Tak, jak mówił Jeongguk, zaśpiewałem cztery piosenki, potem miałem chwilkę przerwy i wszedłem na scenę z kolejnymi występami. Potem miałem trochę dłuższy odpoczynek, który spędziłem na rozmowie z szefem oraz opróżnieniu dwóch butelek wody, ponieważ byłem bardzo spragniony. Występ bardzo mu się podobał, więc podpisaliśmy umowę, z której mogłem w każdej chwili zrezygnować, ponieważ uzgodniliśmy, iż pierwszy miesiąc będzie tym próbnym. Ale bardzo mi się tu podobało i nie mogłem się doczekać aż podpiszę zwykłą umowę i będę mógł tu pracować do końca studiów!
Gdy tylko ostatni z moich występów dobiegł końca, byłem już naprawdę zmęczony, ale równie szczęśliwy. Uzgodniłem na szczęście z szefem, że gdy będę miał ciężki dzień na studiach będę mógł pracować krócej. Był trochę zwariowany, ale łatwo było się z nim dogadać, dlatego sądziłem, iż serio mogę tu pracować na stałe.
- Jak ci się podobało? - zapytałem z szerokim uśmiechem Jeongguka, przecierając delikatnie zmęczone oczy, a gdy tylko wyższy oddał mi moją torbę, usiadłem na chwilę przy barze.
- Całkiem całkiem - pokiwał lekko głową. - Twój optymizm i pozytywna energia dawały o sobie znać przy każdej piosence. Klienci byli zadowoleni i dobrze się z tobą bawili. Oby tylko już po tygodniu się to nie zmieniło.
- Co masz na myśli? - zapytałem go nieco zdziwiony. Przecież atmosfera była dobra i sądziłem, że tak już pozostanie.
- Występy są długie, z czasem będziesz coraz bardziej zmęczony - odparł. - Więc twoja pozytywna energia zacznie zanikać, pochłaniana przez publiczność, której wymagania z dnia na dzień będą się zwiększać. A mi podoba się twój styl śpiewu, więc fajnie by było, gdybyś potrafił to utrzymać.
- Szef powiedział, że gdy zacznę studia to będę mógł kończyć wcześniej. - wyznałem, wywołując tym lekki szok na twarzy wyższego mężczyzny, który najwidoczniej pomału zbierał się do zamknięcia lokalu. - Poza tym, tylko w soboty pracuję do trzeciej, więc dam sobie radę. W niedzielę do północy. A przez resztę tygodnia do 23:30, więc uwierz, poradzę sobie.
- Jestem pod wrażeniem, że udało ci się tak dogadać z szefem - wyznał, kiwając głową z uznaniem. - Skoro tak uparcie twierdzisz, że dasz sobie radę to proszę bardzo, próbuj. Miło mi będzie mieć takiego kolegę w pracy dłużej.
- Również się cieszę z tego powodu. - wyznałem z uśmiechem, machając mu. - Do zobaczenia jutro. Może w końcu poznasz moje imię.
- Ej! - zaśmiał się, patrząc na mnie, po czym spojrzał na chwilę gdzieś za mnie, od razu poważniejąc. - A co ty na to, abym cię odprowadził? - spytał, znów patrząc na mnie z lekkim uśmiechem.
- Huh? - uniosłem do góry brwi z zaskoczenia. Chciał mnie odprowadzić? Po całym dniu pracy od rana do późnej nocy? - Dlaczego chcesz mnie odprowadzić?
- Jest już bardzo późno - spostrzegł. - Lepiej nie chodzić samemu po ulicach, co nie? Nigdy nie wiadomo co się stanie.. - znów zerknął na chwilę gdzieś za mnie. - Poza tym i tak już zamykam - dodał trochę głośniej.