Zdecywanie lepiej, gdy się uśmiecha

510 27 0
                                    

- Wow, tego się nie spodziewałam.
Szepnęła do mnie Roberta, gdy weszłyśmy do sali na pierwszą lekcje.
Prawdę mówiąc ja też się tego nie spodziewałam. Sama chciałam do niego podejść i zapytać jak się ma. Byłam mile zaskoczona zarówno podziękowaniami jak i przeprosinami ze strony chłopaków.

Usiadłyśmy do ławki, a oni weszli do sali chwilę po nas. Liam przywitał się ze swoją dziewczyną, a Arón tak jak ostatnio zajął miejsce przed nimi. Zauważyłam, że chłopak wyglada strasznie niewyraźnie. Miał podkrążone oczy, bladą cerę i wydawał się nieobecny podczas trwania lekcji.
Zdecydowanie lepiej mu, gdy się uśmiecha. Jego uśmiech sprawia, że przez ciało przechodzi przyjemny dreszcz. Szkoda, że nie robi tego zbyt często.
Dzisiaj lekcje mijały jakoś dziwnie szybko.
Kilkoro uczniów, gdy mijało mnie na korytarzu w czasie przerw mierzyło mnie wzrokiem. Roberta mówiła, że pewnie kojarzą mnie z imprezy. No tak, trochę sobie na nich pokrzyczałam podczas ,,akcji ratowniczej".
Trudno niech patrzą, oni nie mieli odwagi by pomóc.

Ostatnią lekcją tego dnia była informatyka. Zauważyłam, że koło Liama znowu jest puste miejsce, bo jego przyjaciel gdzieś zniknął.
Teraz się chyba na mnie nie wydrze.
Odsunęłam krzesło i usiadłam. Chłopak milczał. Widać było, że o czymś myśli i chyba nawet nie zakumał, że koło niego usiadłam.
Naszym dzisiejszym zadaniem było stworzenie zakładki internetowej promującej naszą szkołę. Mieliśmy zrobić to w parach, z osobą siedząco  obok.
Popatrzyłam na Liama, który udawał, że nie słyszy nauczyciela i pisał z kimś na telefonie. Wiedziałam, że chciałby robić tą pracę ze swoim najlepszym kumplem, ale tego dnia był skazany na mnie. Swoją drogą zaczęłam się zastanawiać, gdzie w ogóle jest Arón. Raczej wątpię, żeby wyszedł sobie tak  o z ostatniej lekcji, bo w tej szkole nie było to akceptowane. Musiał mieć jakiś powód by nie móc już wytrzymać ostatnią godzinę.
Pomyślałam, że może to dobry temat, żeby zacząć rozmowę z Liamem.

- Twojego przyjaciela znowu nie ma, coś się stało?

Chłopak podniósł głowę z nad ekranu i zrobił się lekko czerwony.

- Nie, nic się nie stało. Możemy zacząć pracę?
Odpowiedział surowym tonem. To chyba jednak nie było dobre pytanie. Kurczę, ale po co odrazu się tak denerwować. Postanowiłam nie drążyć tematu.

- Jasne.
Podzieliliśmy się zadaniami i każde z nas w ciszy przystąpiło do ich realizacji.

Kilka minut przed końcem lekcji leżący na biurku telefon Liama  zaczął dzwonić, a na wyświetlaczu zdążyłam ukradkiem dostrzec zdjęcie Aróna. Chłopak szybko wziął telefon do ręki i wstał.

- Przepraszam, ale muszę wyjść.
Zwrócił się do nauczyciela i gwałtownie ruszył do drzwi.

- Chwila, a co z zadaniem!?
Krzyknęłam do niego, ale chłopak zdążył już wyjść z sali.

Nauczyciel był totalnie zdezorientowany, chyba nigdy mu się to nie przydarzyło.

W całej sali zapanował hałas. Wszyscy zaczęli gadać, że musiało stać się coś poważnego. Spojrzałam na Robertę, była równie zdziwiona co ja. Wyjęłam telefon.

Ja: Chodzi o Aróna. To on do niego zadzwonił.

Roberta: Myślisz, że coś się stało? Wyglądał jakby co najmniej dowiedział się, że  ktoś zginął.

- Proszę o ciszę!!!
Wrzasnął nauczyciel, a wszystkie głosy na raz ucichły. Spojrzałam na Lucy, która siedziała dwa krzesła dalej. Dziewczyna nerwowo przegryzała wargę, a w jej oczach było widać było strach.

Smoke <> Arón PiperOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz