4. To chyba należy do mnie

51 11 23
                                    

Byłem sam w namiocie. Ostatnie co zapamiętałem, to głos nieznajomej. Powtarzała, że zaraz się mną zajmie, gdy zacząłem powoli tracić przytomność. W tamtej chwili nie czułem niczego, co mogło wskazywać na tak fatalny skutek, ale gdy adrenalina zaczęła powoli opadać, poczułem przeszywający mnie ból głowy. Uderzyłem tyłem głowy o kamień lub coś o podobnej twardości. Jedyne co zapamiętałem to jej głos. To ona odsunęła mnie, zanim martwe cielsko niedźwiedzia uderzyło o ziemię przy okazji prawie nie przygniatając mnie na śmierć. Byłem jej za to ogromnie wdzięczny.

– Obudziłeś się – usłyszałem łagodny damski głos, od razu poznałem jego właściciela a przynajmniej tak myślałem – Moje plemię zastanawiało się, kiedy nieznajomy przybysz postanowi się obudzić.

Dziewczyna usiadła obok mnie. Powoli podniosłem się na tyle, żeby być z nią oko w oko. Nie spuszczałem z niej wzroku. To nie była tamta dziewczyna, którą ocaliłem, ale ta była do niej bardzo podobna. Miała w sobie coś, co mnie intrygowało na swój sposób, jakby skrywała sekret, o którym nikt nie wie, a jednak wszyscy podejrzewają, że takowy może posiadać. Może to przez to, że była zza muru? Pewności nie miałem. Na pewno była ode mnie młodsza... Może o dwa lata? Może trzy? Pomimo jej młodego wieku, wydawała się dojrzałą dziewczyną.

– Powiedz mi, skąd się wziąłeś? Nigdy wcześniej Cię nie widziałam w tych rejonach – latynoska zdawała się zaintrygowana moją osobą, ale równie dobrze mogła po prostu martwić się o to, czy nic mi się nie stało – Jesteś zza muru? A może pochodzisz z Oho? Albo Palen? A może z... O już wiem! A może jesteś z... – odwołuje to, co powiedziałem o jej dojrzałości.

– Megan, znowu bawisz się w tysiąc pytań do? – nie dokończyła, przerwał jej chłopak wchodzący do namiotu. Był mniej więcej w moim wieku, mógł być rok starszy – Daj chłopakowi odpocząć, nie widzisz, że ledwo przeżył spotkanie z niedźwiedziem ratując przy okazji życie Myi?

– Masz racje Noah, wybacz – dziewczyna, najpewniej Megan, pochyliła głowę w geście skruchy, po czym z powrotem spojrzała w moją stronę, analizując mnie wzrokiem, jednak ja przyglądałem się nieznajomemu.

Zmierzyłem chłopaka wzrokiem od stóp, aż po sam czubek głowy. Był wysoki, dobrze zbudowany. W Vindale dziewczyny najpewniej by za nim szalały. Miał ciemne, gęste loki, ciemną karnację oraz brązowe oczy. Na jego twarzy można było dostrzec dużo piegów. Ubrany był dosyć zwyczajnie - biała luźna koszula, przewieszony na biodrach czarny pas z pochwą na broń oraz czarne spodnie. Nie nosił butów, ale w tym plemieniu, chyba było to normą, skoro Megan też ich nie posiadała. Skoro o niej mowa. Dziewczyna była ubrana w zwiewną białą sukienkę sięgającą aż do kostek. Oboje wyglądali na taką dwójkę, która zawsze w książkach wydawała być się niewinna, aż w końcu coś się zmieniło lub oboje na końcu ginęli... Oby tym razem książki nie miały racji.

– Nazywam się Vincent Conti, przybyłem do was z Vindale w poszukiwaniu odpowiedzi na nurtujące mnie pytania – próbowałem zgrywać intelektualistę, żeby myśleli, że rozmawiają z kimś ważnym, kto wie czego chce, Ci jednak spojrzeli po sobie zdezorientowani – Nie chciałem marnować waszego drogocennego czasu, dlatego lepiej będzie jak za chwilę wyjdę z tego namiotu i sobie pójd...

Włożyłem dłoń do kieszeni, w miejsce, gdzie powinien znajdować się zegarek kieszonkowy, który dostałem od mamy. Nie było go w mojej kieszeni ani w jednej, ani w drugiej, nigdzie go nie było... Zaginął bez śladu. Gorączkowo zacząłem rozglądać się po namiocie w poszukiwaniu swojej zguby. Nie mogłem zawieść matki, nie po tym, jak już ją raz zawiodłem. Nie mogłem tego powtórzyć.

– Czego szukasz? – spytała zaciekawiona Megan, uważnie mi się przyglądając.

Widziałem, jak latynoska analizuje każdy mój ruch, jakby próbowała przewidzieć kolejny i kolejny. Może przynajmniej wiedziała gdzie znajdę zegarek? Nie miałem nic do stracenia.

Róża Północy ||Dziedzictwo Ignis||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz