia.

Spokojne All by myself zostało zastąpione przez lecące teraz All you need is love, które z jakiegoś powodu tak mocno uderzyło w Namjoona, że aż zapiekły go oczy, a wzrok przysłoniły łzy. Serce samoistnie ściskało się w jego piersi, jakby ktoś gniótł je w dłoni, chcąc wydobyć z niego wszystkie soki i zostawić je bezużyteczne, porzucając gdzieś na bok, gdy zabije po raz ostatni. W ciągu minionych dni mężczyzna był w tak ogromnym stresie, że ta jedna piosenka niesamowicie go wzruszyła. Kiedy siedział sam w studiu, zamknięty tylko ze swoimi myślami, zżerającymi go od środka. Choć nie słyszał tego utworu ze swoich słuchawek, włączył audycję na telefonie, choć na chwilę pozwalając sobie zatopić się w poruszających dźwiękach. Z trudem przełykał ślinę, nie chcąc się rozkleić.

– Joon, dziesięć sekund do końca.

Głos Minhyuka nie pomagał. Teraz jeszcze ciężej było zebrać się w sobie i pokonać targające nim emocje, zbierające się w gardle jak wielka gula. Namjoon odchrząknął głośno, mocno, chcąc pozbyć się zawadzającego ciężaru, zepchnąć go przynajmniej do poziomu płuc. Umiał wytrzymać długo bez oddychania, w końcu był pływakiem. Wystarczyło tylko opowiedzieć parę słów do mikrofonu, a potem mógł dyszeć ile wlezie, próbując złapać chociaż jeden większy haust powietrza, który pomógłby mu opanować zszargane nerwy.

Tak więc kiedy piosenka Beatlesów dobiegła końca, a na antenie zapanowała cisza, mężczyzna uśmiechnął się lekko, przemawiając do swoich słuchaczy.

All you need is love, moi drodzy. Przekaz jest prosty – wszyscy potrzebujemy miłości, właściwie jedynie miłości, niczego więcej. Ale czy taka jest prawda? Czy miłość jest lekiem na całe zło? Co, jeśli przez tę właśnie miłość, cierpimy i tęsknimy? Czy potrzebujemy wtedy miłości, czy czegoś innego? Czy lekarstwem na złamane serce jest kolejna miłość? Dlaczego jest ona powodem szczęścia, ale również ogromnego bólu? Czy miłość i cierpienie zawsze chodzą w parze? Mam tyle pytań, kiedy słyszę tę piosenkę, prawdziwie ambiwalentny stosunek, bo nie wiem, czy służy ona czemuś dobremu, czy wręcz przeciwnie.

late night show || minjoonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz