Section 7

759 38 2
                                    

Miłego czytania ;))
Skyfall

-
(zmiana perspektywy)

- Ał - syknęła dziewczyna czując pieczenie w okolicy prawej skroni.

- Nie potrwa to długo - zapewnił ją Pogo oczyszczając jej ranę wodą utlenioną.

W pokoju pielęgniarskim znajdowała się jedynie ona, Pogo i Vanya, która cicho siedziała blisko wyjścia, posyłając co jakiś czas, pokrzepiający uśmiech blondynce.

Ściany dla Louise wydawały się w tym momencie takie cienkie, że miała wrażenie słyszenia kłótni, jaka toczyła się na korytarzu. Niestety, czy też stety, nie tylko ona je słyszała, na każdy dźwięk unoszącego głosu się Five, bo Sir Reginald był nad wyraz spokojny, numer siedem zaciskała oczy i lekko podskakiwała na krześle kuląc się.

Chwile wcześniej, Allison wręczyła Louise lekko na nią za dużą spódniczkę z kompletu mundurka akademii, natomiast zamiast koszuli, wybrała jej białą podkoszulkę a na wierzch cienki sweterek o długim rekawie w kolorze bladego różu. Jak na wychowane dziecko, Louise jej podziękowała. Mówiąc szczerze: myślała czy to wszystko w ogóle się dzieje. Miała dziwne wrażenie że to dzieje się to tylko w jej głowie. Ból był prawdziwy, ale przecież są bardzo realistyczne sny prawda?

- Musimy to jakoś rozwiązać numerze Pięć. Przecież nie puścimy jej w świat z mocami, których nawet nie potrafi kontrolować.

- Nie śmiałbym tego kwestionować.

Hargreeves przenieśli swoje miejsce rozmowy dosłownie przed drzwi pomieszczenia w którym siedziała wspomniana dwójka dziewczyn wraz z Pogo.

- Cóż za okropny dzień - swoje słowa Vanya skierowała w stronę blondynki.

- I to jaki - westchnęła Louise, schodząc z fotela jakby wyciągniętego żywcem z serialu o ciężkich i krwawych operacjach.

- Jak się czujesz? - brunetka próbowała zagaić rozmowę.

- Mówiąc szczerze, jestem po prostu zmęczona - dziewczyna przetarła twarz dłońmi.

- Vanya posiedź na chwile z Louise, a ty dziecko, jeżeli poczujesz się słabo, po prostu mnie powiadom - powiedział Pogo opuszczając pomieszczenie.

- Nie martw się, wszystko się ułoży. Mama często powtarza, że po burzy wychodzi słońce, a wraz z nim, kolorowa tęcza - Vanya uśmiechnęła się słabo, czym odpowiedziała jej również Louise - co do mojego ojca, wiem że potrafi być surowy i próżny, jednak nie jest taki zimny jak myślisz.

- W moim odczuciu jest dość spokojny, ale skryty, nie pokazuje wszystkiego co czuje i o czym myśli - Louise usiadła na krześle sąsiadującym z krzesłem, na którym siedziała Vanya.

- Trochę jak Five - zauważyła Vayna - wbrew temu co mówi, są do siebie podobni, ale nie w tym złym sensie, tylko tym dobrym. Dla przykładu - brunetka przysunęła się odrobinę bliżej blondynki - nie ufają od tak.

- Cóż... według mnie Five nie do końca jest spokojny, kiedy jest wściekły to to widać, ale nie pokazuje wszystkiego każdemu.

- Na przykład miłości - dziewczyny wymieniły się wymownymi spojrzeniami.

- Na przykład miłości - powtórzyła za Vanyą, Louise.

Drzwi pokoju otworzył właściciel i założyciel akademii czyli Sir Reginald Hargreeves. Zaraz za nim stał widocznie poirytowany brunet, o którym pogawędkę ucięły sobie dziewczyny. Mężczyzna poprawił swój monokl, skierował swój wzrok na dziewczynę o jaśniejszych włosach i powiedział:

Remember the Time? | Five Hargreeves |✔️zakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz