Ku mojemu zaskoczeniu, ale także zadowoleniu, Jeongguk położył dłonie na moich policzkach, przytrzymując mnie bliżej na dłużej. Usłyszałem tylko jak rzeczy, które trzymał w rękach upadają na ziemię, ale to nie miało żadnego znaczenia, gdy lekko szorstkie, ale jednocześnie tak przyjemnie ciepłe usta kruczowłosego ani na moment nie odrywały się od moich.
Tak dawno się nie całowałem, że praktycznie zapomniałem, jak się to robi, jednak sprawne usta wyższego, jakoś mnie naprowadzały, powodując, że moje nogi odmawiały posłuszeństwa. Całował naprawdę dobrze. Jeszcze nigdy nie przeżyłem tak cudownej pieszczoty. On w każdy możliwy sposób był wyjątkowy.
Nie wiedziałem, ile to trwało. Czas przestał mieć znaczenie. Kolory tańczyły wokół nas, powodując we mnie euforię. Jakby zostało wylane wiadro pełne różnorodnych barw, które zapełniły całe moje ciało i umysł. Odniosłem wrażenie, że Jeongguk czuje dokładnie to samo co ja. Próbowałem wyczytać to z jego pocałunków, które odbierały mi dech w piersiach, przez co nie mogłem przyjąć do siebie żadnej innej myśli. Chłopak musiał czuć te same kolory co ja.
- Mówiłem ci, abyś nie kusił mnie do przekroczenia granic.. - wyszeptał, gdy odsunęliśmy się od siebie dosłownie na kilka milimetrów. - Teraz nie będę w stanie za nie wrócić.
- Właśnie o to mi chodziło. Może w końcu zobaczysz kolory. - uśmiechnąłem się. - Te same kolory, które są ze mną codziennie.
- Jesteś szalony - stwierdził, uśmiechając się pod nosem i znów musnął moje usta. - To ryzykowne, wiesz o tym, a jednak i tak nie chcesz odpuścić. Kręci mnie to.
- Lubię ryzyko. Poza tym i tak już się założyliśmy o to, który przeciąganie drugiego na swoją stronę. - zauważyłem. - Jestem blisko wygranej, dzięki której nasze życia będą naprawdę cudowne.
- Naprawdę chcesz brnąć w to dalej? - spytał, jakby oczekiwał ostatecznego potwierdzenia. - Potem nie będzie już odwrotu, a zmian nie da się łatwo odkręcić.
- Za bardzo negatywnie do tego podchodzisz. Obaj nie wiemy, jak to może się skończyć i czy w ogóle to nastąpi. - znów się uśmiechnąłem by pokazać mu, że wcale się nie boję do niego zbliżyć. - Tak, chcę w to brnąć. Z całego serca wierzę, że dzięki temu nasze życia doznają więcej barw, bardziej wyrazistych i pozytywnych.
- Żeby potem nie było, że nie ostrzegałem - wymruczał, kładąc dłoń na moim karku i przyciągnął mnie do siebie, mocno całując.
Wplótł dłoń w moje włosy, delikatnie pociągając za ich końcówki, podczas gdy jego usta znów pieściły te moje.
- Przestań tak mówić. No próbuj mnie odstraszyć. - poprosiłem, zaczynając oddawać wszystkie jego pocałunki. Albo przynajmniej się starałem, bo naprawdę wyszedłem z wprawy! Jego usta były tak bajeczne, że czasami sam zapomniałem oddać pocałunek, lecz wtedy starszy pociągał moje włosy bym wrócił na ziemię z cudownej krainy pełnej słodkości.