Tylko tyle potrafiłam z siebie wydusić

459 28 0
                                    

                           Tydzień później

Z dnia na dzień coraz lepiej odnajdywałam się w nowej szkole, myślę że to dzięki Robercie. Znamy się tylko parę tygodni, a ja już mogę śmiało stwierdzić, że to będzie przyjaźń na długie lata.
Minął tydzień odkąd postanowiłam napisać do Aróna. O tym, że chłopak trafił  do szpitala wiedzieli już następnego dnia wszyscy z naszej klasy. Tutaj wieści rozchodzą się bardzo szybko. Przez cały ten tydzień nie było go na żadnej z lekcji, a Liam zachowywał się jak zupełnie inna osoba. Ciągle chodził przygnębiony i odzywał się tylko do Lucy. Nawet nie rzucał we mnie groźnymi spojrzeniami w czasie informatyki.
Przy okazji nauczyciel pozwolił nam dokończyć tamtą pracę. Ogólnie ludzie z klasy sprawiali wrażenie jakby byli pogrążeni w jakiejś nostalgii. Zastanawiałam  się czym to może być spowodowane. Raczej nie mieliśmy jakiś trudnych egzaminów w tym tygodniu, ani ogólnie ostrego zapieprzu z nauką. Stwierdziłyśmy  z Robertą, że przydałaby nam się wszystkim jakaś odjechana impreza.

Dzisiejszego dnia było jednak inaczej, gdy weszłam rano do klasy atmosfera była zupełnie inna, jakby wszyscy nagle odżyli. Zastanawiałam się skąd nagle taka zmiana. Ludzie byli uśmiechnięci, rozmawiali ze sobą, jakby zeszła z nich cała negatywna energia. Spojrzałam na Robertę, która siedziała już w ławce. Dziewczyna widząc moje zdziwienie pomachała do mnie i wskzała palcem na koniec sali. Ktoś w końcu zjawił się w szkole.

W ostatniej ławce siedział Arón. Na początku wcale go nie zauważyłam. Może dlatego, że wokół niego była zebrana spora grupka ludzi. Osaczyli go z każdej strony i z entuzjazmem mówili do niego, a chłopak tylko siedział i obserwował jak nawzajem się przekrzykują.
I choć ludzie strasznie się cieszyli na jego widok on sprawiał wrażenie, niezbyt zadowolonego. Gdy zadzwonił dzwonek wszyscy momentalnie się rozeszli, a ja zajęłam miejsce koło przyjaciółki.

- Kurde wygląda całkiem nieźle, jak na kogoś kto wrócił ze szpitala.
Powiedziała Roberta nachylając się w moją stronę, jednocześnie odwracając głowę w kierunku chłopaka.

Uśmiechnęłam się i przewróciłam oczami słysząc uwagę dziewczyny.
Nauczyciel zaczął prowadzić lekcję.

- Witam wszystkich bardzo serdecznie, no proszę widzę, że pojawił się także pan Arón! Bardzo się cieszę, jak się masz chłopcze ?

Wszyscy, (ja także)  jak na jeden znak odwróciliśmy głowę w stronę chłopaka.
Po jego minie można było stwierdzić, że jest mocno zaskoczony tym pytaniem.

- Dobrze, dziękuje.
Odpowiedział spokojnym głosem i przez chwilę złapaliśmy kontakt wzrokowy.
Nie wiem czemu, ale strasznie mnie to speszyło, więc szybko odwróciłam się z powrotem w stronę nauczyciela.

Przez resztę lekcji wykonywaliśmy jakieś zadania w kartach pracy i słuchaliśmy jaki to pełen wrażeń weekend miał Pan nasz matematyk.

Gdy zabrzmiał dzwonek na przerwę  wszyscy się zerwali, aby jak najszybciej wyjść z tej sali i zakończyć tą męczarnie. Jedna dziewczyna wychodząc tak się spieszyła, że gdy się schylałam się po torbę wytrąciła  mi z ręki telefon.

- Uważaj jak łazisz!
Krzyknęła za nią Roberta.

Nagle zobaczyłam czyjąś dłoń sięgająca po mojego samsunga. Uniosłam do góry głowę i zobaczyłam twarz Aróna.

- Trzymaj.
Chłopak stał przede mną trzymając w prawej ręce mój telefon. Patrzył  na mnie swoimi ciemnobrązowymi oczami lekko się przy tym uśmiechając i czekał, aż go od niego wezmę.

- Dzięki.
Tylko tyle potrafiłam z siebie wydusić. Uśmiechnęłam się i skierowałam wzrok w ziemię. Nie mogłam utrzymać z nim kontaktu wzrokowego.
Rany, nigdy nie miałam problemu, żeby podczas rozmowy nie móc patrzeć komuś w oczy.

- To ja dziękuje, za wiadomość.

Podniosłam głowę słysząc te słowa. Chłopak wręczył mi komórkę i poszedł w kierunku wyjścia.

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Smoke <> Arón PiperOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz