19. Widziałeś Cyrusa?

15 5 1
                                    

Gdy płyniesz statkiem, twoje życie przeradza się w rutynę bez wyjścia. Wcześniej, były miejsca, które można było odwiedzać, jednak na morzu, gdzie jesteś zamknięty pośrodku czterech ścian swojej kajuty, uświadamiasz sobie, jakie życie było ciekawe, zanim wypłynąłeś z portu. Tak też było i ze mną.

Od momentu podtopienia, nie znalazłem ciekawego zajęcia na zabicie czasu. Cyrus normował kurs, Mya i Megan były w prowizorycznej stajni, a ja... Pozostało mi medytowanie w swojej kajucie.

Usiadłem na środku pokoju, dokładniej na czerwono–brązowym dywanie o różnych dziwnych wzorach. Pomimo że wyglądał na bardzo niewygodny, w porównaniu do hamaka, mogłem powiedzieć, że była to najmilsza powierzchnia, na której miałem okazje poleżeć lub posiedzieć. Lepsze było jedynie moje łóżko tam w Vindale. Przyzwyczaiłem się do spania tam, na kilku równo poskładanych kocach owiniętych w jeszcze jeden koc. Tam w Vindale, dzieliłem dom nie tylko ze swoimi rodzicami, ale paroma innymi osobami, dlatego nigdy nie było na tyle wolnego miejsca, żeby spać na czymś wygodniejszym. Dlatego pewnego dnia wymyśliłem razem z Oscarem i Jane, że będę spał na kocach. O dziwo, było to dużo wygodniejsze niż niejeden materac. Jednak nie o dywanie teraz mowa...

Rozwinąłem zwój, który dostałem od mnicha. Nie znałem języka, jednak z pomocą Myi udało mi się nauczyć kilku przydatnych zwrotów. Mogłem medytować, skupiając w sobie energię. Teraz przydawała mi się ta umiejętność, gdyż w dalszym ciągu po użyciu kompasu, szybko zaczynałem czuć zmęczenie. Pół godziny medytacji wystarczało, żebym mógł podsycić swoją życiową energię. Teraz też musiałem skupić w sobie energię.

Siedziałem po turecku na dywanie. Ręce, położone na kolanach, zacisnąłem delikatnie w pięści, palcami zwrócone ku dołu. Wyprostowałem plecy, unosząc wyżej głowę. Wziąłem głęboki wdech, a potem wydech. Przez cały czas powtarzałem jedno zdanie, które kazała powtarzać mi Mya

Il no os dento... Il os neto* – szeptałem w kółko, a moje wargi praktycznie się nie poruszały.

Mógłbym porównać to do zapadnięcia w sen. Pomiędzy przebudzeniami, istniał moment, gdy traciłem kontakt z rzeczywistością. Wtedy to byłem pogrążony we śnie, powtarzając jak zahipnotyzowany jedno zdanie. Skąd wiedziałem? Dowiedziałem się tego od Myi, która czuwała przy mnie cały ten czas. Byłem jej za to bardzo wdzięczny i wiedziałem, że gdy już zamkniemy gdzieś Dereka, będę musiał wymyślić sposób, aby się jej odwdzięczyć.

Medytowałem w tej pozycji jakiś czas. Wokół mnie panowała bezdenna cisza. W takich chwilach można było usłyszeć dźwięk ruchu skrzydeł muchy... Cisza nie trwała jednak za długo – kto by się spodziewał. Za swoimi plecami usłyszałem odgłos skrzypiących drzwi. Zaraz po nich nastąpiło ciche zatrzaśnięcie ich oraz kroki, które z każdą sekundą przybierały na sile oraz stawały się coraz głośniejsze. Dołączyło do tego powolne klaskanie, co w porównaniu do poprzednich znaków, nie pozwoliły mi wskazać na żadnego z moich współtowarzyszy. Została jedyna opcja... Jedyna, ta, której obawiałem się najbardziej ze wszystkich opcji.

– Jak się tu dostałeś? – zapytałem, nawet nie otwierając oczu.

Ani drgnąłem, gdy usłyszałem zaraz za sobą stukot butów. Serce biło mi jeszcze mocniej. Czułem, jakby za chwile miało mi wyskoczyć ono z piersi.

– Nie będę się trzy razy powtarzał... Jak się tu dostałeś? – powtórzyłem pytanie.

Nic... Cisza, brak odpowiedzi ze strony osoby, która zrujnowała życie – moje, moich rodziców oraz wszystkich osób z tamtego dnia.

Otworzyłem oczy. Mocne światło i głośne dźwięki wybiły mnie z równowagi. Wcześniej czułem się, jakbym lewitował w powietrzu, jednak teraz upadłem na dywan, a upadek był bolesny. Dźwięki i światło ustały, to wszystko było tylko złudzeniem. Niestety nie wszystko mogłem nazwać złudzeniem, jedna postać wciąż była w moim pokoju.

Róża Północy ||Dziedzictwo Ignis||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz