10. Poszukajmy kwiatu...

50 8 11
                                    

- Vincent, sprawdź czy mamy na tyle ciepłych ubrań, żeby przetrwać jakoś w Silen - Cyrus stał przy sterze utrzymując kurs na Palen.

Od początku naszej podróży nie opuścił sterów ani na minutę. Chyba zaangażował się w wyprawę.

- Mamy czas. Najpierw znajdziemy twojego ojca, a ja porozmawiam z Simonem. Dopiero później zobaczymy co dalej...

Z jednej strony, sam chciałem sprawdzić, czy wszystko, co jest nam potrzebne do drogi, jest już przygotowane. Z drugiej strony, przez cały czas próbowałem zapanować nad zegarkiem, żeby w razie zagrożenia, móc go użyć. Udało mi się zamienić go w kompas. Wystarczyło tylko ustawić wskazówki na samo południe. Problemem okazało się zapanowanie nad tymi mocami. Południowy wiatr wyrzucił mnie wysoko w górę i skończyłem na maszcie. Innym razem wpadłem w tornado, a gdy chciałem to przerwać, zostałem wystrzelony kilka metrów za burtę. Opóźniło to znacznie naszą podróż.

Było już po czternastej, kiedy próbowałem ostatni raz zapanować nad kompasem. Nie chciałem tym razem wylądować w morzu, dlatego wywołałem miały podmuch wiatru, który miał krążyć wokół tarczy magicznego przedmiotu. Na początku wszystko szło jak po myśli, nic nie mogło mi przerwać.

- Ej chłopaki! Coś jest nie tak z Megan! - krzyknęła Mya, biegiem wychodząc z niższego pokładu.

Te słowa wybiły mnie z rytmu. Przestałem panować nad południowym wiatrem, który po raz kolejny wyrwał się z mojej kontroli. Potężny podmuch wybuchnął prosto we mnie, wyrzucając mnie daleko za siebie. Dobra wiadomość - były to drzwi prowadzące do niższego pokładu... Zła wiadomość - były otwarte. Przez tę magię nie miałem już siły, żeby stanąć w pionie. Już czułem upadek ze schodów, jednak dłoń Myi na moim ramieniu uniemożliwiła mi upadek. Przytrzymała mnie z całych sił, dzięki czemu spokojnie mogłem stanąć w pionie.

- Musimy iść - wyszeptała, patrząc mi w oczy.

Kiwnąłem głową. Oboje zeszliśmy schodami w dół, później skręciliśmy wprost do jednej z kajut, w której - jak mówiła Mya - leżała chora Megan. Cyrus szedł zaraz za nami. Musiał ustalić bezpieczny kurs, żebyśmy w międzyczasie się nie rozbili. Weszliśmy wszyscy do kajuty latynoski. Mya miała rację, Megan coś dolegało. Jej skóra poszarzała, a na jej ciele pojawiły się czarne plamy. Gorączkowała...

- Co jej jest? - spytałem, podchodząc bliżej łóżka dziewczyny.

Usiadłem obok. Chciałem przysunąć się bliżej, żeby przyjrzeć się jej, jednak Cyrus i Mya skutecznie mnie odsunęli, zwalając na drewnianą podłogę.

- Oszalałeś?! Nawet nie wiemy co to jest! - białowłosa jak zwykle zaczęła wrzeszczeć na moją, jak to ona lubiła mówić, lekkomyślność i głupotę.

- Ugryzienie kraba czarnego... - rzucił Cyrus, nie odrywając wzroku od zaplamionej twarzy Megan.

Spojrzeliśmy na niego jak na wariata. Nie miałem pojęcia, że istnieje taki gatunek kraba, za to Mya pewnie wiedziała, ale odrzucała taką opcję.

- Przecież te kraby żyją niedaleko plemienia przy plażach, więc skąd ona mogłaby... - z powrotem spojrzała na mnie szeroko otwierając oczy - To Megan nas przeniosła tamtej nocy.

- Wtedy ugryzł ją ten krab... Zaraz? Kraby gryzą?

- Oczywiście - wtrącił się Cyrus... A no tak, zna się na morskich stworzeniach, bo jest synem rybaka - Widziałem już raz taki przypadek. Do Cavery przypłynęła łódź z trójką rybaków, dwóch z nich miało dokładnie takie same objawy co Megan. Szukali Wyspy Cangre. Podobno gdzieś w jaskiniach tej wyspy rosną kwiaty, dzięki którym można zahamować chorobę.

Róża Północy ||Dziedzictwo Ignis||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz