W nocy dręczyły mnie koszmary. Obrazy zaćmienia i moment, gdy Derek zwycięża, a ja kończę wrzucony w otchłań. Wszystko wydawało się bardzo rzeczywiste, bałem się, że tak to może się skończyć. Podobno wizje Simona sprawdzały się, zanim oszalał, później nie było chętnych do wróżenia. Może byłem egoistą, ale chciałbym, żeby ta wizja okazała się jedynie przestrogą, jak to może się zakończyć. Chciałem żyć i nie chciałem widzieć śmierci pozostałych.
W tamtej chwili, w domu jasnowidza, nie dostrzegłem Myi i Megan. Zamiast nich widziałem ciało Oscara. Nie wiedziałem, co on tam robił, w końcu był w Vindale. Widziałem rodziców, nie Victorię i Henry'ego, ale moją mamę razem z Xavierem. Walczyli ramie w ramie z demonami. Zauważyłem, że śniąc, dostrzegałem więcej szczegółów. Trzymałem w dłoniach białą różę. Jej kolce nie raniły mnie, sam nie wiedziałem dlaczego. Czym ona była i dlaczego Simon wspominał o niej tam, w jego domu? Chciałem tylko zrozumieć, o co chodziło w tej misji... Dlaczego akurat tam? Mieliśmy może z trzy dni na dopłynięcie tam przed zaćmieniem.
– Il os dento* – usłyszałem przytłumiony głos dobiegający ze wszystkich stron.
Róża, którą trzymałem w swojej dłoni, zaczęła szybko się nagrzewać i w pewnym momencie po prostu pękła niczym szkło. W tej samej chwili oślepił mnie zielony blask, obudziłem się. Otworzyłem oczy, jednak szybko je zamknąłem, gdy promienie słońca padały prosto na moją twarz.
Spałem na dywanie w pokoju gościnnym, podczas gdy Mya i Megan zajęły łóżko, a Cyrus jedyny wolny fotel. Podobno był stary pokój mojej mamy, ale nie dałem rady spać, gdy naprzeciwko bliźniacy kłócili się o to, czyja kolej na wzięcie pluszaka na noc. Nie dali mi zasnąć, więc przeniosłem się na dywan, który był zdecydowanie lepszy od łóżka pod wieloma względami, jednym z nich oczywiście była duża odległość od pokoju Felixa i tego drugiego, którego imienia nie pamiętałem. Byli do siebie podobni, choć bliźniakami ich nazwać nie mogłem.
– Wstawaj Vincent, musimy powoli ruszać – powiedziała Megan, pochylając się nade mną.
Otworzyłem oczy, co okazało się jeszcze gorszym pomysłem, niż za pierwszym razem. W tamtej chwili miałem Słońce jako coś niedającego człowiekowi się wyspać, tym razem to była Megan, a jak ona się na coś uprze, to tak łatwo nie odpuści. Latynoska od razu zaczęła ciągnąć mnie ku górze, jednak dywan był zbyt miękki, żebym zmusił się do wstania. Ona ciągnęła ku górze, a ja coraz usilniej trzymałem twarz w dywanie. Ktoś musiał go zrobić ze zwierzęcego futra, może corenteas? Gdyby nie ich rogi, ludzie byliby bardziej chętni na tworzenie czegoś tak przyjemnego z ich wełny. Corenteas były dziwnymi zwierzętami – wielkością dorównywały nosorożcowi u Pana Luisa, wełnę miały niczym chmurka, za to ostre jak brzytwa rogi od głowy aż po koniec grzbietu, były niczym jak pazury niedźwiedzia. Wielu ludzi bało się tych zwierząt, jednak czasami zdarzali się szaleńcy typu ja czy Jane, którzy zakładali się o to, kto pierwszy dosiądzie coreanteas. Kolce w niczym nam nie przeszkadzały, były oddalone od siebie w takiej odległości, że każdy spokojnie mógł usiąść mu na grzbiecie i jeszcze zostałoby miejsce między nim a kolcami. Problem był jednak inny. Gdy jeden z nich dostrzegł człowieka na grzbiecie drugiego osobnika, atakował bez ostrzeżenia. Pomimo długiej wełny sięgającej aż do ziemi, coreantas miały niezwykle grubą skórę niczym pancerz, dlatego w razie poturbowania przez innego osobnika, nic się nie działo... Oczywiście człowiek mógł skończyć jako plama na trawie, za to zwierze potraktowałoby to, jakby nigdy nic się nie wydarzyło.
– No Kompasik wstawaj, nie mamy całego dnia – ponaglił mnie Cyrus, wybijając mnie z rozmyśleń.
– Jeszcze pięć minut Rudy – powiedziałem, zamykając oczy.
Gdy Megan łapała oddech, ja wykorzystałem moment i położyłem się na boku plecami do nich. Ręce miałem blisko siebie, żeby nie mogła mnie chwycić i dalej bezskutecznie usiłować podnieść.
CZYTASZ
Róża Północy ||Dziedzictwo Ignis||
FantasíaWiódł spokojnie życie do momentu, aż nie musiał poznać prawdy skrywanej przez jego matkę... Prawda boli, ale może kogoś wyzwolić spod sił niewiedzy. Droga, którą postanowił podążać Vincent, nie była usłana różami. Aby odkryć prawdę oraz poznać przes...