Wszyscy zebrali się przy ciele Quentina. On tylko leżał, praktycznie w ogóle się nie poruszył. Spodziewałem się najgorszego. Strażnicy pozwolili Cyrusowi sprawdzić mu puls. Gdy klęczał obok niego, z dłonią na szyi, modliłem się w duchu, żeby Quentin żył, w innym przypadku mogłem już witać się z dziurą pełną krabów. Cyrus spojrzał na strażników kręcąc głową.
- Puls jest znikomy. Jakimś cudem, jego sztylet przy upadku wbił mu się w bok. Nie ma szans, że przeżyje - wyjaśnił rudowłosy, zerkając w moją stronę z uniesionym kącikiem ust.
Wszyscy mieszkańcy podziemnych jaskiń, spojrzeli w moją stronę. Ci, którzy stali najbliżej mnie, zrobili pewny krok wstecz.
- Teraz będą się mnie bać, jakbym przed chwilą zabił im przywódcę... Zaraz... - pomyślałem, uświadamiając sobie, że akurat tak się przed chwilą stało.
Podszedł do mnie jeden ze strażników, możliwe, że był to Richard. Gdyby nie maska zasłaniająca im całkowicie twarze, z pewnością zobaczyłbym nienaturalny grymas na jego twarzy.
- Quentin umiera przez Ciebie - zmierzył mnie wzrokiem, po czym z powrotem spojrzał mi w oczy, przynajmniej tak mi się zdawało... Naprawdę nie rozumiem, jak oni widzą cokolwiek przez to coś - Chyba wiesz co to znaczy...
Pokręciłem energicznie głową. Nie miałem pojęcia. Skoro za wtargnięcie na ich teren, zostało się wrzucanym do dołu z krabami, to jaka istniała gorsza kara za wypadek przy pracy? Może przynajmniej egzekucja będzie szybka i bezbolesna...
Dylan podeszła do ciała Quentina. On jedynie jęknął, próbując spojrzeć na dziewczynę. Ta jednak powstrzymała go, kładąc mu dłoń na oczach z powrotem je zamykając. Cyrus odsunął się od nich i stanął obok mnie. Wszyscy zamilkli czekając na rozwój zdarzeń.
Blondynka wyszeptała kilka słów w jednym ze starożytnych języków. Skończyła mówić, bez zapowiedzi wbiła mu w miecz w pierś, przebijając napierśnik. Quentin wydał z siebie zgłuszony krzyk, po czym jego głowa upadła bezwładnie na ziemie. Z ust zaczęła mu lecieć krew.
- Wiadomo przynajmniej, czemu wróżbitka mówiła o upadku korony - powiedziała jakby nigdy nic, chowając miecz w pochwie przyczepionej do pasa.
Zapadła grobowa cisza. Wszyscy postanowili uczcić śmierć zmarłego. Nikt się nie odezwał przez kilka minut. Sam nie wiedziałem co powinienem zrobić. Stałem tam i wpatrywałem się w martwe ciało ich dowódcy. Miałem krew na rękach.
Dylan przerwała ciszę. Wstając jej zbroja uderzała o siebie, tworząc głuchy brzdęk. Wolnym krokiem podeszła do Richarda. Stanęła przed nim twarzą w twarz, a on tylko skinął głową jakby dokładnie wiedział co chciała mu przekazać. Blondynka zrobiła krok w bok, robiąc chłopakowi miejsce.
- Po tylu latach terroru, pokój nareszcie powraca do Kryształowej Jaskini! - powiedział podniosłym głosem, unosząc ręce ku górze - Oro przewidywał ten dzień już lata temu. Quentin i jego rodzina, sprawowali rządy żelaznej ręki już za długo. Dzisiaj kończy się ten etap, a rozpoczyna nowy!
Wszyscy zaczęli wiwatować, cieszyć się, wydawać dziwne okrzyki. Cyrus i ja staliśmy tam jak na skazaniu. Nie bardzo wiedzieliśmy co się właśnie wydarzyło... Przecież ich przywódca przed chwilą zginął! Chyba potrzebowałem kogoś, kto wyjaśniłby mi kulturę każdego regionu.
- Skoro pomogliśmy wam pozbyć się waszego dyktatora, to moglibyśmy dostać kwiat i wrócić do domu? - spytał Cyrus.
- Oczywiście - Richard skinął głową do dwójki strażników, którzy po chwili zniknęli w drugiej odnodze.
Minęła chwila, zanim wrócili, w rękach niosąc przepiękny kwiat. Jego płatki od trzonu przybrały kolor fioletu, im dalej tym stawały się bielsze. Na fioletowej stronie dostrzegłem ciemne plamki, dające charakter egzotycznej roślinie.
CZYTASZ
Róża Północy ||Dziedzictwo Ignis||
FantasyWiódł spokojnie życie do momentu, aż nie musiał poznać prawdy skrywanej przez jego matkę... Prawda boli, ale może kogoś wyzwolić spod sił niewiedzy. Droga, którą postanowił podążać Vincent, nie była usłana różami. Aby odkryć prawdę oraz poznać przes...